Pierwszy dzień w nowej szkole

1.8K 80 11
                                    

Pierwszy września. Dzień, którego nienawidzą wszyscy uczniowie, ale nie Nayra. Lubiła swoją szkołę i wolność, jaką może tam zaznać. Pożegnała się z rodziną i poszła do wozu. Kiedy była na miejscu do jej nozdrzy dostała się mieszkanka morza i starego pergaminu. Durmstrang to zdecydowanie nie była szkoła dla słabych. Czystość krwii, czarna magia oraz kary, które niekoniecznie są bezbolesne były tutaj na porządku dziennym. Większości uczniów była płci męskiej, wysoka i szeroka w barkach. Surowy klimat, to jedyne za czym nie przepadała. Zamek Durmstrangu był stosunkowo małym, czteropiętrowym budynkiem. Był otoczony zielonym terenem o dużej powierzchni. Zimą uczniowie rzadko z niego korzystali, ponieważ dni są tam wtedy bardzo krótkie. Jednakże latem studenci wychodzili na świeże powietrze i biegali pomiędzy rozległymi górami i jeziorami.

Czerwony mundurek dziewczyny powiewał na wietrze, nie było jej zimno przez grube futro. Weszła do pomieszczenia głównego i usiadła obok Kruma.

- I jak mecz? - Zapytał Bułgar pomimo tego, iż dobrze znał wyniki.

- Tak jak prosiłeś, Irlandia została starta na proch. - Odpowiedziała.

- Bardzo dobrze! - Krzyknął i przyciągnął do siebie przyjaciółkę.

Parę minut później dyrektor oznajmił, że jadą na Turniej Trójmagiczny. Plotka rozeszła się dosyć szybko i następnego tygodnia większości uczniów siedziała sobie wygodnie na statku z herbem szkoły wymalowanym na masztach. Zanurzyli się, a Nayra podeszła do Viktora obgadać nową szkołę.

Kiedy byli na miejscu Weasley po raz pierwszy w swoim życiu zobaczyła Hogwart. Zamówiła widząc, jak bardzo ogromny i piękny jest ten zamek. W każdym okienku paliły się lampki, a zamek wyglądał jak z bajki. Spojrzała w górę i zobaczyła niebieski powóz. To byli uczniowie Beauxbotons, szkoły zupełnie innej niż Durmstrang. Za to Hogwart był ich połączeniem, a nawet lepiej. Dla tutejszych uczniów nie był szkołą, a domem.

Wszyscy wysiedli ze statku i ruszyli za Karkarowem w kierunku ogromnych drzwi. Kiedy tylko się otworzyły, Nayra wyprostowała się i uniosła głowę do góry. Szli środkiem sali z poważną miną. Najbardziej wyróżniała się Weasley. Jej krótko obcięte włosy związane w ciasnego kitka kołysały się delikatnie. Była wysoka i nawet przez mundurek widać było szerokie barki i mięśnie. Obok niej szedł dumnie Krum. Ustawili się rządkiem pod ścianą stając na baczność. Następnie do sali weszli uczniowie Beauxbotons, uśmiechnięci od ucha do ucha. Pomiędzy nimi latały motyle. Zgadnijcie jakiego koloru, oczywiście, że niebieskiego. Uczennice ustawiły się obok studentów Durmstarngu. Nie stały poważnie na baczność, uśmiechały się i rozmawiały swobodnie w porównaniu do Bułgarów, którzy stali cicho, jak posągi.

- Witajcie moi drodzy! - Krzyknął Albus Dumbledore.

I to by było na tyle, bo Nayra się wyłączyła. Poczuła na sobie czyjś wzrok, spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła tego samego chłopaka co na mistrzostwach. Uniosła jedną brew i odwróciła wzrok w kierunku Czary Ognia stającej na środku sali. Buchały z niej niebieskie płomienie.

- Czy tutaj wszędzie musi być niebieski? - Szepnęła do Bułgara.

- A bo ja wiem. - Odpowiedział i ustał z powrotem, jak głaz.

Po przemowie usiadła wraz z innymi przy stole Slytherinu. Zaczęła się rozglądać, zobaczyła blondyna, a obok niego siedziało dwóch tępych osiłków, ciemnoskóry i jakaś dziewczyna. W końcu mogła normalnie usiąść, bez męczenia się.

- Weasley! Jak tam rodzina zdrajców krwi?! - Usłyszała krzyk Malfoy'a.

Była już przyzwyczajona do obelg rzucanych w stronę jej rodziny. Przyzwyczaiła się do tego i już ich nie broniła, jak Ron. To dlatego, że pomimo propozycji Arthur odrzucił bardzo dobre stanowisko w ministerstwie. Mogli mieć masę pieniędzy.

Więcej niż Quidditch |Oliver Wood|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz