Nayra szła powolnym krokiem do Wielkiej Sali, po rozmowie z Oliver'em czuła się już znacznie lepiej, cały stres związany z wydarzeniem nagle jakby zniknął, za co była mu ogromnie wdzięczna. Kiedy dotarła pod drzwi usłyszała szepty rozchodzące się po całym pomieszczeniu.
Powoli usiadła na swoim miejscu i spojrzała na bliźniaków dając im telepatyczne pytanie, czy wiedzą o co chodzi. Oni tylko wzruszyli ramionami i z zaciekawieniem przyglądali się Dumbledore'owi, który od kilku minut stał przy stole próbując ubrać swoją wypowiedź w słowa.
— Cisza! — wykrzyknął, a wszyscy uczniowie jakby zamarli słuchając go z niespotykanym zainteresowaniem. — Zazwyczaj nowych nauczycieli przedstawiałem na samym początku roku szkolnego, jednakże dzisiaj przybędzie osoba, którą już dobrze znacie. Wraca ona z dwuletniej odsiadce w Azkabanie, lecz nie musicie się jej obawiać. Przywracam na stanowisko nauczycielki Magii Niewerbalnej oraz na opiekunkę Ravenclaw, Carmen Phoenix! — krzyknął unosząc ręce ku górze i spojrzał w stronę drzwi, jakby czekając aż zza nich wyjdzie kobieta, jednak tak się nie stało. — Carmen Phoenix! — powtórzył poraz drugi z niepewnością, a uczniowie zaczynali się cicho śmiać. — No tak... — westchnął starzec.
Nagle na środku Wielkiej Sali pojawił się duży ogniowy pierścień, a z niego wyleciał płomienny feniks. Z ognia wyszła wysoka kobieta o średniej długości brązowych włosach i pięknych szmaragdowych oczach. Wyglądała bardzo młodo. Jej twarz przez chwilę była poważna i wręcz przerażająca, jednak po chwili wstąpił na nią szelmowski uśmiech, na co połowa uczniów płci męskiej westchnęła.
Nayre to nie zdziwiło, czarownica była naprawdę bardzo piękna, wręcz idealna.
— Przepraszam za spóźnienie Albusie, małe problemy techniczne. — zaśmiała się sarkastycznie i poprawiła szatę, przeszła przez środek sali dumnym krokiem, a z jej dłoni leciały pojedyncze iskry.
Jej wzrok padł na Harry'ego, który nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Carmen uniosła jedną brew ale nic nie powiedziała. Bliźniacy jej energicznie pomachali, a ona odpowiedziała tym samym i puściła do Diggory'ego oczko. Nikt nie był zdziwiony jej wejściem, co oznaczało, że była to jej typowa sztuczka, którą już miała okazję przedstawić.
Weasley machnęła ręką i wróciła do swojego posiłku jak reszta uczniów. Chwyciła w dłoń jeden egzemplarz Proroka Codziennego i zaczęła przewracać kartki.
— Piszą coś ciekawego? — spytał Wood co jakiś czas zerkając jej przez ramię, aby dojrzeć napisy. On sam nie czytał tego, gdyż uważał to za setek bzdur.
— „Hermiona Granger ma słabości do sławnych czarodzieji, jej kolejną zdobyczą jest sławny byczek Viktor Krum” — przeczytała egzemplarz i wybuchnęła głośnym śmiechem.
— Masz stare wydanie. — zwrócił jej uwagę Fred, który natychmiast zabrał gazetę i wsadził w dłonie ten najnowszy.
Na pierwszej stronie ujrzała siebie z Oliver'em podczas spaceru. Przeczytała nagłówek i walnęła się w czoło.
— Co za jędza. — powiedziała w tym samym czasie z Hermioną, która także przeglądała pergamin.
Zgniotła go w kulkę i rzuciła w kąt. Spojrzała ukradkiem na stół nauczycielski, przy którym Carmen siedziała z nogami na meblu i nie ukrywała rozbawienia gazetą, popijając co jakiś czas herbatę. Snape nawet nie pofatygował się, aby otworzyć kawałek papieru leżący przed nim. Za to McGonagall z zaciekawieniem wręcz pochłaniała zdania.
Cedric także dostał swój egzemplarz i ze zdenerwowaniem czytał fragment, w którym Rita pisała o jego romansie z rudowłosą za plecami Wood'a. Podarł to na malutkie kawałeczki i spalił.
— Poważnie? — zakpił z dziennikarki puchon siedzący obok, nikt nie wierzył w te brednie ale każdy je czytał, bo artykuły potrafiły być naprawdę zabawne.
CZYTASZ
Więcej niż Quidditch |Oliver Wood|
NouvellesNayra Weasley, to samotna i spokojna uczennica Durmstarngu. Pewnego dnia uczniowie z jej szkoły wyjeżdżają na Turniej Trójmagiczny do Hogwartu. Jako jedyna dziewczyna w szkole typowo dla chłopców, robi niezłe zamieszanie. W dodatku jest słynnym grac...