Hogsmeade

817 47 6
                                    

Po ogłoszeniu wyników drugiego zadania (w których oczywiście Nayra prowadziła) Oliver'owi udało się wyciągnąć dziewczynę do Hogsmeade. Podobno o tej porze jesieni było ono wyjątkowo piękne.

— Nie możemy iść gdzieś indziej? — spytała kiedy poraz piąty tego dnia, wiatr podwiał jej szalik do góry i uderzył ją w twarz.

— Zobaczysz, będzie fajnie! — zaśmiał się Wood idąc po wyschniętych liściach.

— Mam nadzieję... — nie zdążyła dokończyć, bo dostała dużym, czerwonym liściem. — Jak ja nienawidze jesieni! — krzyknęła zirytowana.

To była prawda. Pomimo że dziewczyna uważała jesień za bardzo piękną porę roku, nie znosiła kiedy wiał silny wiatr czy choćby liście spadały z drzew. Zawsze miała to szczęście dostać z niego, lub po prostu włosy jej się tak targały że aż trzeba była wyciągać z nich wysuszone liście i gałęzie.

— Ja tam uważam że bardzo pięknie wyglądasz na tle kolorowego lasu, w ogóle jesteś cudowna. — powiedział Oliver zanim zdążył pomyśleć i dopiero po chwili do niego dotarło co powiedział.

Nayra uniosła wzrok w jego stronę i ujrzała całe czerwone policzki chłopaka.

— Tak uważasz? — spytała unosząc jedną brew w górę.

— Nie, tak, to znaczy może... — kapitan zaczął się jąkać, a Wealey wybuchnęła śmiechem.

Zażenowany Wood też zaczął się śmiać aż w końcu dojrzał idealnie usypaną stertę liści. W jego głowie pojawił się cudowny plan, który nie spodobałby się Nayrze.

Podniósł ją w stylu panny młodej i zaczął iść w stronę liści.

— Postaw mnie Wood. — powiedziała dziewczyna mając złudną nadzieję że się go posłucha.

On tylko uśmiechnął się wrednie i wrzucił ją do sterty. Była ona na tyle duża że Wealey zniknęła wśród kolorów.

— Wrzuciłeś mnie to teraz pomóż mi wstać. — powiedziała odgarniając kosmyki włosów z twarzy.

Oliver wyciągnął rękę, a rudowłosa pociągnęła go do siebie z taką siłą że chłopak poleciał prosto na nią. Wood leżał idealnie na niej.

Spojrzał w jej piękne zielone oczy, w których świeciły iskierki szczęścia. Sam się lekko uśmiechnął nie mogąc oderwać od niej wzroku.

Nagle oboje usłyszeli odchrząknięcie i z prędkością światła odsunęli się od siebie.

Przed nimi stał Cedrik z niemrawą miną i patrzał na nich jak na totalnych idiotów.

— Nayra, pojutrze jest impreza u puchonów o 18:00, chciałabyś może przyjść na nią? — zapytał z nadzieją.

— Jasne. — uśmiechnęła się wesoło co udzieliło się także Cedrikowi.

— Jak chcesz to też możesz wpaść Wood. — rzucił w stronę gryfona i doszedł.

— Tsaaa... — westchnął Oliver.

Więcej niż Quidditch |Oliver Wood|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz