Bonus III

657 46 8
                                    

Zima, piękna pora roku. Nayra uwielbiała zimy, były jej zdaniem cudowne. Nieco inną opinię miał o nich Oliver, którego żona zaprowadziła na spacer pomiędzy zaśnieżonymi uliczkami, i to nie dlatego że nie było to urokliwe, tylko dlatego że odmarzały mu palce od stóp, a czapka nieprzyjemnie drapała w głowę, lecz gdyby ją zdjął to już całkowicie zamieniłby się w sopel lodu, całkiem duży sopelsopel lodu.

Nayra Weasley, a w zasadzie już Wood, rozglądała się po okolicy i zawieszała wzrok na małych, drewnianych domkach obwieszonych kolorowymi lampkami. Kobieta spojrzała na męża, a w jej oczach odbiły się lampki. Wood uznał że wygląda nadwyraz pięknie, więc po prostu uśmiechnął się do niej. Oliver lubił patrzeć na cały świat, zwłaszcza swój.

— Powiesimy takie lampki na święta? — spytała z entuzjazmem. Oliver wiedział że jego kobieta będzie szczęsliwa jeśli spełni jej prośbę. Nayre było bardzo łatwo zadowolić.

— Oczywiście że tak. — posłał jej uśmiech.

Rudowłosa uśmiechnęła się jeszcze szerzej i pocałowała mężczyzne w zaróżowiony od zimna policzek.

— Ale wracajmy już bo zimno. — zaśmiał się Oliver.

— Trzeba było się cieplej ubrać. — powiedziawszy to rzuciła w plecy męża małą kulką śniegu.

— O ty gnido! — Wood nabrał dwie garści śniegu, łącząc je w jedną dużą kulę, a następnie trafił prosto w twarz rudowłosej.

Kobieta wypluła resztki śniegu pomieszanej z czarną ziemią i wyjęła pojedyncze kosmyki włosów z ust.

— Ta, romantyczny spacer. — mrugnęła pod nosem poprawiając bordową czapkę, która opadła na jej oczy.

— Sama zaczęłaś. — zaśmiał się po czym wepchnął Nayre prosto w zaśnieżone krzaki, jednak dziewczyna przewidziała jego ruch i pociągnęła go za rękaw.

— To był cios poniżej pasa! — oburzył się mężczyzna.

Nayra zaśmiała szczerze, kochała swojego męża, ale jeszcze bardziej kochała go denerwować.

— Dobra wstawaj, musimy za pół godziny odebrać Setha od kolegi. — stwierdziła podnosząc się ze śniegu i otrzepała swój szal.

Oliver postąpił dokładnie tak samo i złapał Nayre za dłoń, prowadząc do przodu. Zajmowali się tylko Sethem, gdyż Melody postanowiła zostać w szkole wraz ze swoimi znajomymi, to były jej pierwsze święta z daleka od rodziny. Nayra i Oliver oczywiście nie mieli jej tego za złe, lecz nie byli również z tego niezmiernie szczęśliwi, jednak Weasley odziedziczyła coś po matce i lubiła spędzać czas z rodziną. Melody jak i Seth niestety mieli większości genów po Oliverze, który w młodości nie był zbyt rodzinną osobą, wolał raczej spędzać czas sam na sam ze swoim ukochanym hobby.

Nayra trochę nie dogadywała się z Melody, chociaż starała się jak mogła
Nie krzyczała na nią, zawsze była życzliwa i gotowa do pomocy swojemu najmłodszemu dziecku, lecz nie była w stanie zrozumieć że dziewczynka nie jest już małym dzieckiem. Rudowłosa czasami zapominała o tym i martwiła się zbytnio przez co Melody mogła się czuć trochę przytłoczona, jednak to jeszcze nic w porównaniu z panią Weasley, która najchętniej schowałaby swoją wnuczkę do jakiejś szafy i nie wypuszczała, żeby nic jej się nie stało.

      Kiedy już dotarli wraz z Sethem do domu, chłopak wziął rozbieg i rzucił się na kanapę, po czym zaczął relacjonować swój weekend. Seth jak już się rozgadał to nie potrafił przestać, co sprawiało że momentami był denerwujący, jednakże Nayra zawsze go słuchała z uwagą, do samego końca jego opowieści. Zazwyczaj zadawała dużo pytań podczas jego historii, co podobało się Sethowi, czuł że w końcu ktoś go w końcu słucha.

— I wtedy obroniłem ostatnią bramkę podczas gdy szukający złapał złoty znicz i wygraliśmy mecz z Hufflepuff'em! Nie przepuściłem ani jednej bramki! — wykrzyknął podekscytowany aż wstając z kanapy, a jego matka spojrzała na chłopaka z uniesioną brwią. — No może dwie lub trzy... ale co to za różnica? Wygraliśmy! Jeszcze rozegramy parę meczy i puchar będzie nasz. — po skończeniu zdania wepchnął sobie do ust czekoladkę. — A co do meczy to kiedy wasz? Obiecałem chłopakom że ich zabiorę. Bo mogę ich zabrać, prawda?

— Będzie w wakacje i jasne, bierz znajomych, załatwie wam najlepsze miejsca. — odpowiedziała kobieta po czym na jej usta wstąpił uśmiech.

Seth wydał jakiś dźwięk, który miał oznaczać coś w stylu okrzyku radości i rzucił się Nayrze na szyję.

— A kiedy jedziemy do babci? Mam ochotę na jej ciasto. — stwierdził słysząc burczenie w brzuchu.

— Jak jesteś głodny to idź coś zjeść, jedziemy dopiero jutro jakoś popołudniu. — polecił mu Oliver.

— No dobra... — jęknął z niezadowoleniem i udał się do kuchni. — Ale wujek Charlie będzie w tym roku? Chcę usłyszeć o smokach!

Seth widział Charli'ego tylko raz w swoim życiu, mężczyzna bardzo rzadko przyjeżdżał na święta do rodzinnego domu. Był zajęty smokami i pracował przy nich nawet w święta biorąc nadgodziny od swoich znajomych z pracy, przez co był jedyną osobą w rezerwacie na święta.

— A ja nie chce słyszeć o smokach. — powiedziała Nayra, a Oliver parsknął śmiechem. — I z czego rżysz?

— Nie, nic.

— Tak myślałam, a odpowiadając na twoje pytanie to tak, przyjedzie na święta.

Więcej niż Quidditch |Oliver Wood|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz