Rozdział 4

224 11 3
                                    

        Harry siedział rozłożony na długiej na półtora metra kanapie w odcieniu soczystej czerwieni, stojącej w centralnym punkcie ich wspólnego salonu. Białe ściany pokryte były plakatami najbardziej znanych rockowych zespołów do tego stopnia, że dawniej rażąca do granic możliwości biel stała się już niemal niewidoczna dla oka przeciętnego obserwatora. Z niecierpliwością raz po raz chwytał w palce leżący obok poduszki, na której spoczywała jego głowa telefon. Zaklął pod nosem. Wciąż nic. Louis nie dzwonił. Harry poszedł do połączonej z salonem przedsionkiem, urządzonej na czarno kuchni i otworzył lodówkę w poszukiwaniu czegoś, co nadawało by się do przygotowania nawet najskromniejszej kolacji. Spleśniały ser, stare pomidory, zamrożony na kość chleb. To było typowe. Niall jak zwykle zrobił zakupy, a później zjadał wszystko, co było świeże, lecz nigdy jeszcze nie przyszło mu do głowy, by oczyścić lodówkę z psujących się resztek. Harry z niesmakiem zebrał przeterminowane produkty i wyrzucił je do kosza na śmieci, po czym dokładnie umył ręce i osuszył je białym ręcznikiem. Siadając na wysokim stołku w kuchni, zrezygnowany wyjął z kieszeni telefon, który wepchnął tam przed chwilą i zamówił chińszczyznę na wynos. Dokonawszy zamówienia wrócił do salonu, usiadł na kanapie i włączywszy telewizor odłożył pilota na stolik. Jego oczom ukazała się kolejna, tak samo nudna część Teksańskiej masakry piłą mechaniczną. Mimo że nie przepadał za tego typu filmami, tego wieczora było mu wszystko jedno. Głowa przestała mu ciążyć i teraz ból zastąpiło nieprzyjemne, zasysające go od środka uczucie głodu. Czekając na jedzenie, ze znudzeniem obserwował jak morderca w masce w kółko gania jedną z bohaterek po polu tylko po to, żeby rozpłatać ją niebezpiecznie warkoczącym narzędziem. Harry wywrócił oczami i z nudów znów wziął do ręki telefon. Napisał wiadomość do Louisa, jednak gdy ten nie odpowiedział mu przez pięć minut, odrzucił urządzenie zrezygnowany. Nigdy nie musiał długo czekać na odpowiedź, więc widocznie jego przyjaciel musiał być bardzo zajęty. Pewnie dobrze bawi się na randce, przeszło mu przez myśl, co wywołało u chłopaka poczucie irytacji. W tej chwili jednak, utkwiwszy wzrok w jednym z plakatów The Beatles zdał sobie sprawę z czegoś, co znacznie, a nawet wręcz bezwarunkowo krzyżowało wszystkie jego plany. Przecież nie miał portfela. Zerwawszy się z kanapy jak oparzony, ruszył dziarsko w stronę mahoniowych drzwi. Z pokoju dobiegała cicha muzyka klasyczna. Zapukawszy lekko w gładką, drewnianą powierzchnię nie okazał na tyle dobrych manier, by czekać na przyzwolenie. Wszedł do pokoju pomalowanego na ciemnoczerwono, o nieskazitelnie czystych, nie pokrytych obrazami ani plakatami ścianach, z czarnymi, nowoczesnymi meblami. Czasem miał wrażenie, że pomieszczenie przypomina bardziej celę orientującego się w najnowszych trendach w umeblowaniu mnicha niż pokój młodego mężczyzny. Tak czy inaczej, pasował do osobowości właściciela. Jego przyjaciel siedział na łóżku wyraźnie na czymś skupiony. Zakreślał co ważniejsze zdania w podręczniku do teorii muzyki.  Na uszach miał białe słuchawki i dopiero po chwili Harry zorientował się, że to z nich dobiegały usłyszane wcześniej dźwięki.  Brunet o dokładnie przystrzyżonym zaroście nawet nie zauważył jego obecności. Wciąż tkwił pogrążony w swoim świecie nut i liter sprawiając wrażenie kogoś, kto zatracił się w tym zajęciu bez reszty. Harry'ego to nie zdziwiło. On sam często tracił kontakt z rzeczywistością. Rozumiał go czy nie, nie zmieniało to sytuacji, że był w potrzebie.

-Liam – powiedział Harry cicho sprawdzając, czy go usłyszy. Nie usłyszał – Liam – powtórzył głośniej i z większym naciskiem. Bez skutku. Przyjaciel nawet nie drgnął.

Podszedł do chłopaka i dopiero, gdy gwałtownym ruchem ściągnął mu słuchawki z uszu, ten podniósł wzrok i spojrzał mu w oczy przybierając wyraz twarzy kogoś, kto za chwilę dokona zbrodni w afekcie.

-Czego chcesz? – ofuknął Harry'ego ściskając w dłoni ciężki podręcznik. Chłopak wystraszył się, że jeśli szybko nie odpowie mu na pytanie, dostanie nim po głowie. Zupełnie odruchowo przybrał pozycję obronną.

A milion little pieces | 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz