Już pierwsze chwile spędzone przez nich na obozie kempingowym „Spokojna toń" utwierdziły Liam'a w przekonaniu, że rozbijanie namiotu nigdy nie było mu pisane. Nie oznaczało to oczywiście, że poprosił kogoś o pomoc, bo w oczach każdego mężczyzny byłoby to jednoznaczne z podwójnym upokorzeniem. Po zaciętych zmaganiach z nieostrymi kołkami, wybitnie twardym gruntem i stekiem płynących z jego ust przekleństw za każdym razem, gdy namiot upadał, dopiął celu. Udało mu się, co prawda po kilku próbach, lecz nie zdziwi się, jeśli w środku nocy cała mizerna konstrukcja zwyczajnie runie na jego głowę, by pogrążyć bogu ducha winnego chłopaka w nieprzeniknionej ciemności brudnozielonego materiału. Skończył znacznie później niż inni, toteż wycierając ręce o spodnie, dumny ze swojego dzieła ruszył w stronę namiotów przyjaciół. Różnicę dostrzegł niemal od razu. Ich się nie chybotały, wyglądały ogólnie stabilniej i generalnie lepiej. Zajrzał do namiotu Samanthy , gdzie dziewczyna grała razem z Jenny w karty.
-Jak ci poszło? – spytała ściskając w dłoniach tasowaną właśnie talię – myślałam, że nie skończysz do wieczora – Jenny zachichotała, a Sam szturchnęła ją lekko stopą na znak, żeby przestała. Poczuł, że się czerwieni.
-No wiesz – teatralnie zakasłał – raczej całkiem nienajgorszej – podrapał się po głowie, a dziewczyna wyszła z namiotu, by przyjrzeć się efektowi jego nie do końca udanych starań.
– O Bogowie – wybuchła śmiechem tak głośnym, że aż musiała złapać się za brzuch – Panie i panowie, Liam Payne nie potrafi rozbić namiotu!
-Cicho! – chłopak doskoczył do niej i zakrył dziewczynie usta dłonią, lecz ku na szczęście nikt tego nie słyszał – Sam – powiedział cicho zabierając rękę z jej buzi- Pomóż – odchrząknął – Proszę?
-No dobra – sam podciągnęła spodnie i zdecydowanym ruchem podwinęła rękawy bluzki, zawijając je na łokciach. Spojrzawszy na namiot złapała się za głowę – Kto uczył cię wbijać te kołki? Nie odpowiadaj – Liam zagryzł wargi obserwując jak dziewczyna poprawia wszystko to, czego on nie potrafił zrobić. Teatralnym gestem udała, że ociera pot z czoła, po czym opierając ręce na biodrach zdmuchnęła z twarzy kasztanowy kosmyk – wisisz mi przysługę. Nawet nie wiesz, jak ogromną. Spociłam się jak mysz.
-Co tylko chcesz – odparł z wdzięcznością. Miał ochotę przytulić Sam, ale się powstrzymał.
-Co wy tam wyprawiacie? Noc was zastanie! – krzyknęła z namiotu obok Jenny, a oni dostrzegli jak zachodzące słońce zostawia na niebie pomarańczowa poświatę pośród odcieniu fioletu i różu.
-Ma rację – Samantha puściła mu oko – za godzinę ognisko. Weź gitarę. Masz szczęście, że chociaż granie idzie ci lepiej niż rozbijanie namiotu – Jenny spojrzała na nią pytająco, jednak Sam tylko machnęła ręką – Do zobaczenia!
Liam wrócił do swojego namiotu, żeby nastroić gitarę. Nie minęła nawet jedna noc, a on już zawdzięczał Sam swoje być albo nie być. Uratowała go przez całkowitą kompromitacją na oczach wydziału.
***
Ku ogromnemu samozadowoleniu chłopaka, bilans pierwszego dnia spędzonego na kempingu „Spokojna toń" nie składał się z samych strat. Był kiedyś harcerzem i co prawda, nawet jeśli jego przygoda z harcerstwem nie trwała na tyle długo, by nauczyć się rozbijać namiot, w swojej krótkiej karierze skauta opanował do mistrzostwa sztukę rozpalania ogniska. Rach ciach, szastu prastu, krzemień tam, coś innego tu, iskierka, płomień. Brawa studentów, kiedy iskierki przekształcają się w słaby, tlący delikatnie na kilku belkach płomień. Zaczęli dorzucać do niego stare gazety, a w miarę, jak ogień rósł, dokładali gałęzie. Kilku chłopaków poklepało Liam'a po ramieniu, a on zapisując w dziennym bilansie to małe zwycięstwo wstał i obejrzawszy się dojrzał Sam bijącą mu brawo z głośnym okrzykiem.
![](https://img.wattpad.com/cover/34130602-288-k393242.jpg)
CZYTASZ
A milion little pieces | 1D
FanfictionHistoria o tym, jak ludzkie przeznaczenie kształtowane jest przez milion małych zbiegów okoliczności. Losy dwóch dziewczyn splatają się ze sobą, gdy okazuje się, że mają zostać przyrodnimi siostrami. Życie Rosemary Hale było totalną nudą aż do dni...