Rozdział 5

240 11 1
                                    

       Louis wpadł do mieszkania jak burza, czyli z zupełnie typową dla siebie beztroską rozwalając wszystko wokół. Zapaliwszy światło w przedpokoju zauważył, że salon jest zupełnie pusty. Telewizor wisiał smętnie na ścianie wydając z siebie tylko ciche buczenie świadczące o tym, że jest podłączony do kontaktu i działa. Kolejnym dźwiękiem było tykanie zegara. Czyżby wszyscy poszli już spać? Louisa roznosiła energia. Energia, której niewiele brakowało, by rozerwać go od środka. Pragnął zrobić coś szalonego, najlepiej angażując w to całą czwórkę współlokatorów, jednak wiedział, że to musi poczekać. Przede wszystkim obowiązki. Wyjąwszy z kieszeni kurtki portfel Harry'ego ruszył zamaszystym krokiem bujając się rytmicznie do muzyki, która grała tylko w jego głowie w stronę pokoju przyjaciela. Otworzył drzwi nie pukając i zupełnie nie myśląc o konsekwencjach. Zastał  Harry'ego leżącego na łóżku i oglądającego jakiś film na swoim białym laptopie. Miał słuchawki w uszach. Naprawdę nie znosił, kiedy musiał krzyczeć, bo przyjaciele go nie słyszeli, lub posuwać się do rękoczynów wyciągając im słuchawki z uszu. Słuchawki były jego cichymi wrogami stanowiącymi przeszkodę do absolutnego zaangażowania innych we wszystko, co robił. Harry jednak szybko odnotował jego obecność i podniósłszy się do pozycji siedzącej zapauzował film i położył białe, pasujące słuchawki obok komputera.

-Wróciłeś – mruknął przybierając bardzo wymowny wyraz twarzy – Wreszcie – dodał z naciskiem, przez co Louisa ogarnęło lekkie poczucie winy, a należy dodać, że nie zdarzało mu się to często, a nawet prawie w ogóle. Harry był jednak kimś, z kogo zdaniem bardzo się liczył i nie lubił, kiedy przyjaciel był na niego zły – Masz mój portfel?

-Ah, tak – na chwilę jakby zapominając, po co tu przyszedł, potrząsnąwszy głową rzucił mu kwadratowy przedmiot, który Harry złapał w obie ręce – Proszę. Co robiłeś? – próbował zagaić rozmowę, by jakoś złagodzić złość współlokatora.

-Oglądałem Teksańską masakrę piłą mechaniczną, chodziłem bez celu po mieszkaniu i zamówiłem chińszczyznę, na którą nie miałem forsy, więc musiałem pożyczyć pieniądze od Liam'a –rzucił w jego stronę oskarżycielsko krzyżując ręce na piersi.

-Jasne, łapię. Schrzaniłem to, okej? Ale stary, spędziłem najlepszy wieczór swojego życia! – krzyknął z entuzjazmem rzucając się na jego łóżko – Zobacz, ty odzyskałeś portfel, ja poznałem świetną laskę, więc wyszliśmy na plus, nie?- spytał rozentuzjazmowany, jednak Harry w dalszym ciągu nie podzielał jego ogólnego podniecenia.

 -Załóżmy – odparł wciąż nieugięty unosząc brwi. Coś w głębi duszy kusiło go, żeby zapytać przyjaciela o spotkanie. Był ciekawy, ale nie chciał dawać mu tej satysfakcji.

-Ona jest niesamowita – powiedział Louis rozmarzonym głosem i Harry już wiedział, że wcale nie będzie musiał zadawać żadnych pytań, by ten wariat wszystko mu wyśpiewał – Słuchaj, jak ona wygląda! W życiu nie widziałem takiej dziewczyny. Ma fioletowe włosy, takie no... jasne, ale jak podkreślają jej bladą cerę! Jej zielone oczy przypominają pokrytą rosą trawę o poranku i wcale nie piszczała na mój widok! – Harry w wyrazie pozornego znudzenia wywrócił oczami, lecz opis niewątpliwie go zainteresował – Jest vloggerką i próbuje tworzyć własną muzykę – Louis spojrzał na laptop leżący nieopodal – Stary, muszę ci ją pokazać. Jest naprawdę niesamowita.

Harry próbował stworzyć w głowie jej portret i na ile sposobów by nie próbował, za każdym razem był on niewątpliwie intrygujący. Przyglądał się, jak Louis z zaangażowaniem wklepuje w klawiaturę nazwę kanału na Youtube, a następnie przegląda całą listę filmików, na których miniaturkach widać dziewczynę o rzucających się w oczy lawendowych włosach. Harry gwałtownie wciągnął powietrze.

-HeavenlyHell? – przeczytał nazwę kanału teatralnie się krzywiąc – Ona jest emo? Albo jakąś gotką? Stary, kto normalny nazywa tak swój kanał? – starał się robić dobrą minę do złej gry, gdyż momentalnie dotarło do niego, że  nie tylko zaczynał zazdrościć przyjacielowi, ale i żałować, że to on pierwszy nie odebrał telefonu.

-Raczej nie widziałem żadnych śladów żyletki na rękach – odparł Louis patrząc na niego lekko urażony – Nie przesadzaj. Lepiej posłuchaj – przyłożył palec do ust nakazując przyjacielowi ciszę i odpalił jeden z filmików. Gdy obraz dziewczyny znacznie się powiększył, Harry stwierdził, że ma on niewiele wspólnego z jego wyobrażeniami, ale jest niemniej atrakcyjny. Na początku coś mówiła, ale wcale jej nie słuchał. Zawiesił wzrok na jej długich, jasnych włosach o pastelowym odcieniu, delikatnie narysowanych kreskach i długich, zadbanych paznokciach. Była ubrana w biały sweter. Filmik miał dzisiejszą datę. Zdawało się, że i Louis w tym samym momencie zdał sobie z tego sprawę – Musiała nagrać go chwilę temu! – w pokoju było ciemno, co wskazywało niewątpliwie na późną porę nagrywania filmiku. Pokój o spadzistym suficie oświetlały tylko zawieszone przy suficie lampki dające przytłumione, żółte światło.

Hej kochani! Tu HeavenlyHell, tak właśnie, znów ja.  Dziś przygotowałam dla was kolejny cover, ale najpierw chciałabym opowiedzieć wam, jak niesamowitą przygodę dziś miałam!

Harry spoglądał na twarz Louisa z rozbawieniem, ale i towarzyszącą jemu nutą zazdrości. Dziewczyna zakręcała na palcu kosmyk włosów, co wyglądało niezwykle uroczo. Widziałeś? Odczytał z ruchu warg przyjaciela nieme pytanie. Odparł skinieniem głowy na znak, że widział.

Idąc do kawiarni, w której pracuję, znalazłam coś. Oczywiście bardziej przejęłam się tym, że prawie się wywaliłam i jedyne, co przyszło mi do głowy to: O kurwa, co jeśli złamałam obcas? Na szczęście okazało się jednak, że moje buty są całe, a rzeczą, którą znalazłam był...

A milion little pieces | 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz