Niall Horan tkwił w niezachwianym przekonaniu, że do tej pory przeżył wiele nietypowych, zahaczających o niemożliwe dni, a jednak cały jego światopogląd runął niczym domek z kart w momencie, gdy goniąc owiniętą plastrem bekonu piłkę, Darcy wykonał coś na kształt potrójnego salta na oczach Patricii i całej reszty opiekującego się psami zespołu schroniska, w którym blondyn odbywał wolontariat. Pies spoglądał dość nieobecnymi, brązowymi ślepiami na przyglądających mu się ni to z obawą, ni z zachwytem pracowników placówki, którym niewiele brakowało, by zbierać szczękę z podłogi, a jego mina świadczyła o tym, że najwyraźniej absolutnie i niezaprzeczalnie nie miał pomysłu, co dziwnego było w jego wyczynie. A zapewne nie miałby, gdyby ktoś z zebranych mógł potwierdzić, że psi umysł jest w stanie wykonać tak skomplikowane procesy myślowe. Blondyn jako jedyny widząc występ swojego ulubionego pupila zaczął klaskać, po czym podbiegł do Darcy'ego, który już dawno rozprawił się z plastrem bekonu. Nikomu wcześniej nie przyszłoby do głowy, że dzień zabaw z podopiecznymi schroniska na świeżym powietrzu może zaowocować w tak zakrawające o dobry film komediowy niespodzianki.
-Niall? - spytała Patricia zakładając za ucho kosmyk włosów i przyjmując wyraz twarzy świadczący o skupieniu tak ogromnym, że zmarszczki na jej czole przypominały wskaźnik sygnału wifi - Czy ty dałeś temu psu narkotyki?
-Zapewniam cię, że z punktu widzenia prawa byłoby to absolutnie nielegalne - Niall wciągnął ze świstem powietrze - i nigdy nie posunąłbym się do czegoś takiego. Mimo wszystko, Darcy jest psem pasterskim, które generalnie nie należą do najnormalniejszych...
-Dobra - kobieta uniosła dłonie w geście świadczącym, że się poddaje - nie chcę tego słuchać. Zaprowadź Darcy'ego do boksu, a ja postaram się uwierzyć, że każdy przeciętnej inteligencji Border Collie potrafi wykonać potrójne salto.
-A może właśnie jest... - chciał dokończyć słowami niebywale inteligentny, jednak zdał sobie sprawę, że mowa tu o psie, który odskakuje szczekając donośnie przestraszony za każdym razem, kiedy puści bąka, zupełnie jakby zastanawiał się, skąd właściwie pochodzi ten dziwny dźwięk i czy przypadkiem ktoś obok niego nie zdetonował bomby - nieważne - stwierdził Niall pokręciwszy głową i zgodnie z poleceniem przełożonej odprowadził psa do boksu. Darcy, umościwszy się na posłaniu w statki kosmiczne wydał z siebie bliżej nieokreślony, przypominający szwankującą kosiarkę dźwięk, i przeciągnął się po chwili zasypiając. Blondyn westchnął kręcąc głową z niedowierzaniem, po czym oznajmił innym wolontariuszom, że będzie już szedł do domu. Pożegnali go uściskami, miłymi słowami i wszystkimi tymi słodkościami, od których przeciętny, normalnie funkcjonujący facet dostałby ataku torsji.
Jednak nie on. Niall Horan był przez ludzi lubiany, i sam też ludzi lubił, o ile dawali mu do tego jakiekolwiek, nawet szczątkowe, fragmentaryczne powody. Należał do osób pogodnych, cieszących się z życia i traktujących każdy dzień, jakby ten był ostatni. Nie oznaczało to oczywiście, że co rano po wzięciu prysznica przywdziewał koszulkę YOLO w funkcji kamizelki kuloodpornej i skakał z budynku, w żadnym wypadku. Jego korzystanie z życia ograniczało się do robienia rzeczy, na które miał ochotę, a unikanie tych, na które ochoty nie miał, częstym mówieniu ludziom, że właściwie nie są tacy źli i całkiem ich lubi oraz spaniu do późna, przez co zazwyczaj wszędzie się spóźniał ściągając na siebie tym samym gniew współlokatorów i menadżerów. Istniały jednak sytuacje, kiedy przezwyciężał wrodzone, trochę nazbyt często pozostawione bez nadzoru lenistwo i wstawał z łóżka skoro świt. Związane to było głownie z dyżurami, jakie pełnił w schronisku, bo każdy, kto przybył tam chociaż raz wiedział doskonale, że z Patricią się nie zadziera, jeśli chce się znów zobaczyć to miejsce, albo przynajmniej wyjść z niego w jednym kawałku. Blondyn nasunął na nos okulary przeciwsłoneczne i włożył ręce do kieszeni skórzanej kurtki. Miał do załatwienia tego dnia jeszcze jedną sprawę. Choć usposobieniem przypominał potulnego baranka i prędzej wypiłby słoik oleju po frytkach z Mcdonald's niż sprawił komuś przykrość celowo i z premedytacją, bywały też chwile, kiedy zbierał się w sobie i odrzucając otoczkę tego miłego wygłaszał swoje zdanie. Na początku oczywiście absolutnie nikt nie brał go na poważnie, więc blondyn musiał uzbroić się w cierpliwość i odbyć lata praktyki w wyrażaniu negatywnych osądów, zanim ktokolwiek pomyślał, że może on mówić serio. A jednak ów słoneczny poranek, zaliczał się do dni, kiedy na jego barkach spoczywał niekoniecznie miły obowiązek. Przekroczył próg kawiarni zsuwając z nosa okulary. Dostrzegła go ciemnoskóra baristka z dredami i imieniem Christina wypisanym na plakietce, po czym wywróciwszy oczami zawołała jedną ze swoich krzątających się na zapleczu współpracownic.
CZYTASZ
A milion little pieces | 1D
Hayran KurguHistoria o tym, jak ludzkie przeznaczenie kształtowane jest przez milion małych zbiegów okoliczności. Losy dwóch dziewczyn splatają się ze sobą, gdy okazuje się, że mają zostać przyrodnimi siostrami. Życie Rosemary Hale było totalną nudą aż do dni...