Natychmiastowo wszyscy załapali w ręce jakąś broń. Tarczę, pistolet, każdy coś miał. Po za Clintem. Nie miał ze sobą żadnej strzały.
- Hej, hej, ej - odezwała się Sophie już normalnym głosem, odsuwając się jednocześnie lekko w tył. - Tylko spokojnie, odłóżcie tę broń. Ja tylko zadałam pytanie. Więc, wiecie gdzie jest Stark?
Nikt nic nie odpowiedział. Nikt się nie ruszył.
- Okej, no to sama go znajdę - Sophie zeszła z kanapy szybkim krokiem idąc w stronę największych, przezroczystych drzwi i schodów, po których można się było dostać do laboratorium.
- Stój! - odezwał się Kapitan - Pokaż twarz i powiedz kim jesteś - powiedział, ale dziewczyna dalej szła w strunę schodów. - Gadaj kim jesteś!
- Kapitanie - odwróciła się. Trzymała się za kaptur, jakby chcąc upewnić się, że zasłania jej oczy. - Ja tu tylko szukam Starka. Jak mnie będziecie zatrzymywać, to później stąd wyjdę. Także, po prostu dajcie mi iść - wzruszyła ramiona i szła dalej. Kapitan rzucił w nią tarczą. Złapała ją z wielkim zdziwieniem. Za nisko się ceni.
Popatrzyła na tarczę przez chwile, przymierzyła, czy pasuję jej na rękę - oczywiście była za luźna. Nikt nie reagował.
- Nie wezmę. Za duża dla mnie, ale wydaję mi się, że to nie miał być prezent - prawy kącik ust uniósł się w górę. Rzuciła tarczą w Kapitana rozpoczynając bójkę.
Pobiegła w stronę kanapy, aby rozpocząć atak. Tylko Steve z nią walczył, a reszta przyglądała się, jak Rogersa wykańcza dziewczynka wyglądająca na dziesięciolatkę. Dopiero, kiedy upuścił tarczę wkroczyli do akcji. Banner stał i oddychał głęboko.
- Hulk - mówił do swojej zielonej połowy. - Poradzą sobie sami. Nawet nie próbuj zaczynać.
Hawkey'a nie trudno było pokonać. Wystarczyło, że poraziła go prądem po brzuchu, a on już zwijał się z bólu. Kapitan walczył nieco dłużej. Na chwilę obecną została tylko Wanda i Natasha.
Rosjanka spojrzała się na nią. Wdowa stała na stole i była gotowa do ataku. Sophie jednak zawahała się przez chwilę. Naprawdę nie chciała z nią walczyć. Wolała jej podziękować, za to, że ją znalazła i wzięła do Czerwonego Pokoju. Wycelowała w nią swoim gadżetem, a on z daleka poraził ja prądem. Maixmoff, która do tej pory tylko przyglądała się walce zaczęła używać tej swojej magii. Sophie, podczas pomiatania nią od sufitu do podłogi, zapytała się:
- Wiedźma? Czarodziejka? Czy po prostu z Rosji?
Wanda uśmiechnęła się lekko słysząc to, co powiedziała nastolatka. Sophie w ułamek sekundy, gdy Wanda przestała nią pomiatać również wystrzeliła w nią prądem, po czym podbiegła, kopnęła w żołądek, uderzyła w twarz i pociągnęła za włosy w tył.
- Przepraszam, przegięłam z tymi włosami - odezwała się, patrząc w oczy leżącej na podłodze brunetce. Odwróciła się. Wtedy zobaczyła, że Natasha znowu stoi na stole i czeka na atak. - Nie chce z tobą walczyć, ale chyba nie mam wyboru.
Wbiegła na stół i obie zaczęły się bić. Obie były szkolone w Czerwonym Pokoju, miały podobne techniki. Natasha popchnęła Sophie, przez co nastolatka upadła na podłogę. Kaptur odsłonił jej twarz. Gdy już upadła, otworzyła oczy.
- Czy ja cię powinnam znać?- spytała Natasha.
- Całkiem możliwe - odpowiedziała Sophie wstając z podłogi.
- Już kiedyś widziałam takie oczy...
Sophie w tym momencie założyła z powrotem kaptur, po czym poraziła ją prądem kilka razy i uderzyła ją w żołądek.
- Ej, co to ma być?! - do pokoju wszedł Tony, nie zauważając, że dziewczyna w bluzie nie jest jedną z nich - Pijecie aż do śmierci beze mnie?
- Do śmierci, to ja Cię zaraz doprowadzę! - krzyknęła Sophie odwracając się i rzucając do ataku na Starka.
Kilka razy strzelała w niego prądem, ale udało jej się trafić tylko raz - w lewą dłoń. Dalej atakowała już rękoma. Stark zawołał Jarvisa, a po chwili zbroja Iron-mana leciała w kawałkach w stronę Tony' ego. Sophie niektóre z nich odkopywała, inne raziła prądem. W gruncie rzeczy nic nie doleciało. Tony patrzył się chwilę na dziewczynę przestraszony. Mógł wezwać inną zbroję, ale wiedział, że dziewczyna i tak to odeprze. Próbował walczyć z nią wręcz, ale mówiąc szczerze, nie wychodziło mu to. Nastolatka uderzała w niego bardzo agresywnie i szybko. W końcu Stark przewrócił się na podłogę.
Przykucnęła kolanem na jego żołądku, a potem waliła pięścią prosto w jego twarz. On już się nie ruszał, ale jeszcze nie omdlał. Z paska ukrytego pod bluzą wyciągnęła znak Czarnej Wdowy, który działał jako wysycasz każdego rodzaju energii z każdej rzeczy, do której tylko się przyczepił. Położyła go na reaktorze łukowym, a znak automatycznie przyczepił się jak naklejka wyciągając energię. Sophie wróciła do naparzania Tony' ego w twarz, a gdy miała zadać ,,decydujący cios" ręka jej zesztywniała. Patrzyła na superbohatera, który bladł na zakrwawionej twarzy. Trzymała zaciśniętą mocno pięść przy swojej twarzy, ale coś ja blokowało - emocje. Serce zaczęło bić jej nieco mocniej. Jedna łza, która nie pojawiła się na jej twarzy od kilku lat powoli spływała po policzku.
- Do jasnej cholery! Jeszcze tu wrócę - krzyknęła wstając i kopiąc Starka w krocze. Pobiegła do windy i zjechała na dół. Emocje ją rozszarpywały. Nie była w stanie go zabić. Może w głębi duszy nie chciała się go pozbyć, a raczej przybliżyć do siebie, aby byli rodziną? Nie wiadomo. Wyszła z Avengers Tower w wielkiej złości. Nie takie były jej plany. Nie do końca też rozumiała, co się stało. Dlaczego się zawahała? To ona była tą, która nigdy nikogo nie oszczędzała, a w szczególności największego wroga.
Wróciła do sklepu, z którego wzięła bluzę, odłożyła ją i pobiegła do Wdów, które wciąż były na misji. Podeszła do Midge i zapytała:
- Pytały się coś o mnie? - koleżanka tylko zaprzeczyła ruchem głowy. Dalej już walczyły. Po powrocie Sophie poszło im znacznie łatwiej. Skończyły swoje zadanie pozostawiając trupy na terenie całej podziemnej bazy. Wyszły z bazy w biegu pędząc do miejsca, w którym umówiły się na odbiór z ziemi. Z niewidzialnej Czerwonej Sali spuszczono liny, a po chwili Wdowy znalazły się na statku.
- Co narobiłaś i gdzie twój znak na pasku? - spytała Midge. Sophie tylko się na nią spojrzała, potem na pasek i klepnęła się ręką w czoło.
- Będę miała totalnie przerąbane - odpowiedziała, nie dodając nic więcej.
CZYTASZ
Sophie: Spójrz mi w oczy || Marvel fanfiction
FanfictionOna chciała tylko dobrej zabawy. Nie spodziewała się, że po jednym wieczorze ze Starkiem rodzina się od niej odwróci, bo kobieta zaszła w ciąże z egoistycznym miliarderem, który już po jednym dniu zdążył o niej zapomnieć. Córka kelnerki po dwóch dn...