Posłuchaj mnie Spider-menku

693 35 3
                                    

Kolejnego dnia nie spóźniła się do szkoły, a nawet była za wcześnie. Była to oczywiście okazja, żeby zobaczyć, co zrobi Peter. Weszła do budynku dwadzieścia siedem minut przed rozpoczęciem pierwszych lekcji. Skradając się do szafek, zobaczyła, że stoi tam Parker. Grzebał w szafce Sophie. Nic na szczęście nie znalazł, bo dziewczyna zabrała wczoraj wszystko, co tylko nie powinno się ukazać. Poszła do łazienki. Zadzwoniła do Starka.

- Mam szpiega - powiedziała szybko na kamerce do Tony'ego. - Peter Parker z mojej klasy. Ciągle się na mnie gapi, a przed chwilą grzebał mi w szafce. Uprzedzając pytanie, nic tam nie mam.

- Czekaj, czekaj, czekaj. Powiedziałaś Parker? - spytał Tony z wyraźnym zdziwieniem.

- Tak, znajdź coś na niego, to go złapie i mu przygadam. Może się odczepił.

- Znam go. Fajny chłopak. Pomagam mu trochę. Jest Spider-manem. (Wyobraźcie sobie, że Peter był Spider-manem już w 2014/2015 roku, a Tony znalazł go jeszcze przed Ultronem i dał mu ten strój, który ogólnie dał mu w Civil War) Możesz to wykorzystać, ale nie mów mu kim jesteś. Kiedyś zapewne i tak się skapnie, ale może ktoś was usłyszy.

- Serio, Parker to jakiś Spider-man? - parsknęła.

- Tak, ale niezły jest.

- No dobra, to dzięki. Idę.

Rozłączyła się i poszła do szafki, od której Peter zdążył odejść. Włożyła tam z powrotem prawie całą broń i poszła z plecakiem pod klasę. 

- O, Sophie, hej jesteś już? - spytał Peter. Widać było, że minę zaskoczenia ma taką samą co Tony. Chyba wiele ich łączyło.

- Tak, a co? Boisz się mnie? - zapytała, po czym odwróciła się w stronę nadchodzącej Michelle.

- O, przegrywy - powiedziała i stanęła obok Sophie.

- Hej, Michelle. Chcesz coś? - spytała Sophie.

- Ta, mów na mnie MJ. To dziwne, jak ktoś używa twojego pełnego imienia.  

Siedzieli po tym we trójkę w ciszy. Sophie chciała poczekać na odpowiedni moment, żeby skarcić Petera. Potem przyszła reszta klasy. Zadzwonił dzwonek. Zaczęła się lekcja.

Zaraz kończył się Hiszpański. Już ta godzina, gdzie mieli się spotkać w jakieś starej fabryce. Zadzwonił dzwonek, a Sophie poszła szybko do szafki. Do kieszeni w bluzie schowała wszystkie gadżety. Kierowała się powoli w stronę wejścia na dach, ale po drodze coś ją zatrzymało. No tak, Peter! Jeszcze musi to załatwić. Zauważyła go, akurat gdy gadał z Liz. Widocznie chciał ją poderwać. Podeszła do nich i położyła Peterowi dłoń na lewym ramieniu.

- Hej Liz, będziesz miała coś przeciwko, gdybym ukradła na chwile Parkera? - powiedziała to sztucznie się uśmiechając. 

- Ee... Nie, pewnie, gadajcie sobie - odpowiedziała nieco zmieszana i poszła. 

- Co ty... - Peter chciał coś powiedzieć, ale Sophie zaciągnęła go mocno za rękę w jakiś zakątek i popchnęła go na ścianę. Nie za mocno, żeby nic mu się stało, ale jego i tak zabolały plecy - Ała! Co ty robisz?! Nie widziałaś, że byłem zajęty?

- Nieudolnym  podrywaniem Liz? Proszę Cię - powiedziała. Parsknęła, a jej lekki sztuczny uśmiech zszedł jej z twarzy. Natychmiast zrobiła poważną minę i kontynuowała. - Posłuchaj mnie Spider-menku. Nie wtrącaj się w moje życie - przybliżyła się nieco w jego stronę, a dłoń oparła o ścianę obok jego twarzy, na znak, że nie żartuję. - Widziałam, że grzebałeś dzisiaj przy mojej szafce, ale nic tam nie znalazłeś, bo nic tam nie było. Widzę, jak się na mnie podejrzanie gapisz. Ja to wiem, dlatego każe Ci przestać. Ma to Cię nie obchodzić, co robię, czemu mogę wychodzić kiedy chcę. NIC masz nie wiedzieć, więc nic wiedzieć nie będziesz, zrozumiano?

- Skąd wiesz, że jestem... - zająkał się Peter. - Spider-manem?...

- Nie o tym teraz mówię - spojrzała się na niego jeszcze groźniej niż wcześniej. Kopnęła go w kroczę, a on się zgiął w pół. Stęknął. - Pytam się, czy zrozumiano?!

- Tak, tak...

- No, mam nadzieję. Jak jeszcze raz Cię przyłapię przy węszeniu, to obiecuję, że nie spotka Cię nic dobrego.

Poszła, zostawiając Petera przy ścianie. Zniknęła w tłumie, a gdy zadzwonił dzwonek szybko wyszła na dach. Udała się do opuszczonego magazynu.

Boże... Skąd ona się wzięła?myślał Peter w drodze powrotnej do domu. Na bank coś ukrywa. Nawet Flash nigdy mi tak nie przyłożył. No i skąd ona wiedziała, że jestem Spider-manem?  Przecież ukrywam to najlepiej jak mogę. To bez sensu... Jacie, mam nadzieje, że nikomu nie powie. Muszę z nią pogadać. 

Na misji działo się to samo, co ostatnio. Pokazali broń, znowu szef na nich nawrzeszczał, facet chciał przełożyć kupno broni... Ale jedna rzecz się zmieniła. Byli jakby dyskretniejsi? Dodatkowo przybyli z dwoma nowymi ludźmi, a oni stali i rozglądali się dookoła, szukając czy nikogo tam nie ma. Sophie jednak dobrze się ukrywała. No prawie. Dopiero pod koniec, gdy wszyscy wsiadali już do wozu, jej but odkleił się od ściany i zsunął lekko w dół. Poleciało za nim trochę piachu, kurzu i farby. Na szczęście nic nie zauważyli. Przynajmniej ona tak myślała. Tak naprawdę wiedzieli, że ktoś tam był, więc zostawili tam małe kamery, robiąc to w taki sposób, aby nie było tego widać, np. wiązali buta i zostawili na podłodze, oparli się o ścianę i przykleili. Gdy tylko odjechali, Sophie ukradkiem wyszła z budynku i pognała za ciężarówką. Na jej nieszczęście, jedna z kamer uchwyciła kawałek jej twarzy - małą bliznę na nosie, która została tam po walce z Wdowami kilka tygodni temu, oraz te nieszczęsne fioletowe oczy. Rzadko kiedy spotyka się osobę, z takim kolorem tęczówek. 

Gdy szef wrócił do domu wyświetlił na laptopie zdjęcie z kamer. Liz szła do kuchni i podpatrzyła, co jest na tym zdjęciu.

- Co tak dumasz nad zdjęciem Sophie? - spytała dziewczyna.

- Jakiej Sophie? - zapytał szybko odwracając się w jej stronę.

- Taka jedna Sophie, chodzi ze mną do klasy. Jest nowa. Też ma takie oczy, brązowe włosy i cała jest w bliznach. Nie chcę nawet wiedzieć po czym, biedaczka. 

- Biedaczka, faktycznie - powiedział zamykając laptopa.

- Więc, po co Ci jej zdjęcie? - spytała jedząc płatki z mlekiem.

- Eee... Nie wiem, Will wysłał mi to zdjęcie, a potem zaczął coś pisać, ale jeszcze nie rozumiem o co mu chodzi. Pewnie miał wysłać do syna, czy mu się podoba. Szuka mu dziewczyny - skłamał.

- To niech lepiej mu jej nie proponuję. Jest strasznie dziwna. Nauczyciele pozwalają jej wychodzić z klasy kiedy tylko chce, bez żadnego słowa. Pakują jej rzeczy, a ona jak gdyby nigdy nic wraca po godzinie, dwóch albo nawet trzech. Dzisiaj tak zrobiła. Przerwała mi rozmowę z Peterem, bo coś od niego chciała, a potem zniknęła - Liz miała coś mówić dalej, ale po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Pobiegła zobaczyć kto. W drzwiach stała Betty. Poszły do pokoju na górze, a tata Liz zadzwonił po swoją ekipę i spotkali się w tajnym magazynie. Opowiedział im wszystko.

Sophie: Spójrz mi w oczy || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz