2 godziny później
- Sophie, idziesz ze mną, natychmiast - powiedział Dreykov przerywając trening Wdów. Wszystkie dziewczyny wyczuły w jego głosie złość albo rozczarowanie. Nie odważyły się spojrzeć na jego minę oraz wychodzącą z sali koleżankę.
- Tak jest, szefie - odpowiedziała dziewczyna.
Szli we dwóch pustymi korytarzami do biura starca. Nerwowo zaciskał dłonie w pięści, a ona podgryzała wargę.
- Zacznę od tego, jak ta rozmowa powinna wyglądać - zaczął. Odchrząknął i mówił udawanym głosem. - Sophie, gratulacje. Jak zwykle misja poszła świetnie. Jestem taki dumny, że bla bla bla - wrócił do swojego niskiego tonu. - Dwie godziny temu skończyłaś misję wraz z siedemnastoma innymi Wdowami. Jako jedyna nie oddałaś w całości swojego sprzętu. Powiesz mi, gdzie on jest?
- Musiałam go gdzieś zgubić - odpowiedziała niepewnie. Doskonale wiedziała gdzie on jest. W tamtej chwili zaczęła żałować, że udała się do Avengers Tower. Natasha zobaczyła jej twarz i jeszcze stwierdziła, że skądś ją kojarzy, a na reaktorze Tony'ego zostawiła broń wyraźnie mówiącym o tym, że Sophie jest Wdową z Czerwonego Pokoju. Teraz Avengers już wiedzą, że Pokój wciąż istnieje i zapewne będą próbować go zniszczyć. Najgorsze dla niej było to, że Stark mimo wszystko nie zginął w jej oczach.
- Zgubić?! Czy ty sobie ze mnie żartujesz?! - krzyczał Dreykov, uderzając dłońmi o stół.- Zaraz go namierzę. Zobaczymy gdzie jest. I jeżeli się okaże, że ,,zgubił" Ci się w bazie wojskowej to przyrzekam, że Wdowy będą na tobie testować nową wyrzutnie rażącą prądem!
Sophie odsunęła się bliżej okna i ustawiła swoją jedyną broń na atak wysoko dźwiękowy. Rozbiłby szybę, a ona mogłaby wtedy wyskoczyć. Na wyświetlaczu Dreykov'a widziała, jak mała kropeczka oznaczyła na komputerze Avengers Tower.
- Chcesz mi to jakoś wytłumaczyć? - zapytał spokojnie, wzywając do siebie trzy starsze Wdowy.
- Ja... No bo... Więc tak... Bo ja... - próbowała coś powiedzieć Sophie.
Do sali weszły trzy Wdowy, a Dreykov rozkazał złapanie jej i zabranie na salę próbną. Oczywiście, mógł ją też po prostu zabić już teraz ale wolał się nacieszyć jej bólem, a potem jak gdyby nigdy nic zmusić ją, do dalszych misji i treningów. Nastolatka włączyła broń. Rozległ się hałas pękającej szyby oraz tego okropnego urządzenia, przez co Wdowy i Dreykov odwrócili się tyłem i zatkali uszy. Po chwili znowu spojrzeli się w stronę okna.
- Gońcie ją! - krzyknął.
Wdowy wyskoczyły z okna i zaczęły celować w Sophie. Ona również do nich strzelała, jedną udało jej się trafić, ale potem zeskakiwały kolejne Wdowy ze statku, tym razem z jej rocznika. Spojrzała się w dół i zobaczyła, że zbliża się ku ziemi. Chciała odpalić spadochron, ale szef organizacji zaczął blokować wszystko, co miała ze sobą z Czerwonego Pokoju. No cóż. Jakoś da sobie radę i bez spadochronu. Zgięła nogi w kolanach i wylądowała na ziemi obijając się i robiąc przy okazji kilka fikołków. Wstała i pobiegła w stronę lasu. Chciała strzelić we Wdowy, ale już i to miała zablokowane. Po prostu uciekała. Po jakimś czasie i Wdowom skończył się prąd do strzałów, więc musiały zacząć walczyć na pięści. Przyspieszyły bieg, a Sophie wspięła się na najwyższą choinkę jaką miała niedaleko siebie. Kilka Wdów zaczęło na nią wchodzić, a wtedy nastolatka z niej zeskoczyła, upadając na cztery Wdowy. Uciekała dalej. Kilka Wdów miało również problem z zejściem z drzewa. Zostało ich z dziesięć. Sophie zatrzymała się, aby je pokonać. Biły się, ale Sophie miała przewagę. Powaliła je wszystkie i udało jej się wyjść z lasu, a tam zastała...
Avengers Tower
- Tony! - krzyknęła Natasha widząc umierającego przyjaciela. Obolała zeszła ze stołu. Podeszła do Starka na kolanach, ściągnęła mu wyciągacz prądu z reaktora. Trzymając go w dłoni położyła się na podłodze obok Tony'ego.
Po 20 minutach wszyscy wstali, zmęczeni, cali w bólu, ale siedzieli na kanapie patrząc na znak Czarnej Wdowy.
- To nie jest twoje, tak? - spytał Steve.
- Nie, za moich czasów nie było takich zabawek - odpowiedziała Nat. - Ale chyba wiem do kogo należy.
- Miała fioletowe oczy... - powiedzieli Tony i Natasha w tym samym czasie. Spojrzeli na siebie.
- Znasz ją Stark? - spytał Rogers.
- Tak, a przynajmniej powinienem - zaczął. - Kiedyś przespałem się z taką blondyną. Miała identyczne oczy, co ta wariatka. Jeżeli dobrze pamiętam, napisała mi list, że chce popełnić samobójstwo. Myślę, że to może być ona. Ty ją pewnie znasz z Czerwonego Pokoju - skierował to zdanie na rosjanki.
- Przeze mnie jest Wdową - wszyscy się na nią spojrzeli z wielkim zdziwieniem. To, że Tony mógł mieć dziecko ich tak nie zaskoczyło, ale że Nat zrobiła z kogoś Wdowę było bardziej zadziwiającym faktem. - Jedyna nie płakała, gdy zrobiliśmy strzelaninę w sierocińcu. Wzięłam ją do Czerwonego Pokoju. Potem widziałam ja raz, czy dwa...
- Musimy ją w takim razie znaleźć. Wiecie, ona może tu wrócić i tym razem uda jej się nas zabić - odezwała się Wanda.
- Raczej zabić mnie, to o mnie jej chodziło - stwierdził Stark. - Jarvis, byłbyś w stanie ją w jakiś sposób namierzyć? Nie wiem, po ubraniu ją wyśledzić?
- Tak jest panie Stark - odezwała się sztuczna inteligencja. Po chwili wykonał zadanie Tony'ego. - Poszła do małego sklepu odzieżowego. Weszła przez okno, wyszła bez bluzy już drzwiami. Dalej pobiegła do ukrytej bazy wojskowej. Po pół godzinie wyszła stamtąd z grupą innych dziewczyn. Dalej biegły do jakiegoś lasu przy brzegu oceanu. Potem weszła z tymi dziewczynami po linie i zniknęła w chmurach. Czy coś jeszcze mogę dla pana zrobić?
- Nie Jarvis, to już wszystko - powiedział Stark.
- No dobra, to musimy tam pójść, może na coś natrafimy - odezwał się Clint.
- Barton ma rację, nie możemy tego tak zostawić - powiedział Rogers.
- Dobra, ale dajcie mi z pół godziny - odezwała się Wanda - wciąż mnie wszystko mrowi. A co ty na to Stark? Natasha?
- Myślę, że powinniśmy tam pójść. Przy okazji może dowiemy się gdzie jest Czerwony Pokój i tym razem go zniszczymy. Ale masz racje, odpocznijmy chwilę. W tym stanie nie damy rady nic zrobić. A ty co myślisz Tony? - powiedziała Nat.
- Jarvis, śledź tamto miejsce - odezwał się Stark po chwili namysłu. - A mi dajcie godzinkę. Czuję się jakbym miał zawał, albo gorzej. Jak Jarvis coś zauważy, da nam znać i pójdziemy.
Minęło trochę ponad godzinę, gdy Jarvis zauważył szkło spadające w las. Poinformował o tym Tony'ego.
-Dobra, szybko, idziemy! - krzyknął zakładając zbroję. - Ja z Wandą podlecimy. Natasha, Kapitan i Clint - weźcie sobie motory. A no i Steve, weź tą tarczę znajdź, albo poproś Jarvisa. Jak wolisz. Wanda, lecimy.
- Nie trzeba mnie o nic prosić - oznajmiła sztuczna inteligencja. Jedna ze ścian budynku wysunęła metalową łapę i wzięła tarczę leżącą na chodniku przy wieży.
CZYTASZ
Sophie: Spójrz mi w oczy || Marvel fanfiction
FanfictionOna chciała tylko dobrej zabawy. Nie spodziewała się, że po jednym wieczorze ze Starkiem rodzina się od niej odwróci, bo kobieta zaszła w ciąże z egoistycznym miliarderem, który już po jednym dniu zdążył o niej zapomnieć. Córka kelnerki po dwóch dn...