Załatwię ci cały wieczór grania z Kapitanem w scrabble

437 29 8
                                    

- Ehhh... Porozmawiam z nią o tym na osobności. Proszę, to pieniądze na leczenie - powiedział Stark i zostawił na biurku tysiąc dolarów. Wstał i wyszedł z gabinetu, za nim Sophie. - Nie chcesz ze mną rozmawiać, nie ma sprawy, ale błagam Cię, nie każ mi tutaj przyjeżdżać. 

- Ja Cię tu nie zapraszałam. I zapomniałeś okularów i kaptura założyć - powiedziała, zdając sobie sprawę, że wszyscy uczniowie na korytarzu szepczą między są patrząc się na ich dwójkę.

- Wiem, ale będą mnie tu wzywać za każdym razem jak zrobisz coś gorszego, nad czym już nie mają kontroli. Musiałaś mu połamać nos, czy co ty tam zrobiłaś?

- Nic mu raczej nie złamałam. A nawet jak tak, to nie moja wina - Tony parsknął słysząc te słowa. - No co, taka prawda. Chciałam go uderzyć pięścią w policzek, ale on się odsunął no i tak jakoś wyszło... Czym ty przyjechałeś? Zapomniałeś, że miałeś nie okazywać... siebie? - powiedziała Sophie, gdy po wyjściu ze szkoły zobaczyła granatowy, sportowy samochód.

- E tam, jeździłem lepszymi. To tylko Mercedes AMG Project One. Mówią, że to najdroższy sportowy samochód świata, ale już nie pamiętam za ile milionów go kupiłem. 

- Milionów? Ty naprawdę nie masz na co wydawać pieniędzy?

- Oczywiście, że mam. Na samochody na przykład.

- Nie byłbyś sobą, jakbyś chociaż raz nie podkreślił, że jesteś bogaty - powiedziała, otwierając drzwi od Mercedesa ze strony pasażera.

- Ej, ej, ej, ty dokąd się pakujesz? - zapytał ze zmarszczonym czołem, wymachując palcem.

- Mogę pojechać autobusem, jak Ci przeszkadzam.

- Zostajesz w szkole. To, że trafiłaś na rozmowę u dyrektora nie oznacza, że wracasz do domu. Właściwie to się dziwie, że nie kazał ci iść do kozy.

- Bał się.

- Nie dziwię się. Jesteś straszna. A teraz wysiadka. Już.

- Zachowaj te żarty na później.

- Nie żartuje.

- I ty się dziwisz, że...

- Słuchaj. Mam to w nosie czy się teraz na mnie obrazisz czy będziesz się wykłócać. Wyjdź wcześniej, a załatwię Ci cały wieczór grania z Kapitanem w scrabble. Uwierz mi, nie warto.

Wsiadł do samochodu i odjechał, a ona stała na parkingu wpatrując się w ulicę, na którą przed chwilą wjechał. Po chwili słychać było odgłos dzwonka. Mimo, że groźba Tony'ego nie wydawała się jakaś wielce straszna, stwierdziła, że nie ucieknie. Pospiesznie udała się w stronę sali od hiszpańskiego. Wszyscy czekali na nauczycielkę pod klasą. 

- Zmarł? - zapytała Michelle stojąc za Sophie.

- Zależy o kim mowa - odpowiedziała.

- O trenerze chłopaków.

- Nie. Ja go tylko zdzieliłam pięścią w twarz. Za słabo, by go zabić. 

- Czyli się da?

- Oczywiście. Zabić kogoś można na milion różnych sposobów. Jakbym przyłożyła w czoło z nieco większą siłą to byłaby szansa, że coś mu się stanie. Na przykład chwilowe zemdlenie, częste bóle głowy. A jakbym walnęła go z całej siły to może przechyliłby się do tyłu, uderzył głową o krzesło, a że są nieco twarde, to mogłabym mu w ten sposób uszkodzić część czaszki. Operacja na tyle kosztowna, że jego wypłata, jaką łącznie dostał od początku pracy w szkole by mu nie starczyła. 

- Ciekawie to brzmi moja droga - odezwała się za nią nauczycielka. Sophie nawet nie zorientowała się, że kobieta przyszła w trakcie połowy jej wypowiedzi, więc usłyszała, o czym mówi, co oczywiście nie zadowalało większość dorosłych. - Mam tylko nadzieję, że na mnie nie obmyślisz zabójczej taktyki, jak wezmę Cię odpowiedzi.

Klasa w ciszy siadała na swoich miejscach. Sophie zostawiła plecak przy biurku i podeszła do nauczycielki. Wszyscy czekali, jak jej pójdzie.

- W tej klasie, w jakiej już jesteście odpowiedzi ustne zawsze są w języku Hiszpańskim. Dasz radę? - zapytała się nauczycielka.

- Tak, to nic trudnego.

- Skoro tak... - nauczycielka zaczęła zadawać Sophie proste pytanie, na które ona od razu odpowiadała. Ten język miała opanowany do perfekcji.

- Uczcie się od niej. Jeden język obcy opanowany do perfekcji - zakończyła nauczycielka.

- Właściwie to mówię w pięciu językach, ale rozumiem, że pani nie wiedziała - pochwaliła się szeptem. Po co? Wzbudzanie szacunku u innych, nie licząc nastolatków, których zdążyła znienawidzić, było dla niej bardzo ważne.

- Jak to w pięciu? - zapytała się Liz, jako jedyna słysząc co powiedziała, po czym szybko zakryła usta. 

- Normalnie. Angielski, Polski, Niemiecki, Rosyjski, Hiszpański. Kiedyś jeszcze była łacina, ale miałam cztery lata, więc już nie pamiętam - powiedziała i usiadła przy swojej ławce. 

Na zajęciach jeszcze nigdy nie było takiej ciszy. Nikt nie chciał się ośmieszyć. 

Potem były jeszcze trzy inne lekcje, które zleciały wszystkim bardzo szybko. Ostatnia była chemia. Uczniowie czekali pod klasą ponad siedem minut, a nauczycielka się nie zjawiała. Po chwili zjawił się dyrektor i powiedział, że klasa kończy godzinę wcześniej, ponieważ pani pojechała do ortodonty. Wszyscy oczywiście się ucieszyli i wybiegli ze szkoły. Sophie jednak powolnym krokiem kierowała się w stronę wyjścia. Wyszła za teren. Udała się w stronę przystanku, gdy jej uwagę zwrócił chłopak ubrany cały na czarno czający się na drzewem. W momencie spojrzenia na niego, ten odwrócił się tyłem. Nastolatka weszła do parku, a chłopak wtedy zaczął uciekać w przeciwnym kierunku. Biegł strasznie szybko, widać było, że zapewne jest jakimś sportowcem. Tak czy siak, stwierdziła, że nie ma co go gonić. W wieży sprawdzi na kamerach kto to był, a odkąd Jarvis jej pomaga, idzie dwa razy szybciej. Może akurat coś uchwyciło jego twarz. 

Niestety, lecz przez nieznajomego mężczyznę i chwilowe opóźnienie Sophie zauważyła tylko jak jej autobus właśnie przejeżdża obok niej, ochlapując ją wodą z kałuży. No cóż, teraz będzie szła kilkanaście kilometrów mokra. 

Sophie: Spójrz mi w oczy || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz