Jestem za

399 25 3
                                    

- Stark zwołał... - zaczęła Natasha wchodząc do pokoju nastolatki. Zobaczyła, że pod drzwiami nagle znalazła się żyletka ubrudzona krwią. - Rany, Sophie, trzeba z tym coś zrobić!

Rosjanka podbiegła do dziewczyny, żeby zobaczyć jak dużo plastrów trzeba. Niestety, plaster nie wystarczy. W jej rozcięte rany ktoś śmiało mógł by włożyć kciuka, bo były takie szerokie. Krew wypływała bardzo szybko. Nat weszła do łazienki, wzięła całą rolkę papieru i wróciła do dziewczyny. Przyłożyła kilka kawałków do rozciętej skóry i kazała jej trzymać. Schyliła się pod łóżko, gdzie leżała apteczka. Wyciągnęła z niej bandaż i przygotowała do owinięcia wokół jej dłoni.

- Nie mów mi, że nie wiedziałaś, że masz apteczkę pod łóżkiem? - zapytała, widząc dziwne spojrzenie nastolatki, która z każdą chwilą bladła coraz bardziej.

Nacięcia na ręce zostały zabandażowane, ale krew i tak się lała, wiec trzeba było jeszcze włożyć pod spód trochę papieru.

Sophie wzięła łyka soku. Brała głębokie oddechy próbując się uspokoić.

- Jest Ci ciężko, rozumiem. I wiem, że w Pokoju tak robili, co podobno miało pomóc się ogarnąć, ale tutaj ta zasada nie istnieje. Płacz ile chcesz, krzycz ile chcesz, śmiej się ile chcesz.

- Nat... Ja naprawdę bym chciała od tak wszystko zostawić i po prostu się szczerze uśmiechnąć, ale... - spojrzała na maskę, która była lekko ubrudzona krwią i znowu serce mocno jej się zacisnęło. - Obiecał mi, że zawsze mi pomoże i mogę mu się wygadać w każdej chwili, ale jego już nie ma... z mojej winy.

- Tony zebrał jakieś ważne spotkanie w salonie. Myśli, że powinno Cię to obchodzić, bo bardzo mu zależało, żebyś też przyszła - powiedziała Natasha wstając z łóżka. Sophie podążyła za nią.

W salonie siedzieli wszyscy, po za Tony'm, który wciąż coś jeszcze majstrował z Jarvisem i Bartonem, który wyjechał z powrotem do rodziny. Wzrok wszystkich od razu spoczął na lewej ręce nastolatki, na której widniał bandaż.

- Tak wiem, nie powinnam - powiedziała, uprzedzając wszelkie pytania. - Po co to spotkanie?

- Całą noc szukałem i znalazłem! - wykrzyczał Tony wbiegając do salonu z tabletem w ręku jak poparzony. - Może to nie jest dowód, ale możliwe, że Peter żyje.

- Tony... - zaczął Steve.

- Teraz ja mówię, daj mi skończyć - odpowiedział, po czym kontynuował. - A więc tak, mam kilka rzeczy. Miejsce, w którym zlokalizowałem zniszczenie nadajnika jest położone o jakieś 170 km od tamtego magazynu. Wiem, on przecież może się przemieszać, ale myślę, że by nie zdążył. Pomiędzy jego ,,śmiercią" a zepsuciem nadajnika była różnica dwudziestu minut, a przypominam, że on nie ma żadnego dopalacza, tak jak ja. Dodatkowo obraz z jego maski zarejestrował postać jakieś grubej kobiety, twarz niestety nie do rozpoznania, jednakże wiem, że to ona zdjęła mu maskę, a potem ją spaliła jak gdyby nigdy nic. Zostało to zrobione chwilę przed zniszczeniem nadajnika i w tym samym miejscu. Myślę, że może on tam jest. Możemy tam pojechać, przynajmniej zobaczyć, nie traćmy nadziei. A teraz proszę, jakieś pytania albo sugestie.

- Przez całą noc znalazłeś tylko to? - zapytała Wanda.

- A ty zrobiłabyś coś więcej, hm? Proszę bardzo, może spróbujesz i znajdziesz coś ciekawego.

- Skoro możliwe, że Peter jednak żyje, to kim w takim razie był Spider-man z magazynu? - zapytała Sophie.

- Nie wiadomo, ale to nie jest teraz takie ważne.

- Jak nie jest teraz ważne? - oburzyła się nastolatka. - Wychodzi na to, że opłakuję nieznajomego faceta, bo myślę, że to Parker. A po za tym, ten ktoś naprawdę zginął. Rozumiem, że Pete jest Ci bliski, ale tamta osoba, też miała życie, może rodzinę. Każdy człowiek na Ziemi jest ważny, nie możemy tego tak po prostu olać.

- Ona ma rację. Życie to nie towar - wciągnął się Steve.

- Okej, tym też się zajmę, ale błagam was, polećmy do tego magazynu - powiedział Tony. W pomieszczeniu zapadła cisza na kilka minut.

- Jestem za - powiedziała Natasha podchodząc bliżej stolika.

- Ja też - dodała Wanda.

- W takim razie ja też będę - powiedział Bruce.

- Jak wszyscy, to wszyscy - dołączył się Steve.

- A ty, Sophie? - zapytał Tony patrząc na nastolatkę.

- Róbcie co uważacie za słuszne. Ja jednak nigdzie z wami nie jadę, nawet, jeżeli Peter tam może naprawdę być.

- Dlaczego? - zapytała Nat.

- Bo... - zaczęła niepewnie Sophie. Chciała im powiedzieć, że była to kiedyś baza Hydry, a z tą organizacją nie ma najmilszych wspomnieć. Jadąc tam przypomni sobie wszystko, a co dopiero, jak ktoś tam wciąż pracuję. Stwierdziła jednak, że zachowa to dla siebie i ugryzła się w język, żeby dalej nie mówić. - Nie mam jakoś ochoty, nie czuję się najlepiej. 

- No dobra, ale my zaraz wyruszamy - powiedziała Nat. Wszyscy natychmiast wstali  rozeszli się po budynku, żeby przygotować się do misji. - Proszę Cię, nie zrób niczego, czego później będziesz żałować - powiedziała dotykając bandaż dziewczyny.

- Postaram się - odpowiedziała i poszła do swojego pokoju. 

Przez okno widziała czarny statek wylatujący z dachu wieży. Cały budynek się zatrząsł. 

Łóżko było okropnie brudne od krwi. Wielka plama na środku materaca i właściwie połowa poszewki kołdry. No i ten okropny smród. Dziewczyna wzięła pościel i zaniosła do pralni. Po powrocie wzięła maskę Spider-mana i krew, która się na niej znajdowała, umyła ręcznie. Poleciało przy tym kilka łez. Niestety, ale krew strasznie ścieżko było zmyć, na szczęście maska jest czerwona, wiec nie było tak widać (Peter chyba oglądał Deadpool'a, że wie, że strój powinien być czerwony jak krew), więc rzuciła ją z powrotem na łóżko. Położyła się na plecach i zamknęła oczy. Przez chwile myślała, jak im może pójść i czy Hydra wciąż tam funkcjonuje. Jak tak, to czego chcieli od Parkera? Po chwili zasnęła. 

- Panno Robitallie, panno Robitallie - próbował obudzić nastolatkę Jarvis. - Panno Sophie!

- Kto się do mnie odzywa? - zapytała przestraszona.

- To tylko ja, sztuczna inteligencja stworzona przez pana Starka. Mówią na mnie Jarvis. 

- Nie strasz mnie błagam. Coś się stało?

- Pan Stark wysłał sygnał alarmowy i krótki film. Czy mogłabyś go odsłuchać?

- Skoro trzeba, to puszczaj - powiedziała, a po chwili przed nią ukazał się film nagrany przez Tony'ego.

- Sophie - powiedział Stark sapiąc.- Wiem, że nie chciałaś, ale... Ej, zabieraj łapska z jej ramion! Przepraszam. Wracając, musisz tu przylecieć. Nie wiem jak, ale Wanda i Steve polegli. My z Natashą ledwo dajemy sobie radę. Bruce miał pójść po Petera, ale teraz najzwyczajniej w świecie gdzieś zniknął. Pomóż na... - przerwano sygnał.

- Jarvis, szykuj samolot - powiedziała i szybko podeszła do szafy po swój kostium. 

Sophie: Spójrz mi w oczy || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz