Misja LATAJĄCA BROŃ 2015

599 30 4
                                    

- Nie myślimy tak o tobie. To dla nas nowość, ale nikomu nie sprawiasz kłopotów - powiedziała Wdowa, przybliżając się do Sophie, żeby ja przytulić.

- Bez przytulania czy coś. To nikomu nie potrzebne - odpowiedziała, odsuwając się.

- Mi to zawsze pomaga. Zawsze czuję się wtedy lepiej, bezpieczniej lub że komuś na mnie zależy, ktoś mnie kocha, a nie traktuje jako maszynę do walki - mówiła spokojnie, z lekkim uśmiechem, nie oddalając się.

- Może tobie to pomaga, ale dla mnie nie wygląda to na poprawiające humor.

- Jak wolisz. A czemu uciekłaś ze szkoły?

- Głupie pytanie. Nie będę siedzieć z tymi debilami. Jak już mówiłam nikt nie odstępuje mnie na krok, wszyscy zadają pytania, a ja nie przywykłam do czegoś takiego. To denerwujące. Wiem, że z czasem się ogarną, ale wolę tam wrócić, jak już będzie po tym czasie. 

- Myślę, że póki nie dostaną odpowiedzi na wszystko, nie dadzą Ci spokoju. Niestety, ale już nie będzie tak łatwo. 

- Nigdy nie było. 

Sophie rozmawiała z Natashą dosyć długo, głównie o Czerwonym Pokoju. Gdy wyszła, nastolatka wyjrzała przez okno. Mimo, że był już wrzesień pogoda była świetna. Trzeba to było wykorzystać, ale oczywiście nie wychodząc na miasto. Póki co ma dosyć ludzi. Wzięła laptopa i poszła na dach budynku. Sygnał nie tak dobry jak w środku, ale jakoś da radę. 

Dziewczyna musiała się upewnić, że misja została zakończona, tak jak to wszyscy mówili. Zaczęła się włamywać do danych T.A.R.C.Z.Y.. Mimo, że hakowanie było dla niej bardzo proste, to z ich bazą danych było dosyć trudno. Wszystko jest blokowane, trzeba znać milion haseł, kodów, wzorów. Po kilku godzinach jednak jej się udało. Weszła w katalog misji tego roku, najnowsza była właśnie jej. Pisało na niej:

Misja LATAJĄCA BROŃ 2015
Niezakończona, w trakcie.

Biorący udział:
- Nicholas Joseph Fury

- Maria Hill

- Melinda May

- *Agent Tajny nr. 008*

- Sophie Robitallie (wykluczona)

- *Agent Tajny nr. 230*

- Anthony Edward Stark

Zaciekawiło ją kto jest tym ,,Tajnym Agentem", ale nie ma czasu. Czytała dalej. Była już na samym końcu, na zmianie dodanej wczoraj wieczorem.

,,Okazało się, że wrogowie sprzymierzyli się z Czarnymi Wdowami. Szef Wdów podobno skorzystał z okazji, aby zlikwidować agentkę Robitallie, ale powodu sprzymierzenia się z wrogami wciąż nie znamy. Czarne Wdowy napadły na agentkę Robitallie dnia 14.09.2015 o godzinie 11:30, podczas gdy agentka była w trakcie przykrywki podłożonej pod cel misji. Na prośbę Anthony'ego Starka wykluczono agentkę Robitallie z misji."

- Że co?! - krzyknęła sama do siebie. - Nie wierzę.

Położyła się na plecach i spojrzała w chmury. Jedna z nich przypominała opaskę Nicka Fury'ego, a druga maskę Iron-mana. Czy on musi być wszędzie? Nawet jako chmura? Usłyszała za sobą, jak metalowe drzwi otwierają się z wielkim piskiem. Odwróciła się. W jej stronę zbliżał się Tony. 

- Słuchaj Sophie, musimy porozmawiać - na te słowa dziewczyna gniewnie wstała i kierowała się w stronę drzwi. Zostawiła laptopa. - Nie możesz tak przede mną uciekać! 

- To czemu właśnie to robię? - spytała ironicznie i poszła.

- Boże... Co to jest? - spytał sam siebie Tony widząc laptopa. Podszedł do niego. - ,,Na prośbę Anthony'ego Starka wykluczono agentkę Robitallie z misji"... Świetnie, teraz wie. 

Tony zabrał szybko laptopa i zszedł do swojej pracowni. Zadzwonił po Fury'ego żeby przyjęli ją z powrotem. Na marne. Według Nicka to było zwykłe nadmierne komplikowanie sprawy.  Stark wiedział, że Sophie będzie smutna, a raczej zła. A jak ona ma zły humor, każdy taki ma. Była trochę niesforna, ale zapewne miała to właśnie po nim. 

Nastolatka była faktycznie zła. Po ataku furii, a właściwie zbiciu lustra w łazience przypomniała sobie o laptopie. Gdy jednak wróciła na dach, jego nie było. Super. Tony go zabrał. Wiedziała to, oraz to, że Tony przyleciał po nią wraz z Avengers tamtego dnia tylko dlatego, żeby ich nie próbowała więcej zabić, żeby mieli nad nią kontrolę. Może tylko Nat chcę jej w jakiś sposób pomóc. Chociaż tego też nie wiadomo. Co jeżeli wszyscy kłamią i udają? To wielcy i cudowni Avengers, małe kłamstewko nic nie znaczy.

Sophie całą noc spędziła ćwicząc. Skoro jest potwornie wściekła, co sprawia, że na pewno nie zaśnie, to przynajmniej potrenuję. 

Około czwartej nad ranem poszła poszukać laptopa. Po kilku przeszukanych piętrach weszła do salonu. Przy barku siedział Stark, a raczej na nim leżał. Dźwięk trzaskania drzwiami od klatki schodowej obudził go i spadł na podłogę. 

- Kto jest na tyle nienormalny, żeby o tej godzinie drzwiami trzaskać?! - krzyknął. Tak, był pijany. 

- Ja - powiedziała Sophie wchodząc i rozglądając się po salonie. - Gdzie laptop?

- Przepraszam bardzo Sophie. Przepraszam. Słyszysz mnie? Przepraszam!

- Tak, słyszę. Gdzie jest laptop?

- Nie wiem i nie będę wiedzieć - Tony zaczął się chichrać. Nastolatka podeszła do niego i złapała go za szyję zaciskając dłoń mocniej z każdą sekundą. - Moja sypialnia, jest dwa piętra wyżej.

Dziewczyna puściła go i poszła na górę. Na klatce było tylko słychać krzyki ,,A jakieś dziękuje?", a potem kilka przekleństw. Sophie wparowała do jego pokoju. Laptop był położony obok trzech innych  i kilku tabletów. Zabrała swój, jeden inny i poszła na dach. 

Znowu coś hakowała, ale tym razem na dwa komputery. Po kilku godzinach namierzyła Aarona Davisa - osobę chcącą kupić broń. Teraz już nie ma od kogo, tamci faceci są za kratami w agencji. Mimo to, lepiej się upewnić. Aby móc go podglądać zrobiła szybko program. Godzinę później miała wyraźny obraz ustawiony na okno salonowe Davisa. Oglądał telewizję i jadł lody, nieco roztopione. Po jakimś czasie sama wyczaiła, że na budynku na przeciwko jej ktoś również siedzi na dachu. Z tej odległości nie widziała, więc pobrała swój program również na drugi komputer, a kamerę skierowała na tamtego człowieka. Spider-man. Spider-man stał na dachu i patrzył się w jej stronę. Ulepszyła program i za jego pomocą dostała się do jego słuchawki w kostiumie. Potem podłączyła do tego jeszcze mikrofon. Chciała się przywitać na odległość, pogadać, ale gdy już odblokowała mikrofon poczuła drobny ucisk w sercu. Jakby ktoś ją uszczypnął. Coś w duszy zakazywało jej to zrobić, a to z powodu tego, co jej wczoraj powiedział. Z jednej strony chciała zapomnieć, ale z drugiej coś całkiem innego. Nie mogła nawet stwierdzić o co jej właściwie chodzi, gdzie jest problem, przez który znowu chce płakać. Nie mogąc go sobie uświadomić włączyła mikrofon i powiedziała...

Sophie: Spójrz mi w oczy || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz