Ja nie chciałam, przepraszam! Nie chciałam!

1.3K 71 0
                                    

Avengers dotarli przed las, widząc biegnące w niej postacie. W końcu wybiegła z niego brunetka z fioletowymi oczami, która na ich widok zrobiła minę, mówiącą Tylko nie teraz.

- Nic Ci nie zrobimy, jeżeli ty nam nic nie zrobisz - powiedział Stark widząc Sophie. Prawą rękę miał wystawioną do przodu, gotową do strzału.

- To czemu we mnie celujesz? - spytała - A teraz przepraszam bardzo, ale się spieszę. 

Miała uciekać bokiem, ale tam pojawiła się Wanda z jej świecącymi dłońmi. Z drugiej strony stał Hawkeye z naciągniętą cięciwą w łuku. Obok Starka stanął Kapitan Ameryka. Do tyłu się nawet nie odwracała, tamtędy i tak nie ucieknie, bo złapią ją Wdowy.

- Nikt nie chce Cię skrzywdzić - odezwała się Natasha zza pleców nastolatki. 

Sophie pobiegła w miejsce pomiędzy Kapitanem a Iron-manem. Rogers zatrzymał ją uderzając swoją tarczą prosto w jej brzuch. Dziewczyna się zgięła w pół trzymając się prawą ręką za brzuch, a lewą o ziemię, tak, aby się nie przewrócić. Odsunęła się od niego i stanęła w samym środku super bohaterskiego koła. Czuła ból w brzuchu coraz mocniej, usiadła na ziemi, silniej zaciskając dłonie na żołądku.

- Steve! - krzyknęła Natasha - Mówiłam: Ma być bez zbędnej przemocy!

Sophie odwróciła się w jej stronę. Uśmiechnęła się, pomimo bólu. Właśnie. Uśmiechnęła się. 

- Chcemy Ci tylko pomóc - kontynuowała Rosjanka. Sophie zauważyła, że w lesie jest jakiś ruch. To musiały być Wdowy. - Spędziłaś tam 13 lat, uwolnimy Cię od tego. Ciebie i te wszystkie inne Wdowy co tam są, ale obiecaj nam, że nas nie pozabijasz.

- Uważaj! - krzyknęła Sophie nie słuchając Natashy. Romanoff odwróciła się tyłem i skuliła. Dostała prądem w nadgarstek. 

Sophie podbiegła do Wdów chcąc zacząć walkę, ale ból spowodowany przez bliskie spotkanie z tarczą uniemożliwiał jej gwałtowne ruchy. Jej rówieśniczki nie chciały jej skrzywdzić, ale musiały wykonać rozkaz. Promień światła trafił w jedną z nastolatek. Leżała na ziemi stękając z bólu. Sophie odwróciła się w stronę Avengers.

- Nie walczcie z nimi! - krzyknęła zdenerwowana. - Zabijecie je. One też są ludźmi!

W tym momencie dostała po plecach od jednej z Wdów. Stark miał strzelać znowu, ale Natalia mu zabroniła. Avengers tylko stali i przypatrywali się całej akcji. Nikt nie odważył się pomóc. Nastolatka obrywała jeszcze mocniej padła na kolana, potem leżała już całkiem, a jej rówieśniczki nie przestawały jej bić. Tylko Midge i Lea stały z tyłu i patrzyły. Wdowy przestały ją bić, doszły do tamtych dziewczyn i rozkazały ją zabrać, widząc, że nie wzięły żadnego udziału w zadaniu. Niechętnie podeszły i już miały brać Sophie, która była cała obolała, trochę we własnej krwi, a wtedy wyciągnęła pistolet zza paska i strzeliła w dwie dziewczyny. Reszta Wdów poszła, w chwili kiedy dały rozkaz, więc nie widziały tamtego zdarzenia. Sophie leżała przez kilka sekund nieruchomo na trawie, gdy wtedy oświeciło ją, co narobiła. Brzuch Lea'i był cały we krwi - trafiła w jelito -, A Midge, miała kulkę w pomiędzy żebrami, które cudem jej nie zabiła napotykając na płuco.

- Nie! Nie, nie, nie, nie, nie!!! - krzyczała Sophie. Podchodziła do koleżanek, leżących ze 2 metry od niej, czołgając się po trawie i błocie. Zaczęła płakać. Łzy napływały jej po policzkach coraz szybciej, zamgliło jej trochę oczy. Nie rozumiała, co się dzieje. Płakała, przez co żołądek rozbolał ją jeszcze bardziej. Jeszcze jakiś czas temu była pewna, że z łatwością mogłaby porzucić każdą z nich.  - Ja nie chciałam, przepraszam! Nie chciałam! 

Pogrążyła się w płaczu i krzyku, trzymając dwie przyjaciółki za ręce i opierając o ich splecione dłonie, głowę. Odwróciła się do Avengers po chwili i krzyknęła:

- Zróbcie coś! Błagam! One nie mogą tutaj tak skończyć!

- Cieszę się, - mówiła szeptem z wielkim trudem Midge - że dzięki mnie okazujesz jakieś uczucia - uśmiechnęła się. Zaczęła się lekko kaszleć, a o niej Lea.

- Wolę chyba nie mieć emocji - powiedziała Sophie - tak by było łatwiej... Proszę, nie zostawiajcie mnie, ja nie chciałam... - Ktoś do niej podszedł, złapał ją pod pachami i zaciągnął do tylu podnosząc lekko w górę. Nie patrzyła kto ją zabierał, ale i tak nie miała siły się uwolnić. Krzyczała głośniej, więcej płakała, nie odrywając wzroku od wykrwawiających się Wdów. Poczuła zawroty głowy, a ból w brzuchu stał się jeszcze mocniejszy. Zamknęła oczy.

Gdy je otworzyła, ujrzała mocny blask białej lampy. Rozejrzała się dookoła. Lewą rękę miała w bandażu. Brzuch zamienił się w jedno wielkiego siniaka. Na nogach było kilka plastrów. Wyczuła również plaster na nosie. Pomieszczenie było białe, wyłożone kafelkami. Nad oknem wisiała przezroczysta firanka z niebieskimi zakończeniami, a na parapecie stały doniczki z kwiatami. Po prawej stronie dziewczyny był regał na leki, bandaże, plastry i tym podobne, a po lewej stolik, na którym znajdowały się dziwne urządzenia, zapewne służące do operacji i małe białe krzesło. Sama leżała w białym łóżko z niebieską szorstką pościelą. Nie miała siły się ruszyć. Do sali weszła Natasha i Bruce.

- Zero złamań. Był tylko problem z nosem, ale już wszystko w porządku. Z brzuchem, po za tym wielkim siniakiem też nic nie jest - powiedział Bruce, patrząc Sophie w oczy.

- A to? - podniosła z bólem rękę owiniętą bandażem.

- Miałeś tutaj nadajnik. Bruce Ci go wyjął, Dreykov już Cie nie wyśledzi tak łatwo, będzie musiał się postarać - uśmiechnęła się Nat.

- Nie zniszczyliście go, prawda? 

- Nie, jest w chłodziarce - odpowiedział Banner.

- To obrzydliwe - stwierdziła Sophie, a Bruce tylko poruszył głową, na znak, że się z tym zgadza. -  A więc, kiedy mnie puścicie? Przypuszczam, że w ogóle nie rozważaliście takiej opcji.

- Przykro mi, kochana - powiedziała Natasha siadając na krześle i łapiąc Sophie za rękę. Banner wyszedł. - Tony zrobił test DNA, potwierdzone więc jest, że jesteś jego córką, co oznacza, że Stark jest za Ciebie odpowiedzialny i ma pełne prawo rozkazać Ci mieszkać w tej wieży. Szczegółami nie będę Cię zanudzać. 

- Oh, nie widziałam go jakoś przez te wszystkie lata pełnej odpowiedzialności za mnie, gdy byłam pod jednym z morderczymi agentkami - powiedziała Sophie. Po chwili ciszy Natasha zapytała:

 - Kim były tamte dziewczyny?

- Te co je postrzeliłam, bo przez Kapitana nie mogłam się ruszyć, a one mnie chciały zabrać do Czerwonego Pokoju, na co mogłam się po prostu zgodzić, a wy zostawiliście je martwe w lesie? To moje przyjaciółki, Midge i Lea - odezwała się szorstko.

- Oceniasz sytuację, ale nie zapoznałaś się z faktami - do sali wszedł Stark i reszta Avengers. - Twoje znajome leżą w sali obok, są po operacji.

- Okej... - odpowiedziała Sophie z lekkim zdziwieniem. - Będę je chciała później zobaczyć. Mimo to, wciąż was wszystkich nienawidzę.

- Mnie masz jeszcze powód, - powiedział Stark stając bliżej dziewczyny - ale ich za co?

- Współpracują z tobą, zaciągnęli mnie tutaj... Wiele powodów się znajdzie.

Widok jego twarzy, uśmiechniętej, spokojnej, jakby zapomniał już, że kilka godzin wcześniej prawie umarł przyprawiał ją o mdłości. Przez wiele miesięcy czekała, aż ktoś ją bohatersko uratuję spod władzy Dreykov'a. Gdy tylko dowiedziała się, kim jest jej ojciec, zaczęła liczyć właśnie na niego. Mijały dni, miesiące, a potem lata, aż w końcu przestała wierzyć i zaczęła go nienawidzić. Nie za to co zrobił, a za to, czego nie zrobił i zapewne nie miał zamiaru.

Sophie: Spójrz mi w oczy || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz