Nie rób ze mnie potwora!

504 27 21
                                    

- Każdy się czegoś boi. Ja na przykład boję się trygonometrii - Peter próbował ją jakoś uspokoić, pomóc jej. Dziewczyna w zapłakanych oczach spojrzała na niego. - Najważniejsze, żeby nie polegać całkiem w strachu, a spróbować z nim zawalczyć, albo poprosić kogoś, aby zawalczył za Ciebie.

- To nie jest wcale takie proste. Kilka lat temu prawie nie umarłam przez burzę. Gdy tylko ją słyszę i zamykam oczy widzę... Widzę wszystko, o czym starałam się zapomnieć... Kiedyś miałam sposób, aby chociaż trochę zmniejszyć ten strach... ale teraz...

- A co wtedy robiłaś?

- Zawsze, gdy była burza, wszystkie dziewczyny, z którymi żyłam się bały. Gdy burza była akurat w dzień, w którym mieliśmy trochę czasu... dla siebie, że tak to ujmę, próbowałyśmy zasnąć, ale nie mogłyśmy. Strach był ponad wszystko. Siadałyśmy wtedy obok siebie, na podłodze. W pokoju było strasznie ciasno, więc wszystkie stykałyśmy się kolanami. Siedziałyśmy tak kilkanaście minut. Nie rozmawiałyśmy ze sobą, po prostu siedziałyśmy i patrzyłyśmy się na siebie. Wtedy burza przestawała być taka straszna. Wracałyśmy do łóżek i zasypiałyśmy. Aktualnie, nie wiem co się z nim stało, gdzie są, czy w ogóle żyją i mnie pamiętają, ale mimo to siadam na podłodze, gdy się boje, lub po prostu stresuję i czekam, aż dosiądą się do mnie... Zawsze mam tą nadzieję...

Siedzieli przez chwilę w ciszy. Peter przybliżył się do niej, tak, że nie było między nimi prawie żadnej odległości. 

- Nie wiem, czy Ci to pomoże, ale... Ja tu jestem - powiedział, a dziewczyna rzuciła mu się na szyję. To było dziwne i dla niej i dla niego. Nigdy właściwie nie było w takiej sytuacji. Sophie przytulała go tak przez chwilę płacząc w jego rękę, ale potem szybko się odsunęła. Z powrotem zgięła nogi i patrzyła na podłogę.

- Pomogło - szepnęła i powoli wstała, Peter po niej. Usiadła na brzegu łóżka. Peter położył się po swojej stronie. Dziewczyna spojrzała się na niego, po czym również się położyła. Na początku leżeli na dwóch końcach łóżka, tak, że prawie spadali. Parker zamknął oczy, a nastolatka w tym momencie przysunęła się do niego i oparła głowę o jego klatkę piersiową. Znowu ja objął, a ona odwzajemniła uścisk. - Dziękuje... Natasha miała rację.

- Co do czego? 

- Przytulanie pomaga.

- Ma rację... Zaraz, musiała Ci to powiedzieć, żebyś zrozumiała? Nigdy nikogo nie przytulałaś?

- Nie, jesteś pierwszy - uśmiechnęli się lekko. 

Zasnęli oboje, całą noc byli w tej samej pozycji. W nocy nie śnił jej się żaden koszmar. 

- Obiecałam jej, że do niej zajrzę, ale nie chcę się do niej włamywać - powiedziała Maximoff.

- Wanda, ona śpi maksymalnie pięć godzin w tygodniu, a teraz jest po ósmej, a ona wciąż nie wstała. Myślę, że tobie by odpowiedziała - mówił Tony.

- Też uważam, że powinniśmy to zrobić. Jeżeli uciekła, czy coś to lepiej żebyśmy się o tym dowiedzieli wcześniej, niż czekali aż wróci. O ile by wróciła - dopowiedziała Nat.

- A co z kamerami, nagle przestały działać? - zapytał Bruce.

- Działają wciąż, ale ona nie chce być podglądana, więc popsuła wszystkie, które były w jej pokoju, nawet te ukryte.

- Mamy w pokojach ukryte kamery? - zapytała Wanda.

- Otwierasz te drzwi czy nie? - zlekceważył pytanie Stark.

Wanda za pomocą swoich mocy otworzyła drzwi. Tony wszedł pierwszy. Jego mina była wręcz cudowna, gdy zobaczyła Petera i Sophie śpiących razem. 

- Bogu dzięki, że nic się nie stało. W takim razie możemy już iść Tony - szepnęła Natasha.

- Zaraz, zaraz - odpowiedział i wyciągnął telefon z kieszeni. Zaczął robić zdjęcia, ale zapomniał wyłączyć dźwięku i flesha, co obudziło Sophie. Rozejrzała się po pokoju i zerwała się do pozycji siedzącej, budząc przy okazji Petera.

- Co ty robisz?! - krzyknęła na Starka

- Zdjęcie. Musiałem zrobić wam zdjęcie, tak słodko razem wyglądaliście.

- Kto Cię tu właściwie wpuścił, co? Drzwi były zamknięte.

- Długo spałaś, jak na Ciebie, zaczęliśmy się martwić, więc je otworzyłam... Przepraszam - usprawiedliwiała się Wanda.

- Spoko, nie mam nic do Ciebie, do Natashy czy do Bruce'a, że tu weszliście, ale TY?! - z powrotem przeniosła wzrok na Tony'ego. 

- No co, martwiłem się? Przeszkadza Ci to jakoś?

- Tak! Przeszkodziło mi to, że zrobiłeś nam zdjęcie. 

Peter tylko siedział na łóżku i przyglądał się całej akcji. To miała na myśli, że ich kontakty nie są za dobre. Właściwie to mało powiedziane. Ona go nienawidzi. Nie rozumiał tylko dlaczego. May cały czas robiła mu zdjęcia.

- Po to kupiłem ten telefon. Ma świetny aparat, a jakoś muszę uwiecznić ten widok.

- No tak, wszystko za pieniądze. Nie mogłeś tego po prostu, no nie wiem... Zapamiętać?

- Nie ma rzeczy,  którą da się zrobić bez pieniędzy.

- A mama?! - krzyknęła. Tony osłupiał. Nie przypuszczał nawet, że dziewczyna poruszy ten temat. - Ona za spotkanie z tobą zapłaciła później życiem! No chyba, że jej zapłaciłeś za popełnienie samobójstwa i porzucenie mnie!

- Nie rób ze mnie potwora! - odkrzyknął Tony. - I masz nie wracać nigdy do tego tematu. Myślisz, że tylko tobie jest ciężko, że jestem dumny z tego, że Cię nie wychowałem i późno się o tobie dowiedziałem?! Jeżeli tak, to się mylisz.

- Nie wydaje mi się. Myślę, że sprawiałabym Ci za dużo kłopotów. Skoro znamy się miesiąc, a ja już Ci tak wiele w życiu utrudniam, co by było, jakby minęło 15 lat?! I jakbyś chciał, to byś o mnie wiedział. Jakby Ci zależało! JAKBYŚ TYLKO NIE BYŁ POTWOREM I TOTALNYM DUPKIEM! - Tony znowu osłupiał. Pobladł i patrzył się na dziewczynę, po której policzkach zlatywały łzy. - Mogłeś założyć rodzinę. Sprawdzałeś w ogóle co u twoich kochanek? Czy żyją, czy mają może TWOJE dzieci, ciekawi Cię to w ogóle? 

- Tak, sprawdzałem i jesteś jedyna.

- No proszę, chociaż tyle. Ale widzisz, jestem jedyną twoją córką, a mimo to nie potrafiłeś się mną zająć! Jesteś okropny. Czerwony Pokój jest sto razy lepszy niż ten zasrany wieżowiec! Mimo blizn na ciele, mimo tych okropnych koszmarów, mimo byciu maszyną do zabijania, czułam się tam lepiej! Odkąd tu jestem ciągle płaczę, wpadam w złość albo w ataki szczęścia. Znowu okazuję te cholerne emocje, ale najczęściej te gorsze! Nienawidzę siebie za to, że tu jestem i za to, że nie pozabijałam was wszystkich, gdy tylko miałam okazje! - spojrzała się na Natashe. Bruce już dawno wyszedł, a ona i Wanda stały w drzwiach. Widać było, że Nat bardzo stresuję się tą sytuacją, ale w inny sposób niż Tony. Stark był na nią zły, a Natalia jej współczuła, czuła się winna. - Nienawidzę Cię!

- Skoro tak bardzo kochasz ten Czerwony Pokój, to może tam wróć?! Z chęcią go dla ciebie znajdę, żebyś spieprzała stąd jak najdalej! - krzyknął, po czym wyszedł.

- Sophie... - zaczęła Wanda.

- Błagam was, dajcie mi już spokój... 

Posłuchały się i wyszły. Podeszła do komody, wzięła żyletkę i usiadła na brzegu łóżka.

- ,,Jedna ucięcie, za jedną kroplę łez" -  powtórzyła stare słowa Dreykov'a szeptem i przyłożyła ją do nadgarstka, który cały był już w bliznach.

Sophie: Spójrz mi w oczy || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz