Dam radę

1.1K 45 1
                                    

Jej zamyślenia przerwała Natasha. Podeszła do barku i zapytała:

- Na co masz ochotę? Może kanapki, płatki, ale mamy tylko zbożowe niestety. Może hot-doga. No chyba, że wolisz jakieś frytki albo pizze.

- Nie dzięki, nie jestem głodna - odpowiedziała Sophie wciąż patrząc się w blat.

- Mówisz to od dwóch tygodni, czy ty coś w ogóle jesz?

- Oczywiście, że nie. - powiedziała patrząc na nią. Wszyscy skierowali swoje spojrzenia na nastolatkę.

- To może najwyższa pora zacząć? - powiedział Banner z salonu, po czym podszedł do barku i usiadł obok dziewczyny. - Głodówki nie są dobre, powinnaś coś zjeść. Nie jesteś już w Czerwonym Pokoju. Tu możesz już wszystko. No, prawie wszystko.

- Jestem przyzwyczajona do NIE jedzenia, nawet jeżeli to już nie Pokój - odpowiedziała odwracając od niego spojrzenie, wracając do gapienia się w blat. 

- A ja jestem przyzwyczajony do biegania w samych spodniach, będąc wielkim, zielonym potworem, który potrafi tylko, no wiesz, Hulk Miażdżyć, ale mimo to, staram się w niego nie zamieniać - powiedział, a ona tylko cicho parsknęła. Wtedy Nat podeszła do nich i położyła przed Sophie talerz z kanapkami.

- Jedz, albo ja ci wmuszę to jedzenia do gęby, aż samo będzie Ci wlatywać do gardła - ostrzegła żartobliwie, ale dziewczyna wystraszyła się naprawdę i zaczęła jeść. - Wystarczy postraszyć.

Siedzieli tak trochę, ale w obecności nastolatki nikt nie chciał rozmawiać. Była kompletna cisza. Steve wstał i włączył radio, a z niego zaczęła grać piosenka z nowej płyty Imagine Dragons, a dokładniej Monster. Sophie wpadła w ucho ta piosenka. Bardzo podobał jej się głos wokalisty. Postanowiła zapamiętać nazwę zespołu,a potem katować go od rana do nocy.

- Fury zaraz będzie, tak za pięć-dziesięć minut - do salonu wszedł Stark. Wydawał się być dumny i uśmiechnięty. Nie wiadomo z tego, czy zobaczył Sophie siedzącą przy barku, czy z tego, że prawdopodobnie zostanie agentką T.A.R.C.Z.Y. - Gotowa, na pewno chcesz to zrobić?

- Tak, na pewno - odpowiedziała wciąż patrząc się w blat.

- Zaraz, po co Fury? - odezwał się Rogers, jednocześnie wstając,  wyraźnie zdziwionym tym, że Tony chce się z nim widzieć.

- Ma dla Sophie pewną ofertę. Wszystkiego się dowiecie.

Po ośmiu minutach Nick siedział już w salonie z Marią Hill, kilkoma innymi agentami, Sophie i Avengers. Rozmowa była dosyć dziwna. Wszyscy bali się odezwać, ruszyć się, kichnąć, cokolwiek. Za to Sophie w rozmowie z piratem czuła się bardzo swobodnie. Oboje nie uśmiechali się nigdy, nie okazywali uczuć. Stawało się tylko wtedy, jak emocji i myśli było za dużo. Rozmawiali, rozmawiali... Fury przejrzał dokładnie wszystkie jej akta, jakie tylko można było. 

- No dobra, teraz chciałbym nieco praktyki - odezwał się wstając z kanapy i spojrzał się na Starka.

- Sale do ćwiczeń mamy piętro wyżej - powiedziała Nat. 

- To idziemy - powiedziała Hill kierując się w stronę schodów. Avengers pojechali windą. - To chyba tutaj. Właź. Przejdziesz jedną walkę wręcz z naszym najlepszym agentem. Drugą, na sprzęty, z innym agentem. Potem przejdziemy do innych spraw, czyli czy znasz się na komputerach, hakowaniu, co tam będzie potrzebne. Nie masz żądnego stroju do walki, będziesz się bić w jeansach i koszuli?

- Tak, dam radę

Zaczęli. Tamten agent był naprawdę dobrze wyszkolony. Na początku odpierał jej wszystkie ataki, potem sam zaczął atakować. Minęło siedemnaście minuty, a nikt z nich wciąż nie miał przewagi. Dopiero po tym czasie Sophie udało się wskoczyć na faceta, on przewrócił się na podłogę. Wstał, a ona złapała go za dłonie i za chwilę była gotowa skręcić mu nadgarstki, a on leżał. Spojrzał na Fury'ego i pokiwał głową. Odsunął się, a na jego miejsce wkroczyła inna agentka. Miała na sobie jakieś urządzenia do walki. Sophie zaczęła walkę. Wygrała ją za pomocą jednego sprzętu po dwóch minutach od rozpoczęcia.

- Wow, no nieźle panno... Wolisz Stark czy Robitallie?

- Ee... - spojrzała na Tony'ego. On od razu wiedział jaka padnie decyzja, więc tylko pokiwał głową. Nie było szans, że wybierze nazwisko po ojcu, a po matce - Robitallie.

- Trudniej zapamiętać, ale nie ma sprawy. A teraz, potrzebny mi jakiś komputer. Musisz nam coś sprawdzić. Bardzo proste - po drodze Fury tłumaczył Sophie na czym będzie polegało jej zadanie. - Trzy dni temu ktoś okradł pieniądze firmy Cargotec. Poszło pół miliona dolarów, a dla nich to strasznie dużo kasy. Nie zajmowaliśmy się tą sprawę, ale podobno to ma coś wspólnego ze sprzedażą nielegalnej broni, takie tam. Szczegóły jak już się dostaniesz.

Pieniądze poszły przez około czterdzieści różnych kont. Wszystkie wyjątkowo zastrzeżone, ale dla Sophie to nie był problem. Na samym końcu ktoś, jeszcze dzisiaj, wypłacił 1/10 kwoty w rożnych bankomatach we Francji. Nastolatka, mimo, że nie musiała tego robić i tak zlokalizowała wszystkie wpłatomaty, godziny wypłaty itp. Przy okazji dowiedziała się, że konto było aktywne dwie godziny temu, ale wejście nie było automatyczne, tylko trzeba się było ponownie zalogować. 

- Witamy w naszej agencji - oznajmił Fury. Na osobności powiedział Sophie, czym dokładnie będzie się zajmować, dał jej sprzęt, a potem poszedł do Starka przekazać mu te same informacje.

Sophie nie przypuszczała, że proces rekrutacji do T.A.R.C.Z.Y. może pójść tak szybko. Była pewna, że to będzie trwało miesiącami.

Wieczorem Tony poszedł odwiedzić swoją córkę.

- Można? - spytał, a dziewczyna podeszła i otworzyła drzwi. 

- Stark... Pewnie, usiądź sobie gdzieś jak chcesz. Zanim zaczniesz cokolwiek mówić. Wciąż jestem na Ciebie potwornie zła, dlatego wybrałam nazwisko mamy i nie licz na to, że kiedykolwiek je zmienię, jasne? Jakby, zaczynam się przyzwyczajać, że się stąd nie wydostane, a nawet jak tak, to albo wy mnie złapiecie, albo zrobi to Dreykov, więc powoli się oswajam. Może kiedyś Cię polubię... Nie wiem. Ale już nie chcę Cię zabić. No póki co...

- Dzięki i rozumiem. Nie musisz mnie traktować jak ojca, naprawdę. Wiem, że to nie jest łatwe dla Ciebie. Dla mnie z resztą też nie. Zachowuj się w stosunku do mnie... Normalnie? No wiesz, jak do Bannera czy coś.

- Uhh... - odsapnęła dziewczyna i położyła się na łóżku. - Bogu dzięki, bałam się, że ta rozmowa będzie bardziej stresująca.

- Tak jak rozmowa z T.A.R.C.Z.Ą.?

- Rozmowa z nim była przecież całkiem spokojna. Norma.

- Właśnie, a propo tego - Tony zatrzymał się na chwilę, nie wiedząc czy dalej mówić. - Nie wiem czy Ci się spodoba, ale do twojej pierwszej misji musiałem zapisać Cię do szkoły w Queens. Wiesz gdzie to?

- To jakieś liceum? - spytała się z miną lekko zdziwioną. Przez chwilę próbowała sobie wmówić, że to zwykłe żarty. Nie raz widziała licealistów podczas różnych misji i zazwyczaj wzbudzali u niej lekkie obrzydzenie.

- Tak, dosyć dobre. Mają świetnych uczniów. Rok szkolny zaczyna się za sześć dni. Jutro musisz pojechać ze mną. Przedstawię Cię dyrekcji i zapoznam Cie z twoim wychowawcą. Powiem im, że to wszystko musi zostać zachowane w tajemnicy, no wiesz, żeby nikt się nie dowiedział. Także, wyśpij się, no chyba, że znowu strajkujesz ze spaniem. Jedziemy równo trzynasta.

- No dobra... - odpowiedziała wystraszona tym, co będzie musiała przeżywać. Liceum? Serio? Przebrała się w piżamę. Mina wciąż jej nie schodziła. Oczy miała wystrzelone, jakby zobaczyła ducha. Przynajmniej to w imię misji, a nie tak po prostu. Może nawet nie będzie tam często przebywać. Miejmy nadzieję.

Sophie: Spójrz mi w oczy || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz