Na korytarzach było pusto. Właśnie trwały lekcje. Może to nawet lepiej.
Jej klasa miała teraz zajęcia z panem Harringtonem. Poszła w stronę znajomej sali. Gdy stanęła pod drzwiami słychać było krzyki uczniów. To było raczej normalne. Sophie otworzyła drzwi i weszła do klasy. Automatycznie zapadła cisza. Wszyscy patrzyli się w jej stronę. Ona jednak skupiła swoją uwagę na Liz. Wyglądała tak jak zawsze - szczęśliwie. Po za tym, wciąż tu była, więc Aaron raczej nie wpłacił pieniędzy. Nawet lepiej. Jego zawsze będzie łatwiej złapać.
- Bogu dzięki, że nic Ci nie jest - powiedział pan Harrington podchodząc do niej i kładąc ręce na jej ramionach. - Nie było Cię, więc nie masz ubezpieczenia. Zazwyczaj w takiej sytuacji kontaktujemy się z rodzicem, ale twój nieszczególnie chciał z nami rozmawiać. A szkoda, bo kończy nam się budżet w szkole, więc w toaletach nie będzie mydła do końca miesiąca.
- Dzień dobry - powiedziała odchodząc od nauczyciela. MJ już na nią czekała.
- Powiem Ci, jednak jesteś fajna. A myślałam, że jesteś idiotką - stwierdziła, gdy Sophie dosiadła się do jej ławki. Skrzywiła tylko twarz. W tej chwili zadzwonił dzwonek.
Nastolatka wstała i powoli wyszła. Większość klasy wybiegła z sali potykając się o własne nogi.
- Boo! - krzyknął Peter stojąc za dziewczyną. Szybko tego pożałował. Oberwał łokciem w żołądek, a potem Sophie zrobiła mu pokrzywkę. - Ała!
- Jezu, przepraszam - odpowiedziała, gdy spojrzała, kogo właśnie chciała pobić. - Nie wiedziałam, że to ty.
- Nic mi chyba nie jest.
- Chyba?
- Chyba - powiedział, a potem spojrzał na nią z poważniejszą miną, złapał za nadgarstek i zaciągnął do szatni, w której nikogo nie było.
- Coś się stało? - zapytała widząc, że chłopak nerwowo oglądał się za siebie całą drogę.
- Jeszcze nie, ale pójdzie plota jak to zobaczą - powiedział, po czym rozpuścił dziewczynie kitkę i rozłożył ją na ramionach.
- Spodziewałam się czegoś innego. Co ty robisz?
- Masz odkryte ramiona i szyję. Widać Ci blizny i w ogóle, a są w dosyć nietypowym miejscu, więc zaraz zaczną coś gadać, jak zobaczą - powiedział. Ona tylko lekko parsknęła. Faktycznie, nie zakryła blizn co zawsze robiła. Dzisiaj ubrała bluzkę na długi rękaw, ale z odkrytymi ramionami, a że się spieszyła, nie zdążyła niczym zakryć śladów. - Czego się spodziewałaś?
Dodał po chwili, a na te słowa dziewczyna uśmiechnęła się lekko i pocałowała go w usta. Przerwali, gdy usłyszeli, że ktoś wchodzi do szatni. Tą osobą był Ned.
- Peter, mamy teraz WF. Trener powiedział, że jak się nie zjawisz w szatni za minutę wstawi Ci pałę za sprawdzian ze wspinania się po linie - powiedział widocznie zdyszany.
- Musze już iść - powiedział do Sophie. Ona pokiwała głową, a chłopaki udali się w stronę wyjścia.
- Nara! - krzyknął Ned, wychylając się zza szafek i pomachał jej.
Kilka minut potem zadzwonił dzwonek. Dziewczyny na szczęście nie musiały się przebierać na przerwie.
Do szatni weszła ostatnia. Znowu zapanowała ta okropna cisza.
- Dzisiaj nie ma naszej pani, więc nie musimy się przebierać, jak nie chcemy ćwiczyć - powiedziała Betty, unikając spojrzenia jej w oczy.
- Świetnie - odpowiedziała, po czym wyszła z szatni i weszła na salę gimnastyczną.
Chłopcy właśnie robili rozgrzewkę. Sophie usiadła na trybunach i patrzyła się na Petera. Po chwili weszły również inne dziewczyny. Usiadły obok niej, mimo, że nieco się jej bały, ale ławek nie było za dużo, więc były do tego zmuszone.
- No dobra, koniec tego cackania się panowie! - krzyknął trener, a chłopaki ustawili się w dwuszeregu.
- To to jest dopiero początek? - zapytał Ned, co chyba miało być tylko w myślach.
- Tak, Ned. A teraz słuchajcie mnie. Wszyscy z przodu idą się wciągać po linie. Osoby z tyłu, w tym ty, Ned, idziecie na maty i w parach robicie brzuszki. Niektórzy wciąż nie zaliczyli sprawdzianu ze zrobienia stu brzuszków. Ci ,,niektórzy" to wszyscy z wyjątkiem Petera i Flasha. Postarajcie się. Do roboty!
Połowa chłopców skończyła już swoje zadania, więc stali i gadali. Dziewczyny również przyłączyły się do rozmów.
- Musisz złączyć kolana. Wdech nosem, wydech buzią. Ręce mają być sztywno - podpowiadała Nedowi Sophie.
- Kobieto, ja ledwo co oddycham, a ty mi każesz wdech i wydech robić innymi częściami? Błagam Cię, daj spokój - odpowiedział sapiąc.
- Hej ślicznotko. Naprawdę będziesz rozmawiać z nimi? Zdobyłaś w szkole nieco szacunku, ale stracisz go jak się od nich nie odsuniesz - powiedział Flash, podchodząc do nastolatki z miną, która zamiast przyciągać dziewczyny raczej je odstraszała.
- Nie jestem tobą, nie zależy mi na poniżaniu się każdego dnia.
- Odrzucając mnie, sprzeciwiasz się sama sobie - powiedział przybliżając się do niej.
- Odsuń się albo coś ci się stanie - zagroziła.
- A co, wezwiesz Avengers? Nie udawaj niedostępnej złotko.
- Myślę, że nie jesteś wart ich uwagi.
- Na pewno? Bo widzisz... - zaczął, przybliżając się do dziewczyny coraz bliżej. Otóż tutaj popełnił błąd. Sophie złapała go za nadgarstek, po czym zrobiła nad nim salto, lądując nad chłopakiem, który teraz leżał na podłodze z obolałą ręką.
- Sophie! To nie jest sala treningowa u Avengers! Tutaj przemoc jest zakazana! - krzyknął trener.
- Wieża to średnie porównanie co do tego miejsca, bo tam debil jest tylko jeden, a tu co chwilę jakiegoś spotykam - zapyskowała.
- Mówisz o... - chciał dokończyć, ale ta tylko pokiwała głową. Dobrze zrozumiał, on był jednym z ,,debili".
Na przerwie Sophie siedziała w gabinecie dyrektora. Patrzyli sobie w oczy przez chwilę, po czym do pokoju wpadł Tony. Tym razem ubrany w bardziej ludzki strój, ale wciąż zamaskowany.
- Już jestem - powiedział siadając obok dziewczyny i ściągając okulary.
- Bardzo się cieszę. Przepraszam za zawracanie czasu, ale nie chciałbym, aby pańska córka zachowywała się w niedozwolony sposób w naszej szkolę, dlatego zachęcam państwa do przeczytania regulaminu szkoły. Wisi na korytarzu, a jeżeli to w żaden sposób nie uświadomi jej, co może robić, a co nie, to proszę jej to wytłumaczyć samemu. A, no i Sophie nie było przez jakiś czas w szkole, pana też, więc ma niewpłacone pieniądze na ubezpieczanie, a już jest po terminie.
- Nie musi być ubezpieczona, ale chciałbym się dowiedzieć, o co chodzi - powiedział Stark.
- A więc tak. Pana córka na lekcji WF-u pobiła jednego z kolegów klasy, potem wyzwała nauczyciela od debila, a gdy zwrócił jej uwagę i chciał jej wpisać uwagę, ta stwierdziła, że to nie jest żadna sprawiedliwość, bo tamten uczeń naruszał jej prywatność, czuła się przy nim niekomfortowo i wiele podobnych rzeczy, a trener stwierdził, co jest prawdą, że mogła się odsunąć zamiast wykręcać mu rękę. Aktualnie trener znajduję się u szkolnej pielęgniarki. Nie może otworzyć oka, a z nosa leci mu krew.
Tony spojrzał na Sophie lekko zdenerwowanym wzrokiem, ale w głębi duszy był z niej nieco dumny. Sam nie raz za młodu pobił swojego nauczyciela, a przynajmniej chciał.
CZYTASZ
Sophie: Spójrz mi w oczy || Marvel fanfiction
FanfictionOna chciała tylko dobrej zabawy. Nie spodziewała się, że po jednym wieczorze ze Starkiem rodzina się od niej odwróci, bo kobieta zaszła w ciąże z egoistycznym miliarderem, który już po jednym dniu zdążył o niej zapomnieć. Córka kelnerki po dwóch dn...