Idalia znajdowała się już spory kawałek od obozu Scoia'tael. Maszerowała przed siebie i z coraz większym żalem w sercu. Żałowała swojej decyzji, bo wiedziała że znowu będzie się tułać samotnie po świecie, ale skoro już tak zdecydowała to niech tak będzie. Jeszcze na dodatek słowa Iorwetha ją zabolały. Znalazła się na dosyć sporej polanie. Coś jej nie pasowało więc wzięła łuk do rąk i trzymała go w gotowości. Powoli zaczęła się przekradać przez polanę.
Zza krzaków wyszedł w końcu ogromny krabopająk. Dziewczyna mocniej zacisnęła dłoń na swojej broni i cofnęła się kawałek od potwora. Wyjęła strzałę z kołczanu i napięła łuk. Strzała poleciała w kierunku potwora jednak odbiła się od jego grubego pancerza.
Krabopająk głośno zaryczał i podążył w stronę elfki. Zrobiła unik i przeturlała się w prawo. Sięgnęła po strzałę, jednak niczego nie złapała. Szybko spojrzała w miejsce w którym przed chwilą się znajdowała. Cała garść strzał wypadła jej wcześniej i teraz leżała na ziemi obok krabopająka. Potwór ponownie zaryczał i zamachnął się swoimi szczypcami. Jednak Idalia przeturlała się prawie unikając jego ataku. Jednak po chwili ramię zaczęło ją piec i dziewczyna zobaczyła rozdarty kawałek koszuli i szkarłatną ciecz, która pojawiła się w miejscu zadrapania.Szybko wstała z ziemi i podbiegła do strzał, które leżały kawałek dalej. Krabopająk znowu próbował ją dopaść. Elfka skupiła się, żeby znaleźć czułe miejsca potwora, bo gdyby trafiła w jego pancerz nic by to nie dało. Jednak nie spodziewała się, że krabopająk się na nią rzuci. Łuk wypadł z rąk dziewczyny, a kołczan odczepił się od pasa, który miała przewieszony przez ramię. Krabopająk trafił ją w brzuch. Dziewczyna syknęła z bólu i złapała się ręką za poranione miejsce.
No to już po mnie.
Nagle coś odrzuciło krabopająka. Przed dziewczyną pojawił się jakiś bardzo, nawet zbyt bardzo umięśniony mężczyzna. Był łysy i dosyć wysoki, jeden miecz trzymał w ręce, a drugi miał na plecach. Idalia złapała się za krwawiący brzuch, miała już zamglony obraz, tak jakby miała zaraz zemdleć. Po chwili rzeczywiście tak się stało a ostatnim co dziewczyna usłyszała były ryki krabopająka.
**
Idalia otworzyła oczy i zauważyła, że znajduje się w namiocie medycznym Rity. Próbowała wstać, ale ból jej na to nie pozwalał.- W końcu się obudziłaś - Rita podeszła do Idalii i zdjęła jej szmatkę z czoła. Zamoczyła ją w wodzie i położyła z powrotem na czoło dziewczyny. Idalia spostrzegła że cała jej klatka piersiowa oraz brzuch były owinięte bandażami.
- Jak tu trafiłam? - zapytała zdezorientowana.
- Letho cię przyniósł.
- Kim jest Letho? - zadając to pytanie dziewczyna przypomniała sobie tą górę mięsa, a raczej tego mężczyznę którego widziała tuż przed tym jak straciła przytomność.
- Wiem tylko, że współpracuje z Iorwethem, a ja się nie wtrącam w jego sprawy. Jestem tylko medyczką.
- Ciarana już nie ma?
- A no lepiej mu się zrobiło to od razu poszedł się bawić z komandem. Odpocznij, mocno oberwałaś.
Idalia przytaknęła i zamknęła oczy. Zapadła w sen. O dziwo, tym razem dziewczyny nie nawiedziły koszmary, które wracały do niej co jakiś czas.
**
Iorweth wszedł do namiotu medycznego. Już chciał coś powiedzieć, ale Rita uciszyła go wskazując na śpiącą Idalię.- Co się stało? - wyszeptał zaniepokojony.
- Krabopająk ją dopadł. Letho ją przyniósł.
- Letho? A skąd on się akurat znalazł w leżu krabopająka? - Iorweth uniósł brew.
CZYTASZ
Zaufaj Mi || Iorweth x OC [ZAKOŃCZONE]
FanfictionKrótko i na temat. Idalia - młodka elfka, która znalazła się jakiś czas temu w okolicy Flotsam dołącza do komanda Iorwetha w ramach odwdzięczenia się za uratowanie jej tyłka. I tu zaczyna się przygoda dziewczyny do której dołącza też pewien wiedźmin...