3. Roche

154 13 22
                                    

Gdy tylko słońce wzeszło Idalia od razu się przebudziła. Obróciła się na plecy i przetarła oczy. Iorwetha już nie było, co zdziwiło elfkę, bo była naprawdę wczesna godzina. Założyła swoje skórzane, brązowe buty i wyszła z namiotu. Miała zamiar iść się wykąpać w rzece, więc nie wzięła ze sobą broni. Szybko przeszła cały obóz i wyszła do lasu. Powiewał lekki wiatr, przez co dziewczyna musiała cały czas poprawiać swoją grzywkę. Mimo tego, jakim Flotsam było gównianym miejscem, to las który otaczał to miasteczko miał w sobie to coś. Słońce przebijało się przez korony drzew, co nadawało niezwykły klimat temu miejscu.

O dziwo nie było słychać nigdzie nekkerów czy też endriag, jednak Idalia szybko domyśliła się, że swoje gniazda mają po drugiej stronie lasu, więc w rejon w którym aktualnie się znajdowała, potwory się nie zapuszczały. Dziewczyna dotarła w końcu na miejsce i od razu wspięła się na ogromny, zwalony konar drzewa. Usiadła na nim wygodnie i rozejrzała się czy na pewno nie ma nikogo dookoła. Gdy tylko upewniła się, że jest tu sama zaczęła rozwiązywać sznurki z przodu jej lnianej, zielonej koszuli. Zdjęła buty, potem zrzuciła ze swoich ramion koszulę i zeskoczyła z konaru, żeby zdjąć spodnie.

Weszła do wody i zanurzyła się w niej aż po brodę. Ku jej zdziwieniu woda była ciepła, wręcz idealna. Jednak kąpiel przerwał dziewczynie szelest w krzakach nieopodal. Idalia zanurzyła się bardziej w wodzie, wstrzymując oddech. Schowała się za jakimś kamieniem i zauważyła, że z krzaków wyszedł jeden ze strażników Loredo razem z jakąś kurtyzaną. Mężczyzna właśnie poprawiał swoje ubranie, a kurtyzana nie miała na sobie góry ubrania. Idalia zmarszczyła brwi, dobrze że nie przyszła tu wcześniej bo jej kąpieli towarzyszyłyby jęki rozkoszy. A naprawdę nie miała ochoty słuchać jak ktoś się chędoży po krzakach. Mężczyzna klepnął kurtyzanę w pośladek a ta się tylko zaśmiała. Udali się w stronę miejsca, a elfka odetchnęła z ulgą że poszli.

- Mówiłem ci żebyś nie wychodziła sama.

Idalia usłyszała głos Iorwetha i zaczęła wzrokiem go szukać. W końcu spojrzała w górę. Siedział na jednym z drzew z fletem w dłoni. Wpatrywał się w Idalię schowaną za kamieniem. Dziewczyna wynurzyła się lekko, tak żeby móc coś powiedzieć.

- Ty...byłeś tu cały czas? - zapytała zmieszana.

- Byłem - odpowiedział krótko.

- Czyli... - zaczęła i poczuła jak jej policzki robią się czerwone. Jeszcze tego jej brakowało, żeby Iorweth ją widział nago.

- Spokojnie, nie patrzyłem - odpowiedział. Elfce ciężko było wywnioskować czy kłamie czy nie.

Idalia odetchnęła z ulgą. Nagle usłyszała melodię dobiegającą z miejsca gdzie siedział elf. To właśnie on zaczął grać na flecie i był tak skupiony, że dziewczyna postanowiła wykorzystać okazję, żeby wyjść z wody i się ubrać. Założyła na siebie koszulę i dolną bieliznę a potem usiadła na konarze drzewa. Musiała poczekać, aż trochę przeschnie. Usadowiła się wygodnie, tak żeby mieć w zasięgu wzroku grającego elfa. Przez chwilę słuchała melodii, którą grał a potem wpadł jej do głowy głupi pomysł. Podniosła z ziemi mały kamień i uśmiechnęła się złośliwie. Wycelowała kamieniem w Iorwetha i rzuciła. Trafiła w jego ramię, jednak kamień się odbił, a sam elf się trochę zachwiał i spojrzał na Idalię ze zmarszczoną brwią.

- Zdurniałaś? Bloede Arse...

— Złaź z tego drzewa — dziewczyna skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i powstrzymywała się przed wybuchnięciem śmiechem. Iorweth zeskoczył z drzewa i podszedł do Idalii.

- Ubieraj się, wracamy - zarządził.

Elfka wypuściła powietrze z ust. Widocznie go zdenerwowała. Ubrała się szybko i skierowała się w stronę Flotsam.

— Dokąd się wybierasz? — Iorweth złapał rudowłosą za przedramię.

— Idę odwiedzić przyjaciela — dziewczyna wyrwała się z uścisku elfa i poszła do Flotsam, wcześniej zarzucając kaptur na głowę. Zrezygnowany Iorweth nawet już jej nie opieprzył, że poszła bez broni tylko wrócił do obozu.

Przy bramię elfkę zatrzymali strażnicy.

Zaufaj Mi || Iorweth x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz