24. Podróż do Loc Muinne

85 7 27
                                    

Geralt czekał już na Idalię i Iorwetha. W tymczasie Sheldon i Yarpen przyprowadzili konie. Wiedźmin chciał jak naszybciej wyruszyć do Loc Muinne licząc na to, że znajdzie tam Letho i w końcu się z nim skonfrontuje. Chciał również pomóc Iorwethowi odnaleźć Saskię i Filippę. Długo czekać nie musiał bo jego elfi towarzysze pojawili się dosyć szybko. Atmosfera między nimi wydawała się być napięta, co białowłosy od razu wyczuł.

- Możemy ruszać, jesteście gotowi? - zapytał wiedźmin.

- Tak - odpowiedzieli jednocześnie.

***

Droga dłużyła im się okropnie i też warunki były niesprzyjające jeździe konnej. Ciężko się jechało po górzystym terenie. Na dodatek powoli robiło się już ciemno. Idalia co jakiś czas zerkała ukradkiem na Iorwetha, jednak gdy tylko elf zerkał w jej stronę to ona udawała, że wcale na niego nie patrzy. Chciała mieć już to wszystko za sobą, znajdą Saskię, Geralt znajdzie sposób na wyrwanie jej spod uroku Filippy i wszystko zakończy się dobrze. Przynajmniej tak się elfce wydawało... A co jeżeli wiedźmin nie będzie mógł odczarować Saskii? Jeżeli dziewczyna zamieniła się w smoka to będzie to spory problem. Idalia nie lubiła blondwłosej, ale za to nie życzyła jej śmierci...Smoczyca nie zasługiwała na nią. Tak samo jak nie zasługiwała na Iorwetha.

W końcu cała trójka jednogłośnie stwierdziła, że zrobią postój. Konie i tak przecież musiały odpocząć. Znaleźli niewielką grotę w skale, nadawała się idealnie na nocleg. Geralt przywiązał konie do drzewa, które znajdowało się nieopodal. Idalia poszła pozbierać gałęzie na ognisko, a Iorweth rozglądał się po okolicy. Rudowłosa z dużą ilością gałęzi wróciła do jaskini i zaczęła wszystko układać. Chciała znowu rozniecić ogień za pomocą patyków, ale przyszedł Geralt i ją uprzedził podpalając ognisko znakiem Igni. Wiedźmin usiadł przy ognisku i zamknął oczy.

- O świcie wyruszamy, jeżeli dobrze nam pójdzie to jeszcze dwa dni i dotrzemy do Loc Muinne - oznajmił Iorweth wchodząc do groty. Idalia kiwnęła głową, a Geralt nie odpowiedział wcale, bo był skupiony na medytacji. Elf również usiadł przy ognisku. Nie rozmawiali, jedyne co było słychać to odgłosy płonących gałęzi i konie na zewnątrz.
Rudowłosa w końcu postanowiła się zdrzemnąć. Podróż ją wykończyła, więc elfka zasnęła bardzo szybko. Iorweth nie mógł zasnąć, a Geralt dalej medytował więc koniec końców to brunetowi przypadło trzymanie warty. Jednooki obserwował Idalię, która znajdowała się po drugiej stronie ogniska. Za każdym razem gdy patrzył na młodą elfkę przypominał mu się ich pocałunek, jednak szybko odganiał od siebie te myśli. Nie chciał się bardziej dobijać, wiedział że ją skrzywdził.

Po jakiejś godzinie wiedźmin w końcu skończył medytować.

- Przydałoby ci się trochę snu Iorweth - stwierdził Geralt, wpatrując się w ognisko.

- Dzięki za dobrą radę Gwynbleidd. Nie jestem zmęczony.

Nastała cisza, którą dosyć szybko przerwało chrapanie Idalii. Białowłosy w ogóle nie zwrócił na to uwagi, natomiast Iorweth uśmiechnął się delikatnie.

***
Minęło parę godzin i Idalia się w końcu obudziła. Dziewczyna przeciągnęła się i przetarła oczy. Ognisko trochę przygasało, więc postanowiła wyjść po więcej drewna.
Nie umknęło jej uwadze to, że Iorweth zasnął. Widocznie Geralt już skończył medytację, dlatego elf pozwolił sobie na odpoczynek. Rudowłosa zaczęła zbierać gałęzie, a Geralt ją cały czas obserwował kątem oka.

- Medytacja udana? - zapytała elfka.

- Tak, można tak powiedzieć.

Rudowłosa dorzuciła do ogniska gałęzie, które zebrała po czym wyszła znowu na zewnątrz i usiadła obok wiedźmina.

- Chciałam cię o coś zapytać Geralt.

- No to pytaj.

- Dlaczego postanowiłeś dołączyć do Iorwetha? No wiesz, wtedy we Flotsam.

Biały Wilk chwilę się zastanawiał nad odpowiedzią.

- Szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia. Jakoś tak wyszło.

- A żałujesz swojego wyboru?

- Nie, a nawet jeśli bym żałował to czasu nie cofnę. Dlaczego pytasz?

- Tak po prostu. Bo wiesz, czasem się zastanawiam jakby to było, gdybym nie dołączyła do Iorwetha. Kto wie, może przez ten pogrom we Flotsam nawet trafiłabym na szubienicę.

- Hmm - mruknął wiedźmin - a masz jakiś plan na dalszą podróż, czy wracasz do Vergen?

Elfkę zdziwiło to, że Geralta obchodzą jej plany, więc chwilę milczała. A i tak musiała się zastanowić nad odpowiedzią, bo w sumie to nie wiedziała co ma robić dalej. Miała tak naprawdę dwie opcje, zostać w Vergen albo wyruszyć na poszukiwanie jej przybranej rodziny. Tylko, że nawet nie wiedziałaby od czego zacząć, żeby ich znaleźć.

Przybrana rodzina Idalii liczyła pięć osób nie licząc jej samej. Valarad - czarnowłosy krasnolud był poniekąd przywódcą całej grupy. Był też z nich wszystkich najstarszy i wiele w życiu przeszedł. Był on dla Idalii jak ojciec, więc dobrze go znała i wiedziała, że tak łatwo nie da się go znaleźć. Za to z innymi mogłaby spróbować, oczywiście o ile dalej trzymają się razem.

Po swoich przemyśleniach w końcu postanowiła odpowiedzieć wiedźminowi, orientując się że białowłosy trochę już na odpowiedź czeka, podczas gdy ona zatopiła się w swoich myślach.

— Myślę, że raczej zostanę w Vergen. Nie mam żadnego powodu, żeby narazie opuszczać to miejsce. No chyba, że odezwałby się mój przybrany ojciec, wtedy mogłabym rozważyć inne opcje.

— Rozumiem. Zobacz, już prawie świta. Trzeba obudzić Iorwetha.

— Masz rację Gwynbleidd, pójdę go obudzić.

Idalia wstała i otrzepała spodnie z trawy, po czym skierowała się w stronę jaskini.

Tymczasem w Vergen

Jaskier dzisiaj nie był w nastroju do popijawy. Siedział tylko obok krasnoludów, a jego wzrok utkwiony był w stole. Martwił się o Idalię i Geralta, Iorweth go nie interesował. Miał nadzieję, że jego przyjaciele dotarli bezpiecznie do Loc Muinne bez żadnych przeszkód po drodze.

Nagle do karczmy wpadł jakiś mężczyzna. Widocznie się spieszył. Miał na głowie kaptur, więc nie sposób było dojrzeć kto to taki. Miał miecz przy pasie i prawdopodobnie nie miał prawej ręki, bo materiał po tamtej stronie jakoś tak dziwnie zwisał. Mężczyzna przysiadł się do Jaskra i spółki.

— A my to przepraszam bardzo...eee znamy się? — zapytał Yarpen podejrzliwie.

— Nie — odpowiedział mężczyzna. Jego ton głosu był bardzo niski — szukam pewnej elfki, drobna, rude włosy...ciemnoniebieskie oczy, wiem, że tu jest...lub też była.

— Wiele elfek tak wygląda, skąd wiesz że to akurat ta której szukasz? — zapytał Jaskier.

— Na imię ma Idalia, nie da się jej pomylić z nikim innym. Z resztą, mam swoich informatorów, bardzie.

— A ktoś ty tak w ogóle? Nie przedstawiłeś się nawet! — burknął Yarpen.

— Ech... — mężczyzna zdjął z głowy kaptur, a Jaskra od razu olśniło. Jednak Yarpen i Zoltan dalej nie wiedzieli kim jest ten mężczyzna.

— To...ja cię znam! Ale twoje imię wypadło mi z głowy — powiedział Jaskier.

— Idris — odparł blondwłosy elf — no to co, teraz się dowiem, gdzie jest Idalia?

— A no...pojechali do Loc Muinne, wrócą pewnie za parę dni — powiedział Zoltan.

— Pojechali?

— Geralt i Iorweth są z nią, Iorwe — Jaskier nie mógł dokończyć, bo Idris mu przerwał.

— Wiem kim jest Iorweth, Białego Wilka też kojarzę. Nie mam wyboru, muszę wyruszyć za nimi.

Nikt nie zdążył wybić Idrisowi tego pomysłu z głowy, gdyż elf szybko ulotnił się z karczmy i tyle go widzieli.

— No chłopaki, ja jednak się chyba napiję — stwierdził Jaskier i poszedł do karczmarza po wódkę.


Zaufaj Mi || Iorweth x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz