21. A'báeth me

109 7 20
                                    

Jaskinia, którą znalazła Idalia nie była jakoś specjalnie duża, ale za to było w niej okropnie ciemno. Na zewnątrz też już powoli zaczynało się robić ciemniej. Iorweth usiadł na ziemi w jaskini trzymając się za krwawiący brzuch.
Idalia szybko wyszła po jakieś gałęzie, w miarę nadające się na ognisko i suche liście. Ręce jej się trzęsły, więc ciężko było jej cokolwiek utrzymać. Po chwili jednak wróciła do jaskini i zaczęła układać gałęzie oraz liście na ziemi. Ledwo widziała co robi, ale wzięła dwie gałęzie i zaczęła nimi pocierać. Kiedyś już jej się udało tak rozpalić ogień, więc liczyła na to, że teraz też jej się uda. Po dłuższej chwili ogień zaczął tlić się na gałęziach więc elfka dorzuciła je do pozostałych.

Teraz jak ognisko było już rozpalone to podeszła do Iorwetha i usiadła przy nim. Podniosła jego dłoń, którą przytrzymywał krwawiącą ranę, żeby zobaczyć jak to wygląda. Cięcie nie wyglądało na śmiertelnie głębokie, ale i tak trzeba było wszystko odkazić i zaszyć.

- Musisz się rozebrać - powiedziała Iorwethowi i zaczęła grzebać w torbie w poszukiwaniu odpowiednich rzeczy. Jak dobrze, że Rita jej wszystko zapakowała. Najwidoczniej blondynka jest jasnowidzem i umie przewidzieć przyszłość.

Iorweth bez słowa zaczął zdejmować z siebie górę swojego stroju. Uporał się z tym szybko mimo bólu. Idalia powyjmowała z torby zioła od Rity i spirytus do odkażenia rany. Gdy odwróciła się do Iorwetha jej uwagę przyciągnął tatuaż na ciele mężczyzny, pokrywający część jego torsu. Po chwili jednak przestała się przyglądać temu tatuażowi. Był ranny, musiała się skupić.

- Ty na pewno wiesz co robisz? - zapytał Iorweth obserwując jak Idalia wyjmuje jakiś materiał z torby i polewa go spirytusem.

- Nie wiem, gdyby to była rana zagrażająca życiu to prawdopodobnie bym cię dobiła zamiast ci pomóc - zażartowała elfka mimo, że do żartów to nie była najlepsza pora. Zaczęła powoli odkażać ranę, przysuwając się bliżej elfa żeby mieć lepszy wgląd na sytuację.

- Jak skończysz to musimy ruszać wiesz?

- Nie ma opcji, robimy tutaj postój czy ci się to podoba czy nie.

Iorweth tylko westchnął i zdjął swoją chustę, która zasłaniała prawą część jego twarzy. Idalia skupiła się na odkażaniu rany. Delikatnie przejeżdżała szmatką nasączoną spirytusem po skórze elfa. Iorweth co jakiś czas zaciskał zęby bo nie było to przyjemne uczucie. Obserwował ruchy elfki i doceniał, że starała się być delikatna. Widział też, jak trzęsą się jej dłonie. Ale ufał jej i wiedział, że jej się uda.

- Dobra, rana odkażona teraz muszę to zabandażować. Nie ruszaj się — elfka ani razu na niego nie spojrzała, nieważne co mówiła.

Idalia wyjęła z torby bandaż. Rita naprawdę pomyślała o wszystkim więc rudowłosa była naprawdę wdzięczna. Zaczęła powoli bandażować ranę i gdy uzyskała zadowalający efekt odłożyła resztę bandaża do torby. Odetchnęła z ulgą, mając nadzieję że zrobiła wszystko dobrze.

- Zaparzyłabym ci ziółek, ale nawet nie mam w czym - uśmiechnęła się pod nosem. Spojrzała na jego dłoń, na której również znajdowała się krew - daj rękę.

Iorweth posłusznie podał dłoń Idalii, a ona ją wyczyściła resztką spirytusu. Kiedy wszystko już na pewno było ogarnięte, Idalia zamknęła torbę i odłożyła ją na bok. Iorweth założył na siebie swoją koszulę, co prawda z dziurą i zaschniętą krwią, ale nic lepszego teraz nie miał. A swojej zbroi wolał nie zakładać teraz, skoro i tak robią postój w tym miejscu.

- Dielch [Dziękuję] - powiedział Iorweth i spojrzał na Idalię. Jednak ona tylko pokiwała głową na znak że nie musi dziękować. Siedziała obok niego i wpatrywała się w ognisko, zastanawiała się nawet przez chwilę czy by nie poruszyć tematu ich pocałunku. Jednak postanowiła zapytać o coś innego.

Zaufaj Mi || Iorweth x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz