Idalia wraz z Idrisem wyszli bardzo wcześnie rano z obozu. Idris chciał pokazać dziewczynie wschód słońca. No w sumie tak nie do końca chciał tylko pokazać, liczył też na to że w końcu zbierze się do wyznania Idalii uczuć, które tłumił już w sobie dosyć długi czas.
- Ładne miejsce wybrałeś - Idalia rozejrzała się po pagórku na którym się właśnie znajdowali.
Idris tylko się uśmiechnął i rozłożył koc, który trzymał przez całą drogę z obozu. Usiedli razem na kocu i czekali na wschód słońca. Idalia miała zapleciony warkocz, jednak parę kosmyków zaczęło jej wpadać na twarz. Elf odgarnął kosmyki z jej twarzy i się do niej zbliżył, jednak Idalia go leciutko odepchnęła.
- Idris ja...wiem po co mnie tu zabrałeś.
- Och...
- Słuchaj. Lubię cię, naprawdę ale nie w ten sposób.
- No cóż. Możemy przynajmniej spędzić miło czas, zobacz słońce już wschodzi.
- Idaliaaaa!
- Jaskier czemu się wydzierasz?
- Odpłynęłaś na chwilę i prawie uderzyłaś twarzą w drzwi, nie dziękuj.
Idalia rozejrzała się wokół siebie. Rzeczywiście stała przed już otwartymi drzwiami, które prowadziły do karczmy. Jaskier gestem ręki przekazał Idalii że ma wejść do środka więc tak też zrobiła. Geralt siedział przy jednym ze stolików razem z kompanią krasnoludów. Ogólnie w karczmie było dosyć tłoczno, grała muzyka a w oddali było słychać walkę na pięści.
- Opowiem ci o kobiecie co spadła z nieba - powiedział jeden z kransoludów, który stał przy barze. Karczmarz - też krasnolud był ewidentnie zirytowany obecnością tego drugiego.
- Opowiadałeś tysiąc razy, nikt już nie chce słuchać o latających babach.
- To było bardzo dziwne zjawisko — kontynuował krasnolud.
- Dziwne zjawisko to by było jakbyś raz uchlany do domu nie wrócił.
Idalia wraz z Jaskrem podeszli do stolika. Bard od razu się dosiadł a Yarpen podsunął mu kufel z piwem. Elfka przez chwilę też nabrała ochoty na alkohol, ale wolała jeszcze nie ryzykować, nie chciała znowu mieć zaszywanych ran.
- Geralt, podobno masz do mnie sprawę - zwróciła się elfka do wiedźmina.
- Tak, chodź ze mną to ci wszystko opowiem.
Wiedźmin wstał i od razu ruszył do wyjścia.
Idalia poszła za nim, a gdy przechodziła obok karczmarza znowu słyszała jak ten krasnolud moczymorda mamrocze coś o kobiecie z nieba. Gdy byli już na zewnątrz Geralt od razu zaczął wyjaśniać o co mu chodzi. Gdy powiedział, że musiał postawić kolejkę krasnoludowi żeby zdobyć jakieś informacje Idalia od razu parsknęła śmiechem, ale po bardzo krótkiej chwili wróciła do rozmowy z wiedźminem.- Więc to co ten moczymorda mówił to prawda? Coś mi się obiło o uszy o latającej kobiecie.
- Bardzo prawdopodobne, że była to Triss. Sam bym poszedł to zweryfikować, ale muszę się zająć tą klątwą i antidotum dla Saskii.
- I wysyłasz mnie? Dlaczego?
- Bo się na to nadajesz lepiej niż Jaskier.
- To akurat fakt - przyznała elfka - dobra, niech będzie bo i tak nie mam co ze sobą zrobić, ale zabiorę kogoś ze sobą na wszelki wypadek, a i przy okazji, gdzie mam zacząć szukać?
- Krasnolud wspomniał coś o wąwozach.
— Dobra. Wąwozy, zapamiętam.
Idalia pożegnała się z wiedźminem i poszła poszukać kogoś do pomocy. Jej pierwszą wybraną osobą był Iorweth, jednak widząc w jakim był wcześniej stanie na pewno by się nie zgodził. Rity bała się nawet zapytać, z resztą komanda nie rozmawiała, więc został jej Ciaran. Ruszyła więc do domku, który dzieliła z elfami, jednak po drodze wpadła na tego, którego szukała.
CZYTASZ
Zaufaj Mi || Iorweth x OC [ZAKOŃCZONE]
FanfictionKrótko i na temat. Idalia - młodka elfka, która znalazła się jakiś czas temu w okolicy Flotsam dołącza do komanda Iorwetha w ramach odwdzięczenia się za uratowanie jej tyłka. I tu zaczyna się przygoda dziewczyny do której dołącza też pewien wiedźmin...