19. Królewska krew

107 10 17
                                    

Już wyschnięci Idalia i Iorweth przeszli się do karczmy, żeby coś zjeść. Po drodze cały czas rozmawiali o wszystkim i o niczym. Pierwszy raz odkąd się znają prowadzili taką rozmowę i całkiem im to wychodziło.

— Jak to się stało, że straciłeś oko? — zapytała w końcu zaciekawiona elfka.

— Krótko mówiąc, straciłem je w pojedynku z pewnym rycerzem. Nie ma o czym mówić naprawdę, to było bardzo dawno temu — odpowiedział jej. Nie lubił tej blizny dlatego ją zakrywał. Z resztą, kto by chciał mieć oszpeconą połowę twarzy? A przy okazji kilka wybitych zębów...

Idalia niepewnie spojrzała na elfa a potem na jego lewą dłoń. Złapała go za rękę i splotła swoje palce z jego, co niestety utrudniała jej rękawica elfa. Iorweth spojrzał na ich splecione dłonie, ale niczego nie powiedział. To było dosyć przyjemne uczucie.

**

W karczmie jak zwykle było tłoczno a jeden stolik był oczywiście zajęty przez Jaskra i towarzyszące mu krasnoludy. Po Geralcie nie było ani śladu, najpewniej dalej zajmował się klątwą i składnikami na antidotum dla Saskii. Idalia pomyślała, że w sumie to mogłaby zapytać Iorwetha co się dzieje ze Smokobójczynią. Elf powiedział Idalii żeby poszła zająć im jakiś stolik a on weźmie coś do jedzenia. Dziewczyna się zgodziła i wybrała stolik przy ścianie, tam gdzie było najmniej osób.

Idalia usiadła na krześle i oparła się o ścianę. Stukała paznokciami o drewniany blat stołu w oczekiwaniu na Iorwetha. W brzuchu jej coraz bardziej burczało z głodu. Po chwili złapała kontakt wzrokowy z Jaskrem, który uważnie ją obserwował. Bard zauważył Iorwetha idącego z tacką i posłał zdziwione spojrzenie Idalii. Rudowłosa wzruszyła tylko ramionami i się lekko uśmiechnęła.

- Och - wydukała patrząc na tackę którą Iorweth postawił na stoliku. Znajdowało się tam dosyć sporo jedzenia. Trochę mięsa, trochę sera i trochę owoców oraz chleba - dużo zapłaciłeś? - zapytała z obawą, dlatego że miała przy sobie tylko kilka marnych orenów, więc nie za bardzo miałaby jak oddać.

- Nie martw się o to, potargowałem się z karczmarzem trochę. Jedz, słyszę jak ci burczy w brzuchu.

— Tak właściwie, to co się dzieje z Saskią?

— Dalej jest nieprzytomna, ale Filippa mówiła że ma już prawie wszystkie składniki na antidotum więc jestem dobrej myśli.

— Rozumiem.

Iorweth usiadł przy stoliku na przeciwko Idalii. Dziewczyna zabrała się za jedzenie, tak samo jak elf. W życiu by nie pomyślała, że będzie sobie ot tak z Iorwethem jeść posiłek. To niby nie była wielka rzecz, ale wcześniej miała z elfem dosyć chłodne relacje. Cieszyła się, że mogli dzisiaj spędzić więcej czasu razem. Jednak czuła, że Iorweth coś przed nią ukrywa, tylko nie wiedziała czemu tak czuje i co w sumie mógłby ukrywać elf. Ale nawet nie zdążyła go zapytać bo do karczmy z impetem wbiegł jeden z ludzkich mieszkańców Vergen.

- Książę Stennis! Zamieszki, ludzie! To on otruł Saskię a teraz chowa się jak tchórz w swoich komnatach! Trzeba wymierzyć mu sprawiedliwość! - zaczął się wydzierać. Karczmarz za ladą tylko pokręcił głową z niedowierzaniem.

Iorweth od razu wstał od stołu i podszedł do człowieka. Idalia żuła właśnie kawałek chleba i spoglądała na Lisa Puszczy.

- Uspokój się dh'oine. Wytłumacz o co chodzi - nakazał mu elf.

- A chodźcie sami zobaczyć, w Kasztelu Trzech Ojców! Wszystko już powiedziałem!

Iorweth złapał kontakt wzrokowy z Idalią i skinieniem głowy przekazał jej, że ma iść za nim. Elfka wzięła ostatni kęs swojego posiłku i dołączyła do elfa.

Zaufaj Mi || Iorweth x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz