- I znowu wygrałam! - Idalia uśmiechnęła się do Zoltana, którego ponownie ograła w kości.
- Jesteś za dobra. Ani razu nie udało mi się z tobą wygrać. Gdzie się tak nauczyłaś grać?
- Miałam kiedyś takiego jednego znajomego, który nauczył mnie grać, ale nieważne nie ma o czym mówić. Pójdę się przewietrzyć.
Idalia wyszła na pokład. Przez grę w kości przypomniała sobie o rodzinie którą kiedyś posiadała. Na pokładzie Idalia zauważyła parę beczek stojących obok siebie. Postanowiła tam usiąść. Minęło może parę godzin odkąd wypłynęli z Flotsam, zbliżał się już wieczór i na zewnątrz było chłodniej z powodu wiatru.
- Co tu tak sama siedzisz, Enid? - Idalia obróciła głowę w stronę Iorwetha który pojawił się znikąd.
- Rozkoszuję się zimnym powietrzem i myślę o przeszłości. A co ty tu robisz, Crevan? - zapytała z uśmieszkiem na twarzy.
- Właściwie to cię szukałem.
- A do czegoż ci jestem potrzebna, panie dowódco? - powiedziała z nutką sarkazmu.
- Nie musisz być tak sarkastyczna. Chciałem tylko porozmawiać.
Idalia zeskoczyła z beczki i oparła się plecami o burtę.
- No więc słucham.
- Chciałem cię przeprosić.
Idalia uniosła brwi ze zdziwienia. Nie spodziewała się kolejnych przeprosin od elfa.
- Za co znowu chcesz mnie przeprosić? - zapytała wpatrując się w wyższego od niej mężczyznę.
- Po prostu za to jak cię traktowałem przez ten cały czas. Wiesz, w moich oczach dalej jesteś niedoświadczona i ciągle się narażasz na jakieś niebezpieczeństwo.
Idalia chciała rzucić Iorwethowi jakąś ciętą ripostę, ale musiała niestety przyznać mu rację w jednym. Narażała się, szczególnie jak była poważnie ranna i nie stosowała się do zaleceń Rity.
- Uznajmy, że przyjmę te twoje przeprosiny i nie wracajmy już więcej do tego tematu.
- Niech ci będzie.
- A teraz możesz mi powiedzieć po co płyniemy do Vergen, bo nikt nie raczył mnie poinformować.
- Ech, krótko mówiąc będziemy pomagać Saskii Smokobójczyni w walce z armią króla Henselta.
- Komu? - zapytała Idalia zdziwiona. Pierwszy raz słyszała o jakiejś tam Saskii - pierwszę słyszę o kimś takim.
- Saskia idealnie nadaje się na władczynię Vergen. Nic więcej nie musisz wiedzieć.
Trochę to było podejrzane, ale w głowie Idalii zawitało jedno pytanie.
- Czy ta Saskia naprawdę zabiła smoka? Stąd ten jej przydomek, Smokobójczyni?
- Owszem, zabiła.
- Coś kręcisz, Crevan - Idalia podeszła bliżej Iorwetha. Robiło się coraz bardziej ciemno, więc ledwo go widziała.
- Sugerujesz, że kłamię? Dlaczego miałbym to robić?
- Nie wiem, ale każdy ma jakieś swoje tajemnice prawda?
- Prawda. Przy okazji, chyba znalazłem coś twojego - Iorweth mówiąc to sięgnął po sakwę i podał Idalii. Zdziwiona elfka otworzyła sakwę, w której znajdowały się sztylety do rzucania, które dał jej Cedrik.
- Gdzie znalazłeś te sztylety?
- Rita mi je dała, znalazła je w twoich przesiąkniętych krwią ubraniach po walce z krabopająkiem. Zapomniałem ci ich wcześniej oddać.
CZYTASZ
Zaufaj Mi || Iorweth x OC [ZAKOŃCZONE]
FanfictionKrótko i na temat. Idalia - młodka elfka, która znalazła się jakiś czas temu w okolicy Flotsam dołącza do komanda Iorwetha w ramach odwdzięczenia się za uratowanie jej tyłka. I tu zaczyna się przygoda dziewczyny do której dołącza też pewien wiedźmin...