Idalia postanowiła znaleźć najpierw Ciarana. Przyjaźnił się z Iorwethem, był w sumie jedyną osobą która mogła wiedzieć gdzie on jest. Elfka nie znała Lisa Puszczy zbyt dobrze, więc skąd miała wiedzieć gdzie mógł zniknąć? Brunet akurat stał przed karczmą, rozmawiając z łucznikiem z komanda.
- Ciaran! Mam do ciebie bardzo, bardzo ważną sprawę - krzyknęła Idalia, gdy tylko zauważyła elfa.
Ciaran spojrzał na Idalię po czym odprawił elfa z którym rozmawiał, mówiąc że wrócą później do tej rozmowy.
- Jaka to jest ta bardzo, bardzo ważna sprawa? - zapytał zaciekawiony.
- Muszę znaleźć Iorwetha, może wiesz gdzie on jest? - zapytała z nadzieją.
- Może wiem a może nie wiem - elf zaczął udawać, że się zastanawia.
- Nie drocz się ze mną - Idalia dała Ciaranowi kuksańca w ramię.
- No dobra, nie musisz mnie bić. Widziałem jak szedł nad rzekę, o w tamtą stronę - Ciaran wskazał Idalii drogę - masz tam takie przejście, a za nim będzie polanka.
- Dzięki - elfka uśmiechnęła się do mężczyzny i od razu pobiegła w stronę, którą jej wskazał. Znalazła się przy drewnianych drzwiach i chciała już przez nie przejść, ale zawahała się. No bo przecież...co ona Iorwethowi powie? No nic, coś wymyśli. Elfka otworzyła drzwi i znalazła się w niewielkim tunelu, na którego końcu były kolejne drzwi. Trochę dziwne rozwiązanie jak na przejście do rzeki, no ale kto by tam kwestionował architekturę krasnoludów. Od razu gdy przeszła przez drzwi zauważyła Iorwetha siedzącego na trawie przy rzece. Mężczyzna puszczał kaczki na wodzie. Miał na sobie tylko szarą koszulę, był bez broni i bez chusty, którą zawsze nosił. Elfka pierwszy raz mogła zobaczyć jego włosy, były bardzo ciemne, jednak nie czarne. Podeszła do niego i usiadła obok.
- Po co przyszłaś? - zapytał nawet na nią nie patrząc, wycelował ponownie kamieniem w wodę i rzucił.
- Dotrzymać ci towarzystwa - wypaliła. Od razu tego pożałowała.
- Nie potrzebuję towarzystwa - burknął.
Idalia westchnęła. Widać było że Iorweth nie był w nastroju do rozmów, więc postanowiła się już nie odzywać. Rozejrzała się po polanie. Było tutaj dosyć pusto, natomiast po prawej stronie znajdował się ogromny las. Elfka zmarszczyła brwi, bo w każdej chwili mogło coś z niego wyleźć i ich zaatakować. Miała jednak nadzieję, że się tak nie stanie. Spojrzała przed siebie na wodę, na której odbijało się słońce. Iorweth rzucił ostatni kamień do wody i położył się na trawie, jedną rękę kładąc sobie pod głowę. Przymknął oko rozkoszując się ciepłem, które biło od słońca.
- Nie musisz tu ze mną siedzieć wiesz o tym? - odezwał się.
- Nie mam nic lepszego do roboty - elfka wzruszyła ramionami - poza tym obiecałeś mi trening.
- Przypomnę ci, że ostatnio ci się nie chciało trenować, cytując "jestem zbyt zmęczona" - cytując słowa Idalii starał się przybrać głos przypominający ten elfki.
Idalia przewróciła oczami i wyrwała garść trawy z ziemi po czym rzuciła nią w Iorwetha. Trawa wylądowała na koszuli elfa, a że była wyrwana razem z ziemią, to pobrudziła jego odzienie.
- Czym sobie zasłużyłem na taki atak? - zapytał strzepując z siebie trawę.
- Twoją nieudolną próbą naśladowania mojego głosu, a poza tym skoro i tak nie masz lepszych zajęć niż wrzucanie kamieni do wody to możemy trening zacząć choćby i teraz - mówiąc to Idalia podniosła się z ziemi i otrzepała swoje spodnie. Iorweth otworzył oko i spojrzał na rudą stojącą nad nim. Idalia tak łatwo mu nie odpuści, więc również podniósł się z ziemi. Zastanawiał się, czym mogli by walczyć. Nie mają przecież drewnianych mieczy, a zwykłej broni lepiej nie brać, bo jeszcze by się coś stało. Elf rozejrzał się, aż w końcu stwierdził że oderwie z drzewa dwie gałęzie i tym będą walczyć. W końcu chodziło tylko o technikę, nie o broń.
CZYTASZ
Zaufaj Mi || Iorweth x OC [ZAKOŃCZONE]
FanfictionKrótko i na temat. Idalia - młodka elfka, która znalazła się jakiś czas temu w okolicy Flotsam dołącza do komanda Iorwetha w ramach odwdzięczenia się za uratowanie jej tyłka. I tu zaczyna się przygoda dziewczyny do której dołącza też pewien wiedźmin...