28. Dwa słowa [Koniec]

114 11 38
                                    

Idalia przegadała z Idrisem praktycznie całą noc, jednak gdy tylko poczuła większe zmęczenie wróciła do miejsca gdzie obozowali Scoia'tael. Iorweth i Saskia jeszcze nie wrócili, co trochę zmartwiło elfkę.
Jednak teraz miała ważniejsze rzeczy na głowie. Musiała bardzo dobrze przemyśleć swoją decyzję.

Rudowłosa weszła do kwatery i odstawiła swoje bronie na podłogę. Potem od razu legnęła na materacu i zaczęła wszystko analizować, jednak po krótkiej chwili po prostu zasnęła. Była wykończona wszystkim co się działo w ciągu ostatnich kilku dni.

***
Rano obudził ją huk jakiejś spadającej na podłogę rzeczy. Gdy tylko otworzyła oczy zobaczyła Iorwetha siedzącego przy kominku.

- O, wróciłeś w końcu - odezwała się Idalia zaspanym głosem.

- Wróciliśmy późno w nocy, spałaś już więc nie chciałem cię budzić. Jak twoje ramię?

- Już w porządku. Rita się tym zajęła.

- To dobrze...słyszałem, że w Vergen jest jakiś twój znajomy.

- Tak, to prawda - Idalia na chwilę zamilkła. Czy powinna mówić Iorwethowi o swoich planach? Czy po prostu...odejść? Mogła tu również zostać, owszem ale okazja zobaczenia swojej przybranej rodziny po siedmiu latach rozłąki była bardziej kusząca dla elfki.
Rudowłosa podniosła się z materaca i podeszła do elfa, siadając obok niego przy kominku.

- Ten trubadur od siedmiu boleści mi wszystko wygadał. Wiem, że...że chcesz odejść - powiedział jakby smutnym głosem.

Elfkę zamurowało. Cholerny Jaskier, zawsze wtrynia nos w nie swoje sprawy.

- To prawda. Po prostu nie trzyma mnie tutaj nic, a tam mam rodzinę. Nie widziałam ich siedem lat...

- Rozumiem, jednak mam nadzieję, że nie było ci tutaj tak źle.

- Nie no co ty, nawet mimo tego jakim dupkiem jesteś to dobrze mi tu było - zaśmiała się cicho Idalia, spoglądając na Iorwetha. Przez chwilę go tak obserwowała bez słowa.

- Mam coś na twarzy?

- Nie, po prostu się zagapiłam - rudowłosa założyła niesforny kosmyk włosów za ucho odwracając wzrok. Przypomniały jej się teraz ich pocałunki, wszystkie co do jednego... Dziewczyna przysunęła się bliżej Iorwetha, opierając głowę na jego ramieniu.

- Już nie chcesz "zachowywać dystansu"? - zapytał jednooki, cytując słowa dziewczyny.

- Daj spokój, to prawdopodobnie mój ostatni dzień tutaj, nie będę rozpamiętywać tego co między nami zaszło. Nie chcę...

- Skoro się pewnie już nie zobaczymy - zaczął niepewnie wpatrując się w kominek - chcę ci coś powiedzieć - Iorweth na chwilę zamilkł spoglądając tym razem na elfkę i chwilę potem zaczął mówić - Przy tobie mogłem chociaż na chwilę odetchnąć od moich obowiązków i od odpowiedzialności jaka na mnie ciąży za całe moje komando. Więc dziękuję ci za to Enid, wiele to dla mnie znaczy.

Elfka spojrzała na niego z wypiekami na twarzy. Nie spodziewała się takiego wyznania z jego strony. Zamurowało ją i nie wiedziała już co ma powiedzieć...czy w ogóle powinna coś mówić? Delikatnie przytuliła się do ramienia elfa. Żadne z nich się już nie odezwało. Przez chwilę jeszcze w głowie rudowłosej pojawiła się myśl, żeby wyznać starszemu od niej elfowi swoje uczucia, ale się powstrzymała wiedząc że ten żywi uczucia do blondwłosej smoczycy.

Interesującym faktem było też to, że Iorweth tak naprawdę miał mętlik w tej swojej elfiej głowie. Im dłużej patrzył na Idalię tym bardziej się zastanawiał nad swoimi uczuciami. Jednakże też nie poruszył tego tematu, bo wiedział że nie będzie i tak w stanie zatrzymać Idalii przy sobie, skoro podjęła już decyzję. Czas zdawał się zwolnić, a oni siedzieli razem, wpatrzeni w kominek od którego biło przyjemne ciepło. Jednak tą chwilę przerwał im nie kto inny jak Ciaran we własnej osobie. Brunet z wielkim uśmiechem na twarzy otworzył na szeroko drzwi od kwatery i stojąc w progu zaczął przyglądać się  parze przy kominku. Idalia jako pierwsza odwróciła głowę w jego stronę posyłając mu pytające spojrzenie.

Zaufaj Mi || Iorweth x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz