Pogrom dalej trwał w najlepsze, a białowłosy wiedźmin właśnie był po walce na śmierć i życie ze smokiem. Saskia w swojej prawdziwej postaci wylądowała w lesie nabijając się na jedno z drzew, ale dzięki temu była uziemiona i nie była już w stanie zaatakować Geralta. Biały wilk wyciągnął sztylet od Filippy, który miał za zadanie zdjąć urok z Saskii i podszedł do smoczycy.
Przyłożył delikatnie sztylet do głowy smoka, a ten zaświecił się na złoty kolor. Przez chwilę emanował złotym blaskiem, a sama Saskia po chwili przemieniła się spowrotem w swoją ludzką postać. Blondynka wyglądała okropnie, jej twarz była cała posiniaczona a nad piersią miała dziurę, która krwawiła.— Witam wśród żywych — powiedział Geralt.
— Dzięki wiedźminie.
— Jak się czujesz?
— Nic mi nie będzie, szybko się regeneruję — odparła blondynka.
Wiedźmin zamienił jeszcze parę słów z Saskią, wypytując ją o wszystko co chciał wiedzieć. Jednak dziewczyna nie powiedziała mu wszystkiego, wolała zachować pewne sekrety dla siebie. Białowłosy pożegnał Saskię i skierował się znowu do Loc Muinne, żeby znaleźć Iorwetha i Idalię.
***
Dwójka elfów dalej chowała się w budynku, jednak byli tam na tyle długo, że pogrom zaczął powoli się kończyć. Jednak miasto dalej stało w płomieniach, a na ulicy można było poczuć swąd spalonych ciał i zapach utoczonej z przebywających tu ludzi krwi.— Wygląda na to, że wszystko się kończy. Powinniśmy iść poszukać Geralta — odezwał się Iorweth.
— Zatem chodźmy. Im szybciej tym lepiej.
Idalia od razu podniosła się do pozycji stojącej i dotknęła swojego zabandażowanego ramienia. Opatrunek powoli nasiąkał krwią, ale teraz nie było czasu na to, żeby lepiej się tym zająć.
Iorweth jednak to zauważył.— Nie wygląda to najlepiej — stwierdził.
— Nic mi nie będzie, teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie.
Idalia wyszła na zewnątrz pierwsza i zaczęła się rozglądać. Ulice były puste, ale w niektórych miejscach można było ujrzeć stosy spalonych ciał. Iorweth wyszedł również i stanął za Idalią, kładąc rękę na jej ramieniu.
— Chodźmy stąd — zarządził.
Rudowłosa go posłuchała i razem udali się szukać Geralta. Jednak zamiast na Geralta to trafili na Letho i...Triss. Idalia zdziwiła się widząc czarodziejkę, bo przez ten cały czas nie było wiadomo co się z nią działo.
— Letho? Co ty tu robisz? — zapytał Iorweth, od razu dobywając swojej broni. Nie ufał wiedźminowi, nie po tym co zrobił.
— Czekam na Geralta — odparł Letho.
Triss się nie odzywała. Coś musiało jej się wcześniej stać bo była całkowicie poobijana.
— Geralta tu nie ma, przynajmniej narazie. Właśnie go szukaliśmy.
— Ach, to ta twoja piękna elfia towarzyszka, którą uratowałem przed krabopająkiem. Nie mieliśmy okazji porozmawiać.
Idalię coś niepokoiło w tonie głosu wiedźmina. Przysunęła się bliżej Iorwetha i złapała jego dłoń, tak jakby się bała że Letho będzie chciał ją porwać, tak jak to zrobił z Triss. Iorweth gdy tylko poczuł dotyk na swojej dłoni, od razu splótł ich palce razem i nie zamierzał jej puścić.
— Ona nie będzie z tobą rozmawiać — odparł Iorweth.
— Ach tak, waleczny książę broni swojej ukochanej. Spokojnie Lisie, nie zamierzałem nic jej zrobić.
CZYTASZ
Zaufaj Mi || Iorweth x OC [ZAKOŃCZONE]
FanfictionKrótko i na temat. Idalia - młodka elfka, która znalazła się jakiś czas temu w okolicy Flotsam dołącza do komanda Iorwetha w ramach odwdzięczenia się za uratowanie jej tyłka. I tu zaczyna się przygoda dziewczyny do której dołącza też pewien wiedźmin...