Rozdział 11: Wątpliwość

5.5K 246 35
                                    

Jasna cholera.

To było trudne.

Tak bardzo trudne...

Po najdłuższej nocy w swoim życiu, podczas której nie udało mu się przespać ani jednej sekundy, wygrzewał się w promieniach porannego słońca wpadających przez okno. Czuł się dzisiaj niewyraźnie; wciąż zdezorientowany i poruszony incydentem z Granger i tak bardzo zmęczony bezsennością. W przypadkowym porywie spontaniczności zdjął wszystkie ubrania, aby sprawdzić, czy zimne powietrze lub ciepłe promienie sprawią, że poczuje się choć trochę bardziej żywy; bardziej prawdziwy, ale wciąż czuł się jak duch.

Krucha istota na granicy rzeczywistości, choć nie całkiem.

Musiała zbliżać się godzina pobudki, ponieważ usłyszał, jak Granger zaczyna się krzątać, a bolesny grymas wypłynął mu na twarz. Tego właśnie się obawiał, a jednak czekał przez całą noc; na swoją ulubioną część tej poniżającej rutyny. Kiedy słuchał, jak dziewczyna wchodzi do łazienki, jego nagą skórę oblał blask potu, a kiedy pomyślał, że poczuł w swoich ustach odrobinę jej smaku, to wrażliwe miejsce pod jego brzuchem drgnęło. Pieprzone przyrodzenie.

Było mu tak ciężko...

Próbował to od siebie odepchnąć, ale jego umysł był zbyt zamroczony, by mógł oprzeć się tej pokusie. Usłyszał coś, co jak przypuszczał, było jej ubraniem opadającym na podłogę, i przełknął ciężko. Zamykając opuchnięte od niedoboru snu oczy, wyobraźnia zaczęła zasypywać go kolorowymi i niebezpiecznymi obrazami dziewczyny. Uległ im dość szybko; zbyt zmęczony, by móc stoczyć z nimi przyzwoitą walkę i zbyt urzeczony fantazjami, by je zignorować.

Był twardy...

Biorąc pod uwagę fakt, że w swoim życiu miał już okazję oddać się wielu fantazjom seksualnym, wiedział, że ta była inna; prosta i bez zbędnej przesady. W jego głowie Granger była dokładnie taka, jaka powinna być, ze swoimi rozczochranymi lokami wokół ramion i zamyślonym wyrazem twarzy. Jej ciało... cóż, nie miał pojęcia, czy rzeczywisty obraz pasował do jego wizji, ale zgadywał, że musiał być całkiem blisko, gdy jego podświadomość zaczęła pozbywać ją ubrań. Usłyszał, jak woda pod prysznicem zaczyna szumieć, i wziął drżący oddech, gdy jego ręka przesunęła się niżej.

Był zbyt owładnięty, by posłuchać głosu Slytherina w swojej czaszce i zdać sobie sprawę z tego, co robi; wszelkie szepty wątpliwości zostały odrzucone na bok, gdy pierwsze mruczenie dziewczyny w łazience dotarło do jego uszu. Zaciskając mocno oczy i skupiając się na fantazjowaniu o ustach Granger, chwycił sztywną długość pulsującą poniżej pępka.

Na Merlina...

Właśnie tego potrzebował. Potrzebował tego i to bardzo.

W jego głowie Granger stała teraz pod prysznicem, więc zacisnął wokół siebie pięść i zaczął rozładowywać napięcie. Tygodnie i miesiące kumulowania się bez możliwości ujścia dały mu jasno do zrozumienia, że ​​pewnie za długo nie wytrzyma, ale miał to gdzieś. Gówno go obchodziło, że jego głowa jest pełna zakazanych myśli o niej, albo że jego pokój jest, jak zawsze, do cna przesiąknięty jej uzależniającym zapachem. Nie miało znaczenia, że ta czarownica była teraz katalizatorem jego pożądliwego napięcia, ani to, że sprawił, że jego obecna fantazja – Granger – wsunęła sobie dłoń między uda, by wydać z siebie kolejną falę jęków.

Obraz ten sprawił, że doszedł, a z jego gardła się ochrypły jęk połączony z westchnieniem, gdy gorący płyn rozprysnął się po jego brzuchu. Otworzył oczy, a wizja nagiej Granger wypłynęła z jego umysłu, pozostawiając go pełnego satysfakcji i dyszącego niczym lis polarny, który w końcu dopadł swoją zdobycz. Serce waliło mu w klatce piersiowej, gdy próbował zebrać myśli; mrugając, by pozbyć się kropli potu między rzęsami.

[T] Izolacja | Isolation | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz