Rekomendacja muzyczna do niniejszego rozdziału: Nick Cave - O Children
_____
Hermiona ponownie przeczytała te przerażające akapity, odpędzając łzy, które zamazywały słowa i paliły jej oczy. Skupiła się na jednym ze zdjęć, rozpoznając małżeństwo Finch-Fletchleyów, rodziców Justina, z czasów, gdy widziała ich na King's Cross kilka lat temu.
Uniosła brodę i spojrzała na McGonagall błagalnie.
— Czy Justin...
— Żyje — wyjaśniła szybko dyrektorka. — Był u swoich dziadków, kiedy to się stało.
— Biedny Justin — wyszeptała ze smutkiem, przełykając szloch. — Musi być zdruzgotany.
Jej zamglone oczy przeniosły się na pozostałe trzy fotografie; każda z nich przedstawiała małżeństwo mugoli z promiennymi uśmiechami, co miało przypominać o tym, jacy byli kiedyś. W tygodniu między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem zamordowano osiem dorosłych osób. Wszyscy nosili na sobie ślady tortur, zanim użyto Klątwy Zabijającej do uciszenia ich krzyków. Nie znała nazwisk, ale dobrze znała ich historie.
— Oni wszyscy byli rodzicami mugolaków, prawda? — zapytała ze smutkiem, już i tak dobrze znając odpowiedź.
— Tak — przytaknęła McGonagall, a Hermiona nigdy nie widziała, żeby kobieta była czymś tak wstrząśnięta. — Włamano się również do domu Creeveyów, ale na szczęście wyjechali na święta z kraju.
Oczy Hermiony padły na ostatnie dwa zdjęcia; dwóch chłopców, nie starszych niż piętnaście lat, którzy uczęszczali do szkoły czarodziejów Bryn Glas w Walii. Samotna łza spłynęła jej po policzku, gdy przyglądała się ich młodym twarzom i poczuła, jak smutek ogarnia jej serce. Torturowani i zabici, tak jak ich rodzice.
— Byli tacy młodzi — wymamrotała. — Zbyt młodzi.
— Wiem — westchnęła McGonagall, kładąc dłoń na plecach swojej uczennicy. — Śmierciożercy stają się coraz bardziej aktywni...
— W takim razie my też powinniśmy być bardziej aktywni — odparła Hermiona, wymuszając determinację w swoim głosie. — Powinniśmy planować...
— Jest tylko jeden plan, który chciałabym z tobą w tej chwili omówić — przerwała jej kobieta, trochę nieswoim tonem. — Plan, o którym wspomniałaś mi, kiedy wróciłaś do Hogwartu...
— Masz na myśli rzucenie Obliviate na moich rodziców i zmuszenie ich do opuszczenia kraju — wyjaśniła zwodniczo równym tonem, ocierając łzy drżącą ręką. — Tak pamiętam.
McGonagall skrzywiła się.
— Hermiono...
— Zawsze chcieli pojechać do Australii — odparła odległym głosem. — Myślę, że tam byliby bezpieczni.
— Wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe — szepnęła McGonagall, marszcząc brwi. — Ale obawiam się, że sprawy pogarszają się z dnia na dzień...
— Miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie — wyznała z przygnębieniem Hermiona, poddając się łzom wypływającym spod jej powiek. — To znaczy... wiem, że to najrozsądniejsza i najbezpieczniejsza opcja dla wszystkich, ale... to... to po prostu...
— Wiem — powiedziała łagodnie dyrektorka, ściskając ramię Hermiony, gdy ją obejmowała. — Być może byłoby najlepiej, gdybym to ja to zrobiła...
— Nie — upierała się stanowczo. — Nie, to ja powinnam to zrobić. To moi rodzice. — Zawahała się i przygryzła wargę. — Moja mama i mój tata.
CZYTASZ
[T] Izolacja | Isolation | Dramione
FanfictionNie może opuścić pokoju. Jej pokoju. I to wszystko wina Zakonu. Skazanie go na życie w małej przestrzeni, mając do towarzystwa jedynie szlamę, z pewnością będzie coś kosztować. Zapewne zdrowie psychiczne. A może i nie. - Proszę bardzo - splunęła...