Hermiona jęknęła w poduszkę, kiedy dźwięk budzika odgonił ostatnie szepty jej swawolnego snu. Draco był szalenie cudowny ostatniej nocy, tak jak i za ich pierwszym razem; cierpliwy i bezinteresowny, ale wciąż emanujący upartą nonszalancją, która zdecydowanie należała do głównych cech charakteryzujących Malfoyów, co było całkiem pociągające. Nerwy znów dały o sobie znać, ale tym razem czuła się o wiele bardziej komfortowo, a coś w wodzie opływającej ich ciała koiło ją i łaskotało w delikatny, ale wyborny sposób.
Owiń nogi wokół mnie.
Jej obolałe mięśnie znów się zacisnęły, gdy przypomniała sobie jego usta, mamroczące przy szyi i usypiające ją, co wydawało się grzeszne, a równocześnie tak zaskakująco bezpieczne. Pozwoliła mu przycisnąć się do kafelków i obudzić to pulsujące ciepło w jej żołądku, pośród pachnącej różą pary i szumu wody. Trzęsła się i jęczała z zapałem tak, jak w piątek, a potem chłopak zaniósł ją do jej pokoju, czekając, aż pozbiera zmysły, zanim ponownie złączył ze sobą ich biodra, by usatysfakcjonować i siebie.
Granger...
Kiedy jej ciało było już nasycone, po prostu obserwowała go z fascynacją, gdy szukał w niej własnego uwolnienia. Jego rysy złagodniały i przez te krótkie chwile wyglądał na zupełnie rozluźnionego, a ona z roztargnieniem obsypywała pocałunkami jego szczękę i szyję. Przyglądała mu się uważnie i w ciszy doszła do wniosku, że nigdy wcześniej nie wyglądał piękniej i swobodniej, i mocno go pocałowała, kiedy doszedł. Prześcieradła wciąż były wilgotne od potu i kropli prysznica, i chociaż wiedziała, że miejsce obok niej jest puste, i tak tam spojrzała; tylko po to, żeby się upewnić.
Została sama, ale to było... w porządku.
Przyszedł do niej zeszłej nocy i to na razie wystarczyło. Jego duma została dotkliwie urażona, a ona była na tyle mądra, by wiedzieć, że dostosowanie się do ich... dziwnej sytuacji zajmie mu trochę czasu, podobnie jak jej samej. Prawdę mówiąc, nie była do końca pewna, co miałaby dzięki temu zyskać, ale wiedziała, że go lubi, a słowa Luny skusiły ją, by częściej poddawać się swoim impulsom.
Czasami wojny mogą przynosić też coś dobrego. Mogą nauczyć ludzi trzymania się tego, co wydaje się właściwe, nawet jeśli wiąże się to z podejmowaniem ryzyka.
Miała dziwne przeczucie, że los będzie działał na jej niekorzyść, ale tym razem postanowiła, że cokolwiek się wydarzy, popłynie z prądem. Merlin wiedział, że trudno jej będzie nie analizować nadmiernie tej dziwnej relacji z jej swoim ślizgońskim współlokatorem, ale powoli się go uczyła, a pośpiech w podejmowaniu decyzji lub wyciąganiu wniosków mógł okazać się całkowicie daremny.
Rzut oka na zegar ostrzegł ją, że zbyt długo leżała w łóżku i była już lekko spóźniona. Szybko więc rozpoczęła swoją poranną rutynę, zanim udała się na spotkanie z McGonagall. Zajęcia w tym semestrze już się zakończyły, aby dyrektorka mogła w jak najbezpieczniejszy sposób odesłać uczniów do domu na święta Bożego Narodzenia, a Hermiona i pozostali Prefekci zgodzili się jej w tym pomóc. Niestety, Michael również tam był, co oznaczało, że w końcu będzie musiała się z nim zmierzyć, po swojej ostatniej ucieczce bez wyjaśnienia podczas Balu.
Już wcześniej zaserwowała Ginny i swoim pozostałymi przyjaciołom wymówkę, wyjaśniając, że dostała nagłego zapalenia żołądka, kiedy sobotniego wieczoru pojawiła się w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Miała nadzieję, że to białe kłamstwo było wystarczająco wiarygodne, by Michael również mógł w nie uwierzyć. Przemierzając znajome korytarze, sprawdziła swoje odbicie w oszronionej szybie okiennej, aby upewnić się, że wszelkie ślady pozostawione przez Draco zostały skutecznie zakryte przez jej pospieszne zaklęcia maskujące, zanim ruszyła prosto do biura McGonagall.
CZYTASZ
[T] Izolacja | Isolation | Dramione
FanfictionNie może opuścić pokoju. Jej pokoju. I to wszystko wina Zakonu. Skazanie go na życie w małej przestrzeni, mając do towarzystwa jedynie szlamę, z pewnością będzie coś kosztować. Zapewne zdrowie psychiczne. A może i nie. - Proszę bardzo - splunęła...