Rekomendacja muzyczna do niniejszego rozdziału: The Dear Hunter - Son and Father, Barcelona - Response
_____
Hermiona mogła tylko patrzeć, jak pani Pomfrey i kilka innych osób ostrożnie lewituje ciała zmarłych i prowadzi rannych do pomieszczeń za głównym stołem, z dala od niebezpieczeństwa walki. Gdy ostatnie ciało – ciało Colina Creeveya – zniknęło za drzwiami, fala Śmierciożerców zalała Wielką Salę i zaczęła atakować każdego, kogo tylko mogła. To właśnie wtedy Hermiona zauważyła w pobliżu Charliego Weasleya, Madam Rosmertę i Ambrosiusa Flume'a, a kiedy skanowała wzrokiem pomieszczenie, dostrzegła setki innych nowych bojowników, głównie członków rodzin jej kolegów ze szkoły i mieszkańców Hogsmeade. A potem, z holu wejściowego, wpadł rój skrzatów domowych, dowodzonych przez Stworka.
Śmierciożercy nie mieli już przewagi liczebnej. Na każdego Śmierciożercę przypadało co najmniej trzech obrońców Hogwartu, ale zwycięstwo nie było pewne; ich znajomość czarnej magii stanowiła znaczny problem. Mroczne zaklęcia buchały i trzaskały wokół niej niczym fajerwerki. Niezależnie od tego, Gwardia Dumbledore'a wydawała się mieć przewagę i nawet sam Voldemort zdawał się o tym wiedzieć. Jego wężowate rysy marszczyły się w panice, a oczy błądziły niespójnie po pokoju. Mimo to rzucał klątwy w każdym możliwym kierunku, powalając dwóch obrońców Hogwartu jednym silnym ruchem różdżki.
Hermiona dostrzegła kątem oka pewną zmianę w pomieszczeniu; McGonagall, Slughorn i Shacklebolt od razu zmienili kierunek swoich kroków i przeszli przez tłum w kierunku Voldemorta. Podnosząc głowę i próbując zrozumieć zamieszanie w korytarzu, dziewczyna zauważyła Rona, Neville'a i Katie Bell walczących z tyłu z Dołohowem. Gdzieś w pobliżu, Lee i Seamus walczyli z ojcem Goyle'a i gdzieś w oddali wydawało jej się, że dostrzegła Blaise'a, Milesa i Deana walczących z Rookwoodem. Gdy jej oczy przeskanowały otoczenie, znalazła Narcyzę po drugiej stronie pokoju, ale kobieta natychmiast odwróciła wzrok, by ponownie rozpocząć pojedynek z Macnairem. Niektórzy obrońcy Hogwartu walczący w pobliżu spoglądali na Narcyzę z mieszanymi wyrazami zaskoczenia i szacunku, ale wszyscy byli zbyt zajęci walką o życie, by zwracać na nią zbyt wiele uwagi.
— Uważaj, Hermiono!
Dziewczyna instynktownie schyliła się, a płomień klątwy przypalił końce jej loków. Obracając się, wycelowała różdżkę i ogłuszyła Jugsona, zanim ten zdążył zaatakować ją ponownie. Odwracając się, skinęła głową, dziękując Fredowi za ostrzeżenie jej, a po chwili on i George rzucili się w bok, zajęci walcząc z Rowle'em.
Hermiona rozglądała się szybko na boki, przytłoczona wszystkimi pojedynkami toczącymi się dookoła. Od czego powinna zacząć? Z którym Śmierciożercą powinna się najpierw zmierzyć?
Za jej plecami rozbrzmiał jęk bólu, po którym nastąpił nieomylny, złowieszczy chichot Bellatriks. Hermiona odwróciła się i zobaczyła, jak Luna ociera krew z brody i unosi różdżkę skierowana ku Bellatriks, która jednocześnie pojedynkowała się z Ginny. Z zadowolonym wyrazem twarzy, kobieta rzuciła klątwę na Ginny, a potem kolejną na Lunę. Obie dziewczyny zdołały odbić zaklęcia, ale Bellatriks była tak szybka, że ledwo miały szansę na odwet.
Hermiona nie wahała się; ruszyła przez tłum prosto w ich stronę. Ten zawsze obecny w jej głowie głos rozsądku ostrzegł ją, że użycie przeciwko Bellatriks jej własnej różdżki będzie problematyczne, jednak tym razem dziewczyna zignorowała wszelkie obawy. Jej przyjaciele potrzebowali pomocy i chociaż zapytana z pewnością zaprzeczyłaby temu, to w jej wnętrzu pojawiło się pragnienie zemsty, ciągnące ją w stronę kobiety. Podsycana urazą i wstrętem, które kumulowały się w niej od tamtej nocy, kiedy Bellatriks torturowała ją na posadzce Dworu, Hermiona czuła ciepło jej gniewu na swoich policzkach.
CZYTASZ
[T] Izolacja | Isolation | Dramione
FanfictionNie może opuścić pokoju. Jej pokoju. I to wszystko wina Zakonu. Skazanie go na życie w małej przestrzeni, mając do towarzystwa jedynie szlamę, z pewnością będzie coś kosztować. Zapewne zdrowie psychiczne. A może i nie. - Proszę bardzo - splunęła...