28. Śmiertelna decyzja.

2.9K 60 13
                                    

To były najgorsze dwie godziny mojego życia. Nie miałem pojęcia co zrobić. Podejmowałem już w życiu  różne decyzje jedne były dobre inne. Wręcz można powiedzieć że blache. Jednak ta była jakaś nierealna. Jak mogłem skazać kogokolwiek na śmierć wiadomo obce osoby to co innego tu chodzi o moją rodzinę/przyjaciół. Teraz jestem pod ścianą muszę wybrać, bo inaczej wszyscy by zginęli. Rozważałem wszystkie za i przeciw. Zrobiłem chyba z 70 kółek po pokoju wyrywając sobie włosy z głowy. Nie mogłem chłopaków skakać ma śmierć, czyli zostało mi oddanie w ręce Xin i rodziny Lee T/I. Innego wyjścia nie widziałem jednak nie mogłem tego zrobić ona w pewnym stopniu też należała już do mojej pokręconej rodzinki.

Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Jednak żadna podpowiedź ani z niebios, ani z ziemi nie przychodziła. Popatrzyłem z utęsknieniem w okno wyobrażałem sobie co może robić teraz SunHyuk i T/I. Spojrzałem przez okno. Widok był przepiękny skąpane w ciemności nocy jasne neony przepięknie kontrastowały z sobą nawzajem. Patrzyłem się w przestrzeń czując się uwięziony w pułapce myśli, chciałem uciec. Wtedy przez szparę pod drzwiami ktoś włożył kartę z zdjęciem i podpisem „To powinno ułatwić ci zadanie". Męski charakter pisma wrysował się na mojej głowie tak samo jak to zdjęcie. Usiadłem pod drzwiami, a oczy zaszły mi łzami. Zgniotłem kartkę i rzuciłem gdzieś w kąt pomieszczenia.
Ta parszywa lisica mnie oszukiwała i oszukuje nadal. Nienawidzę jej. Jak ona mogła i to jeszcze z moim przyjacielem. Ten wycinek z nagrania kamery u Namjoona zmienił wszystko byłem teraz gotowy na przedstawienie swojej decyzji nieodwołalnie.

Moją decyzją zostało pozbycie się z życia Lee T/I.

[RQ]- Jaka decyzja Jung? – po piętnastu minutach do pokoju weszła Chinka z uśmiechem na buzi
- Możesz zabrać dziewczynę nie obchodzi mnie co się z nią stanie. Mam na nią wyjebane, ale mam warunki. Po pierwsze nigdy nie zbliżysz się do mojego syna. Po drugie zostawisz chłopaków w spokoju. Po trzecie dajcie mi czas ona nie może się dowiedzieć, że to ja ją na to skazałem.
[RQ]- Ze względu na dawne czasy zgadzam się masz czas do 28 września.
- Teraz mnie wypuść. Chcę wrócić do domu.
[RQ]- Na pewno nie chcesz zostać. Ze wzgląd na dawne czasy. Powinieneś zostać i przypomnieć sobie dawne miłe chwile ze mną. - położyła dłoń na moim udzie
- Wiesz podziękuję, mam dość kobiet. A w szczególności takich zimnych suk jak ty.

Podniosłem się z łóżka i wyminąłem zdziwioną kobietę. Przeszedłem przez całe mieszkanie czując na plecach jej palący wzrok. Podążała za mną do momentu, aż złapałem za klamkę.

[RQ]- Masz dokładnie dwa tygodnie później ja zabieramy i nie będzie odwrotu. Przyjdziemy wieczorem niech was nie będzie w domu. Mam nadzieję, że podjąłeś słuszną decyzje.
- Też na to liczę. A teraz. Obyśmy się już nigdy nie spotkali.

Odwróciłem się do wyjęcia jednak po chwili poczułem mocny uścisk na nadgarstku. Spojrzałem z niezrozumieniem na kobietę, a ta wykorzystała okazję wbijając się mocno i zachłannie w moje usta. Miętowy smak rozlał się po mnie. Wszystkie uczucia do mnie wróciły jakbym miał retrospekcje. Wszystko czego nie chciałem pamiętać wróciło do mnie jak pożar. Serce zaczęło rozpadać się na kawałki, głowa przestał myśleć. Jej dotyk mnie paraliżował, a usta były punktem zapalnym. Usta poruszały się jakby były zaprogramowane przez moje ciało. Pocałunek był silny, ale pozbawiony uczuć. Z jednej strony czułem, że nie powinienem tego robić jednak z drugiej może to było mi potrzebne do egzystencji. Przymknąłem oczy i zacząłem oddawać pieszczotę. Dłonie kobiety błądziły po mim torsie i schodziły coraz niżej, moje ręce też powędrowały na jej ciało. Błądziły i szukały znajomej tekstury jej skóry. Byłem jak w amoku jednak coś było nie tak, przed oczami zaczęła pojawiać mi się postać. Z początku byłem przekonany, że to Xin jednak, gdy zamknąłem mocniej oczy poddając się przyjemności, poznałem osobę albo raczej poznałem te oczy i wiśniowe usta na rozmazanej twarzy. Wszędzie bym je poznał. T/I ona siedziała mi w głowie. Mimo że byłem teraz z moją pierwszą miłością, która co prawda mnie zraniła to nie mogłem zapomnieć o tej kłamliwej małej lisicy, która teraz zajmowała się moim synem. Jej oczy były smutne wręcz pełne pogardy. Nie mogłem tak dłużej.
Odsunąłem się nagle od całującej mnie kobiety.
- Nie mogę... nie chce.
[RQ]- Co jest Hoseok? Było tak dobrze- ponownie zbliżyła się do mojej twarzy
- Nie Rui Qi nie mogę. Nic do ciebie nie czuje nie chcę tak.
[RQ]- Tyle lat czekałeś a teraz nie chcesz.
- Nie mogę.
[RQ]- Tak bo z innymi mogłeś się bzykać na prawo i lewo. Myślisz że o tym nie wiem.
- To nie jest twoja sprawa co i z kim robię.
[RQ]- Pff to przez nią. Mała Lee siedzi ci w głowie.
- Nieprawda.
[RQ]- Akurat. Zmieniłeś się wiesz Hoseok. Nie myślałam, że stałeś się tak nieczuły. Aby swoja nową laskę skazać na powrót do Rodziny Lee. Nie no nie spodziewałam się tego serio.
Zabolały mnie te słowa, ale to była prawda. Odsunąłem się od niej i wyszedłem zamykając za sobą drzwi, ale i rozdział życia.
- To koniec Xin Rui Qi. Obyśmy się już nigdy nie spotkali.

(Tym czasem Korea Pov Suga)

Piekliśmy z T/I pizzę. Mały gdzieś kręcił się po kuchni. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy na różne tematy czułem się przy niej tak normalnie zwyczajnie. Jednak nasz dobry wręcz sielankowy nastrój przeminął za sprawą telefony od chłopaków. Odeszłam do dziewczyny i odebrałem połączenie. Które zmroziło mi krew w żyłach.
-Hoseok został porwany. - dla mnie to nie miało sensu. Całkowicie nie miało sensu.
Chłopacy przekrzykiwali się jeden przez drugiego doprowadzając mnie do szwedzkiej pasji. Mimo że wyszedłem z kuchni to nie odstępowało mnie uczucie obserwacji. Odwróciłem się w stronę okna i patrzyłem w przestrzeń próbując ustalić mniej więcej co się stało. Po chwili usłyszałem kroki za sobą, a po chwili na ramieniu poczułem dłoń dziewczyny. Spojrzałem na T/I która trzymała w ręku kubek z herbatą. Wtedy Jimin wydarł się tak głośno ze bez zestawu głośnomówiącego było go słychać w całym salonie.
[JM]- Kurwa oni ich prawie zmiażdżyli! Z auta unosi się jakiś dym lecę ich ratować!
T/I pobladła a porcelanowy biały kubek upadł wprost na kafelki roztrzaskując się i rozlewając malinowo różaną herbatę, która swoim kolorem przypominała jasnoczerwoną krew. Spojrzałem w jej oczy, które zachodziły mgłą dziewczyna spojrzała na mnie i  dosłownie odpłynęła. Zemdlała wprost w moje ręce. Złapałem ją i przeniosłem na kanapę, a małego wysłałem do pokoju gościnnego, aby porysował. Nie chciałem, aby dziecko widziało ją, ale i mnie w rozsypce.

Usiadłem przed laptopem i zacząłem wyszukiwać lokalizację przyjaciela.
- Coś jest nie tak, nie mogę go namierzyć. – krzyknąłem do telefonu.
[JK]- Kiedy się obudziliśmy zgarnęli nas Namjoon z Jiminem, ale nigdzie nie było Hoseoka. – młody zdawał mi relacje.
- Jego telefon ani chip nie odpowiadają wiec albo ten kto go porwał uszkodził wszystko albo ten debil sam wyłączył urządzenie. Szlak!
[RM]- Wiem stary, że to trudne, ale musimy go znaleźć, jest jakaś szansa.
- Nie wiem stary. Możemy liczyć na cud, że sam się znajdzie. Może jakaś kamera złapała jego porywacza.
[JK]- V i Jin zaraz pójdą posprawdzać nagrania.
- Jak coś będziecie mieć to przyślijcie od razu.
[RM]- A jak SunHyuk i T/I się trzymają.
- Kolorowo nie jest. T/I jest podłamana, ale udaje silną, a mały nic nie wie i lepiej, żeby się nie dowiedział.
[JM]- To po co jej mówiłeś!
- A co miałem zrobić wrzeszczałeś tak jakbyś był na głośnomówiącym. Sam jej powiedziałeś podnosząc alarm!
[JM]- Jezu no dobra niech ci będzie. To pociesz T/I! Zajmij się nią!
[T/I] - Nie musisz krzyczeć! Poradzę sobie wiem, że Hobiemu nic nie będzie jest dobrą osoba, a takim ludziom nie dzieje się nic złego.
[JK]- T/I jesteś pewna. Wszystko u ciebie OK.
[T/I] - Boje się o niego, ale wierze, że nic mu nie będzie.
[V]- Oby.
Rozłączyłem rozmowę. Żegnając się z chłopakami. T/I podeszła do mnie i jak mała dziewczynka przytuliła się. Schowała głowę do zagłębieniu mojej szyi, bo byłem wyższy ode niej.
Przytuliłem ją mocno a ona delikatnie zaczęła szlochać. Staliśmy w takiej pozycji przez dobrych 15 min. Jednak coś było nie tak. Wiedziałem, że ta bała się o Hoseoka, niby wiedziała, że jest silny i nie da sobie nic zrobić jednak widziałem po jej oczach, że serce było pełne obaw o szefa. Starała się pokazywać radość w czasie zabawy z dzieckiem, nie mogła przy nim płakać, bo by się domyślił jednak ja wiedziałem o wszystkim i starałem się być dla niej opoką. Skałą, na której mogła się odpocząć, wyżalić i wypłakać. Objąłem ją mocniej w pasie a drugą dłonią uspokajająco gładziłem jej plecy. Staliśmy w kuchni odwróceni do kamer tyłem, bolało mnie serce jak na nią patrzyłem w tym monecie przez głowę przeleciała mi głupia myśl, aby ją pocałować. Jednak szybko ją odgoniłem. Przycisnąłem do siebie jeszcze mocniej dziewczynę chcąc schować ja przed całym złem tego świata. Wiem, jak to mogło teraz wyglądać jednak nie chciałam, aby Namjoon czy ktokolwiek kto będzie oglądał to nagranie widział, jak jest jej źle i jak się martwi. W końcu sama powtarzała jak mantrę, że jest tylko jego pracownikiem i nikim więcej.

❤️💜❤️💜❤️💜❤️💜❤️💜❤️💜❤️💜
Hejka wiem że ten rozdział powinien pojawić się już dawno jednak miałam trochę problemów osobistych i nie miałam głowy do pisania. 😥
Szczerze was przepraszam i mam nadzieję że rozdział się spodobał.
Całuję was kochani
Wasza Autorka😘 

OpiekunkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz