36. Noc marzeń. 🔞

4K 75 13
                                    

[T/I] - Hoseok chodź pomożesz mi przy szykowaniu tortu sama nie dam rady. Poza tym już późno. - krzyknęła na mnie.
- Już idę. – odstawiłem kieliszek z resztką wina i powlokłem się do kuchni. – Czemu nie mogliśmy zamówić ciasta z cukierni jak normalni ludzie?
[T/I] - Bo nie. Chcę, aby mały zapamiętał te urodziny, dlatego sami zrobimy tort. Będzie on jagodowo czekoladowy.
- Ale to dużo roboty.- jęknąłem

T/I wyjęła jakieś słoiki z szafki i zaczęła kroić biszkopty a ja tam stałem jak ostania sierota nie wiedząc co mam z sobą zrobić.
[T/I] - Jak zamierzasz marudzić to wracaj na kanapę sama sobie dam rade.
- Już nie wyrzekaj pomogę ci, chociaż jak się wściekasz też jesteś urocza.
[T/I] - Co tam mamroczesz?
- Nic takiego.
[T/I] - Otwórz te słoiki i posmaruj pierwsza warstwę dżemem jagodowym. Ja przygotuję czekoladową masę.
- Dobra nie ma problemu już się robi szefowo.

Zabrałem się za prace, ale ukrytkiem podglądałem co ona robi. W kuchni po chwili rozbrzmiała muzyka a T/I zaczęła poruszać się w jej rytm kręcąc biodrami. Już na sam jej widok robiło mi się gorąco. Patrzyłem na jej uśmiech na jej każdy ruch. Każdy jej ruch był dla mnie magnesem, który przyciągał mnie do niej. Wszystko było dziś dla mnie jak narkotyk. Nalałem sobie jeszcze kieliszek wina tak na odwagę. Jednak to nie był najlepszy pomysł, bo moja głowa zaczęła stwarzać jeszcze bardziej niedorzeczne historie.

W końcu ta katorga w kuchni dobiegła końca zostało nam tylko sprzątanie co nie było już tak łatwe, bo jak się okazało to oboje wypiliśmy półtora butelki alkoholu a nasze humory się od razu po prawiły. Śmialiśmy się z różnych rzeczy, ale nie zabrakło też tańców i wygłupów. Nawet udało mi się podjeść trochę kremu z miski i nie oberwać za to.

Śmiechów nie było końca a zegar wskazywał już 3 w nocy.
- Powinniśmy już się położyć.- mruknąłem znużony
[T/I] - Powinniśmy chłopacy przywiozą małego o 9.00, a rano trzeba jeszcze udekorować dom.
- Racja to dobranoc kochanie.
[T/I] - Od kiedy kochanie?
- W sumie już dawno chciałem cię tak nazwać.
[T/I] - Oooo no tak. Wiec dobranoc.
- T/I zaczekaj.

Załapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem do siebie, że nosem uderzyła o klatkę piersiową. Już otwierała usta i chciała coś powiedzieć jednak nie pozwoliłem jej na to wbijając się mocno i zachłannie w jej usta. Kobieta od razu oddała pocałunek jej dłonie powędrowały w moje włosy które zaczęła delikatnie pociągać i przez co musiałem się jeszcze bardziej do niej zniżyć. Złapałem ją pod pupą i podniosłem do góry, aby to ona był odrobinę wyżej niż ja. Dziewczyna oplotła mnie nogami wokół brzucha, ale nadal nie przestawaliśmy się całować. Oparłem ją o ścianę przy schodach i zacząłem delikatnie zjeżdżać pocałunkami na jej szyje. T/I uchyliła delikatnie powieki i z trudem próbowała złapać oddech. Ostatecznie z jej ust wydobył się cichy delikatny jęk przyjemności. Podobało jej się to, mi zresztą też. Mój kolega stał już na baczność czekając na nią. Jednak to nie ja dziś tu jestem najważniejszy dzisiaj liczy się tylko ona musze sprawić, aby seks kojarzył jej się z przyjemnością a nie bólem, który pewnie zaserwowałby jej przyszły mąż. Muszę pokazać jej to co czuję i sprawić jej największą przyjemność, bo ona na to zasługuje jak nikt inny na tym świecie.

Zassałem się na jej jasnej skórze szyi tworząc czerwoną malinkę tak na pamiątkę dzisiejszego dnia a raczej nocy a może i poranka nie wiem, jak określić godzinę 3 nad ranem zresztą mniejsza o to. Liczy się tylko to co teraz.

- Chcesz to ze mną zrobić... teraz... dzisiaj.
[T/I] - Tak idziemy do twojej sypialni.

Nie trzeba było mi tego dwa razy mówić. Krok po kroku wspinałem się po schodach na piętro przeklinając to, że nie śpię na parterze. W tym czasie T/I zaczęła delikatnie całować moja szczękę i szyję. Chyba, ale nie jestem pewny, ale też mnie oznaczyła tak samo jak ja ją. W końcu dotarłem na miejsce. Chciałem już pozbyć się tych cholernych rurek, które stały się tak niewygodne, że aż to bolało. Położyłem ją delikatnie na łóżko i zawisłem nad nią znowu wbijając się w jej usta. Dłońmi błądziłem po jej ubraniu i ciele badając każdy najdrobniejszy szczegół, który mogłem zapamiętać. Lekko podniosłem jej ciało do góry i zdjąłem jej koszulkę zostawiając ją w czarnym staniku. Zjechałem ustami na jej klatkę piersiową na której składałem delikatne motyle pocałunki. Wszystko było dla mnie takie powolne delikatne i subtelne nie chciałem zrobić jej krzywdy chciałem, aby było jej dobrze i żeby zapamiętał to na długo.

OpiekunkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz