ROZDZIAŁ 1

4.2K 258 7
                                    

"Kochany pamiętniczku?
Nie, dajmy sobie spokój. Może zeszyt ma zawierać wszystkie moje myśli i uczucia, ale na pewno nie jest pamiętnikiem i nie jest kochany. Jest tylko jedynym podmiotem, któremu mogę powierzyć wszystko, a on mnie nie osądzi, nie będzie narzekał na moją osobowość ani oszukiwał, że pomaga.
To co w nim lubię, to fakt, że nie jest człowiekiem. Nie rani, nie krzywdzi, nie żyje. Chyba dlatego jestem w stanie zaufać właśnie temu zeszytowi, nie ludziom, którzy tu pracują.
Tak jak wczoraj pisałam, że wierzę nowemu, tak teraz wydaje mi się, że jest taki, jak wszyscy. Chyba już dowiedział się o całej mojej przeszłości. Patrzy na mnie dziwnym wzrokiem, a raczej obserwuje mnie przez ostatnie kilka godzin.
Nie ma opcji, żeby nie wiedział."

Usłyszałam klucz przekręcany w drzwiach, schowałam zeszyt pod łóżko i ukryłam się pod kołdrą. Nikt nie mógł zobaczyć, że mam ten zeszyt. Przecież nie jest mój.
Tak naprawdę zabrałam go z jadalni, leżał sobie na stole, gdy pozwalali mi jeszcze tam jeść. Teraz ciągle tylko siedzę w pokoju i mogę wyjść tylko do łazienki.
Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam, że do pokoju wchodzi nowy. A raczej jego głowa, którą wystawił przez drzwi.
-Można?-spytał, ale ja tylko wpatrywałam się w niego zastanawiając się dlaczego tu przyszedł, dlaczego pyta czy może wejść i dlaczego, do cholery, jest dla mnie miły.
No tak, nie zdążyłam jeszcze uprzykrzyć mu życia.
Nie dostał odpowiedzi, ale wszedł do mojego pokoju i powoli podszedł do łóżka. Miał w ręce talerz, na którym, jak przypuszczałam, znów było coś ohydnego. Nie miałam zamiaru tego tknąć jeśli o to mu chodziło.
Pewnie to jedzenie wyląduje za łóżkiem, tam gdzie każde ohydztwo, które mi tu przynieśli-pomyślałam.
Przy okazji, tak, głodzić się też już próbowałam.
Nowy usiadł na brzegu mojego łóżka obserwując uważnie moją reakcję. Chyba był gotowy się odsunąć. Wydawał się zbyt ostrożny jak na lekarza, czy kogoś z personelu. Poza tym był bardzo młody, nie tak jak wszyscy, którzy tu pracują.
-Wszystko okej?-spytał, podając mi talerz. Jedzenie wyglądało mniej papkowato niż zwykle. Czyżby zmienili starą Angelę na inną kucharke? Może już umarła... Szczęściara. I tak nie miałam zamiaru tego jeść.
Wzięłam talerz od chłopaka uprzednio naciągając rękawy na dłonie, by nie zauważył moich licznych blizn na nadgarstkach.
Wcale się ich nie wstydzę, po prostu unikam kolejnych zbędnych pytań na które i tak nie odpowiem.
No tak, nie wspomniałam jeszcze o tym, że przez ten cały czas, gdy tu jestem, nie odpowiedziałam na żadne głupie pytanie.
Nie odzywam się do nikogo przez sześć lat, bo nikt nie chce ze mną rozmawiać. Zadają tylko podstawowe pytania o moją przeszłość, która zapisana jest w moich aktach i o to, co odczuwam. Przecież powinni to wiedzieć po przeczytaniu tego gówna. Empatia to podstawa ich zawodu. Współodczuwanie, dzięki temu nie powinni więcej pytać.
-Spróbujesz?-spytał widząc, że tylko siedzę i patrzę na jedzenie przede mną.
Super, będzie teraz siedział i czekał aż zjem?
Już go nienawidziłam, a pomyśleć, że na początku zrobił dobre wrażenie.
-Jeśli nie chcesz, nie jedz, ale potrzebuję twojej opinii, bo sam to przygotowałem. Może trzeba jeszcze czegoś dodać.
Co?
Spojrzałam na niego zszokowana. Kim on jest i co tutaj robi? Ugotował obiad i obchodzi go, co ja o nim myślę?
Nadal tylko patrzyłam raz na niego, raz na talerz, oczywiście w milczeniu.
-Okej, dam Ci czas. Zastanów się czy będziesz jadła, a później powiesz, czy Ci smakowało. Wrócę do Ciebie za pół godziny.
Wstał i wyszedł, zakluczył za sobą drzwi, zostawiając mnie znów samą. Wydostałam się spod kołdry i odłożyłam talerz na łóżko. Niczym Hamlet zaczęłam chodzić wkoło niego i zadawać sobie pytanie: Zjeść czy nie zjeść?
W sumie chyba nie zaszkodzi spróbować, pomyślałam.
I spróbowałam: raz, drugi, trzeci, aż próbowanie doprowadziło do totalnego wyczyszczenia talerza. Pierwszy raz od paru tygodni zjadłam więcej niż trzy kęsy. Bolał mnie brzuch, ale o dziwo zjadłabym dokładkę.
Po jakimś czasie chłopak wrócił i spojrzał na mnie, stojącą przy jasnozielonej ścianie. Nie zdążyłam jeszcze wejść do łóżka. Zerknął na pusty talerz, leżący na łóżku i uśmiechnął się.
-Widzę, że Ci smakowało. Może powinienem gotować dla Ciebie częściej.
Mówi serio? Nie ma dla kogo gotować? Będzie gotował dla jakiejś psychopatki, której w ogóle nie zna? Co jest nie tak z tym człowiekiem?
Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, jakby czekając czy coś powiem, ale gdy się nie odzywałam, on wziął talerz i cofnął się do wyjścia.
-Jestem Aiden, miło Cię poznać, Iris, mimo okoliczności sprzed dwóch dni.
Tych, kiedy prawie się zabiłam?
No tak, przecież widział moją jedną próbę samobójczą, a przynajmniej to, co stało się po niej. Jednak nadal jest mu "miło".
Zobaczymy jak długo...

________________________________
A więc,
Strasznie cieszę się, że w końcu zdecydowałam się dodać tu swoją książkę/ opowiadanie/ cokolwiek to jest.
Jak na razie myślę, że będę dodawać rozdziały w weekendy, ale to jeszcze wyjdzie w praniu. : )
Jeśli ktoś będzie miał jakieś uwagi, opinie, piszcie w komentarzu lub na tt: @fiolpapryka ,
Gmail: fioletowapapryka@gmail.com
Mam nadzieję, że spodoba wam się ta historia, nie ukrywam, że włożyłam w nią sporo pracy i czytania Wikipedii xD
A tak całkiem na serio, myślę, że warto czytać to opowiadanie, bo można się sporo dowiedzieć. Sama nie wiedziałam paru rzeczy zanim zaczęłam sprawdzać, by nie podawać fałszywych informacji.
Jakby coś, później rozdziały będą nieco dłuższe.
To tyle,
Pozdrawiam, Pati M.

☑Opuszczone MarzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz