Rozdział 28

2.2K 206 1
                                    

Kiedy następnego dnia wróciłem do szpitala, wszędzie wydawało się jakoś pusto i cicho, choć zawsze jest tu pusto i cicho. Ja wiedziałem jednak, że coś tu jest nie tak. Lekarze siedzieli u siebie, pokoje wszystkich pacjentów były zamknięte.
Dzień, jak codzień, pomyślałem i zacząłem iść w stronę pierwszego piętra.
Tam też wszystkie drzwi były pozamykane.
Nie mogłem doczekać się spotkania z Iris, bo po tym wszystkim, co stało się wczoraj, po tym jak wyszedłem, czułem się jak idiota. Kochałem ją, a jednak po prostu wyszedłem i wróciłem na wykłady, z których i tak nic nie wiem. Wszystko tylko dlatego, że nie chciałem, by nasz pocałunek powtórzył się przy świadkach. Nie mogli nas nakryć.

Szedłem nadal w stronę pokoju Iris, który, ku mojemu zdziwieniu, był otwarty. Wszedłem do środka i zobaczyłem jedną, wielką pustkę. Łóżko było idealnie pościelone, nie było żadnego bałaganu, zniknęły też ubrania, leżące zwykle na parapecie.
Przypomniałem sobie sytuację, kiedy dziewczyna ostatnim razem zniknęła z pokoju i była w łazience.
Zerknąłem w tamtą stronę, ale nadal nie widziałem nic, co by mnie uspokoiło.

-Iris Hamilton wyszła ze szpitala.-powiedział pielęgniarz, kładąc rękę na moim ramieniu.
-Jak to wyszła? Dlaczego nic o tym nie wiem?
-Jej siostra, pani Gweneira Garcia, przyjechała po nią i wyjechały. Iris jest już zdrowa, może żyć poza szpitalem.
-I tak po prostu z dnia na dzień ją zabrała? Przecież nie może.
-W świetle prawa, może.-odpowiedział.-Jest jedyną rodziną i ma prawo wypisać Iris ze szpitala. I właśnie to zrobiła.
-Jak mogła zrobić to i nic mi nie powiedzieć?
-Nie miała obowiązku pana informować. Coś nie tak?
-Tak!-krzyknąłem, uświadamiając sobie, że już nigdy mogę nie zobaczyć dziewczyny, pierwszej, w której się zakochałem i zacząłem zbiegać po schodach.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni, by dodzwonić się do Gwen, ale ona nie odbierała. Tak bardzo spieszyłem się, by dogonić je, gdziekolwiek były, że potknąłem się i przewróciłem na schodach.

Wtedy ocknąłem się ze snu, oddychając niespokojnie. Z jednej strony cieszyłem się, że to był tylko sen, ale bałem się też, że tak może stać się naprawdę.
Ten sen kompletnie rozwalił moją psychikę.

Spojrzałem na zegarek, był środek nocy, a mimo to, wiedziałem, że nie zasnę do rana. To, co mi się śniło, było największą z moich obaw i sprawiało, że nie mogłem tak po prostu znów zasnąć i udawać, że wcale mnie to nie ruszyło.
Musiałem z kimś pogadać.

Cicho wyszedłem z pokoju i skierowałem się na dół, do kuchni. Nie chciałem obudzić chłopaków, choć podejrzewałem, że połowy z nich w ogóle nie ma w domu.
Idąc tam, miałem nadzieję, że nie zastanę po drodze żadnej osoby, z którą nie miałbym ochoty rozmawiać. Wszedłem do kuchni tylko po szklankę wody, a potem usiadłem w salonie na kanapie i włączyłem telewizor. Po paru minutach usłyszałem kroki, a do pokoju wszedł Jake.

-Wiedziałem. Tylko ty potrafisz wstać o trzeciej w nocy, usiąść przed telewizorem i oglądać głupie programy na MTV.
-Aż tak bardzo to słychać? Przecież sciszyłem.
-Mam pokój za ścianą. Poza tym znam Cię, wszyscy tu śpią jak kamienie, tylko nie ty.
-Nie mogę spać.
-Mieliśmy porozmawiać już po wykładach, a ty ciągle to odwlekasz-powiedział siadając obok mnie. -Nie uważasz, że sam potrzebujesz tej rozmowy?
-Teraz to na pewno potrzebuję-odpowiedziałem, a on spojrzał na mnie jakby mi czegoś współczuł, a jednocześnie martwił się.
-Więc o co chodzi?

Spojrzałem na przyjaciela i wyłączyłem telewizor, zastanawiając się, jak mam wyrazić słowami to, co zdarzyło się koło południa, na moim spacerze z Iris.
Opowiadając mu o tym, musiałem najpierw wspomnieć o istnieniu Iris, bo przecież nie wiedział o niej kompletnie nic. Czułem jednak, że podejrzewał, że coś konkretnego trzyma mnie w tamtym szpitalu.
Wiedział, że zachowuję się inaczej niż zwykle.

-Zacznę od tego, że miałem zły sen-powiedziałem, a on przerwał mi.
-Lepiej zacznij od początku. Co stało się, że nagle zacząłeś rezygnować ze wszystkiego dla pracy w tym szpitalu?

Wypiłem łyk wody i odetchnąłem.

-Pewnie nie przyszedłbym tam drugi raz, gdyby nie to, że pierwszego dnia uratowałem od śmierci pewną dziewczynę.
-Dziewczynę?

Skinąłem głową, nie podnosząc wzroku na Jake'a. Patrzyłem tylko na resztę wody w szklance i zastanawiałem się, co dalej mówić.

-Ma na imię Iris i ma nieciekawą przeszłość. Kilka razy próbowała popełnić samobójstwo.
-I co z nią? To do niej wciąż przychodzisz? To pomaga?
-Jestem pierwszą osobą, poza jednym z pacjentów, do której się odezwała. Zaufała mi. Wtedy okazało się, że nie powinna być już w tym szpitalu. Jej diagnoza była zła.
-Czyli jest już zdrowa?-zmarszczył brwi.
-Nigdy nie była taka, jaką ją widzieli w tym szpitalu. Nie ważne. Teraz już znają prawdę, a ona jest w stanie żyć poza szpitalem.
-Wyjdzie?-zapytał, a ja skinąłem lekko głową.
-Boję się właśnie tego. Przyjechała jej siostra, która przez sześć lat nie wiedziała, że Iris w ogóle żyje. Chce zabrać ją do Francji.
-A ty tego nie chcesz. Przywiązałeś się do niej.
-Ja się nigdy nie przywiązywałem. A teraz...
-A czy ona chce wyjechać?
-Nie wiem. Sama chyba nie wie. To dla niej trudna decyzja, bo musi wybrać między pozostaniem w szpitalu, a normalnym życiem w nowym kraju z siostrą, której nie widziała przez 7 lat i jej nową rodziną. Ja jeszcze bardziej utrudniłem jej wczoraj tę decyzję.
-Co masz na myśli?-spytał, a ja odłożyłem szklankę na stolik i wstałem z kanapy, zaczynając chodzić po całym pokoju.
-Wzbudziłem jej zaufanie, sprawiłem, że zaczęła się uśmiechać, obiecałem jej, że nigdy nie pozwolę, by ktoś ją skrzywdził.-powiedziałem. Wtedy stanąłem w miejscu i spojrzałem na przyjaciela -Wczoraj powiedziałem, że ją kocham.
-Kochasz?-Jake wyglądał na zszokowanego tym, co powiedziałem. -Dlaczego powiedziałeś jej, że ją kochasz?
-Jake! Ja ją kocham, nie rozumiesz? To pierwsza dziewczyna, w której się zakochałem. Wiem co możesz pomyśleć i powiedzieć, ale nie mam zamiaru Cię słuchać. Iris jest dla mnie najważniejsza, jest inna niż wszystkie, jest wyjątkowa. Nie mogę pozwolić na to, żeby wyjechała, a śniło mi się, że to właśnie dziś.
-Aiden ogarnij się. Nie znam się, ale nie może wyjechać z dnia na dzień. Poza tym, co masz zamiar zrobić? Zrezygnować ze wszystkiego i rzucić się za nią do Francji czy porwać ją ze szpitala?
-Wczoraj powiedziała mi, że chce zostać ze mną, ale nie może. Będzie musiała być pod nadzorem kogoś z rodziny. Jeśli naprawdę się to stanie... zrozum, nie mogę jej zostawić.
-Ty naprawdę chcesz to zrobić...

Skinąłem niepewnie głową, a otwarte usta Jake'a wskazywały na to, że w ogóle nie przewidział niczego, co mu wyznałem.

-Gdybyś widział moje zachowanie, kiedy jestem w pobliżu Iris, gdybyś widział nas razem, gdybyś zobaczył jej uśmiech i poczuł to, jak bardzo boję się za każdym razem do niej zbliżyć, może nie poznałbyś mnie, ale zrozumiałbyś to.
-Co jest w niej takiego niezwykłego?-spytał, a ja zobaczyłem oczami wyobraźni twarz Iris, jej uśmiech, szczęśliwy błysk w oczach i pierwsze łzy szczęścia.

To jednak nie to sprawiło, że ją pokochałem. To stało się już wcześniej, jednak nie byłem pewien, kiedy dokładnie.
Może wtedy, kiedy zobaczyłem lęk w jej smutnych oczach.
Pokochałem w niej wszystko, strach, smutek, blizny, wspomnienia, nawet to, że wiele razy została skrzywdzona i zabiła swojego ojca. Nie było teraz nic, co mogłoby mnie od niej odpychać. Akceptowałem ją i kochałem z całym tym bagażem, nie ważne, jak wielki był.

-Wszystko-odpowiedziałem na pytanie przyjaciela, a potem skierowałem się znów w stronę korytarza, żeby wejść schodami na górę i położyć się do swojego łóżka.
-Rozumiem, że od rana do niej pojedziesz i znów opuścisz wykłady?
-Najprawdopodobniej-powiedziałem.
-Czekaj. Chcę żebyś wiedział, że w ogóle Cię nie rozumiem, ale akceptuję to, co czujesz. Jeśli to właśnie zamierzasz, życzę ci powodzenia.
-Dzięki-spuściłem głowę i stawiając nogi na co drugim schodku, wszedłem na górę i skierowałem się do mojej sypialni.

Była dopiero czwarta nad ranem, a ja już wiedziałem, że nie dam rady zasnąć do czasu, aż będę musiał wstać. Zacząłem zastanawiać się nad tym, co jeszcze mogę zrobić, by nie musieć wciąż martwić się o Iris.
Wtedy do głowy wpadł mi genialny pomysł.
Musiałem kupić jej telefon.

☑Opuszczone MarzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz