Rozdział 15

2.7K 217 1
                                    

Aiden:

-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?

Dylan od dłuższej chwili próbował zagłuszyć głosem moje myśli. Był już wieczór i siedzieliśmy w barze przy piwie oglądając jakiś mecz. Byłem do tego stopnia rozkojarzony, że nie wiedziałem nawet kto w nim gra.

-Sory-powiedziałem wypijając kolejny łyk piwa.-Co mówiłeś?
-Że głupio wyszło z tą akcją z Cindy. Nie sądziłem, że potrafi być tak głupia.
-Czyli nie przespałeś się z nią?
-Dobra, przespałem, ale to było pierwszy i ostatni raz.
-Jesteś chory-prychnąłem
-I co? Zamkniesz mnie w Green Lane?
-Przestańcie już żartować na temat szpitala. Wiesz, że teraz laska już kompletnie nie da Ci spokoju?
-Miałem na to nadzieję, ale nie sądzę,-powiedział wskazując na Cindy obściskującą się w kącie z jakimś gościem, którego nie znałem.-a już myślałem, że serio na mnie leci.
-Nie bierz tego do siebie- westchnąłem i wróciłem do oglądania meczu, jednak chwilę później znów odwróciłem się w ich stronę i zobaczyłem coś dziwnego.
-Ej, nie ma z nią bliźniaczek?-spytałem zaskoczony.
-A wiesz, że też się nad tym zastanawiałem? Nie szwendają się za nią od imprezy-powiedział Jake.
-No to gdzie one są?-spytał Dylan nie odrywając wzroku od telewizora wiszącego na ścianie nad barmanem.
-Pewnie w bibliotece, albo innym dziwnym miejscu.
-Zdziwilibyście sie-odpowiedziałem przypominając sobie to, jak były ubrane na imprezie. Od zawsze wiedziałem, że stać je na więcej niż biblioteka czy inne nudne według moich kumpli miejsce.-Kiedy tu szedłem, widziałem jak wracały z zakupów.
-Gdzie? W supermarkecie?
-Nie znacie ich-stwierdziłem i skinąłem do kelnera by podał mi kolejny kubek piwa.
-Dużo dzisiaj pijesz, w końcu wracasz do siebie-powiedział Dylan.
-Podobno muszę się wyluzować-zacytowałem słowa mojej mamy.

Wcale nie uważałem, że w mojej pracy jest coś, co może mnie stresować, nie potrzebowałem przez to wyluzowania i wcale się nie zmieniłem. To, że spędzam mniej czasu z kumplami, nie znaczy, że nie chcę mieć już z nimi nic wspólnego. Po prostu miałem też inne sprawy, nie tylko imprezy, mecze i alkohol.
Poza tym trochę przeszkadzały mi ich uwagi na temat szpitala i tego ile czasu tam spędzam. Nie mieli przecież pojęcia o tym, co tam robię. Zanim pierwszy raz tam wszedłem, też myślałem, że wszystko wygląda zupełnie inaczej.

-Szlag! Znowu przegrali!-krzyknął jeden z chłopaków, znów przerywając moje rozmyślenie.

Mecz się skończył, a wszyscy moi kumple byli niezadowoleni z wyniku. Chyba tylko ja się tym nie przejąłem, w końcu co ten głupi mecz zmieni w moim życiu skoro nawet nie zakładałem się o wynik?

-Może przenieśmy się gdzieś indziej?-zaproponowałem.
-Aiden ma rację, chodźmy do klubu, trzeba zapić tę klęskę czymś mocniejszym.-powiedział Dylan.
-Ja nie mogę, umówiłem się z Rachel.-powiedział Jake.

I to był ten, który tak bardzo narzekał, że nie mam czasu na kumpli? Teraz sam ucieka na randkę, nie żebym był zazdrosny.

Po paru minutach byliśmy już w kolejce przed wejściem do klubu kilka metrów dalej. Trochę potrwało zanim ochroniarze sprawdzili każdemu dowód osobisty. To był najlepszy klub w mieście, nie mogli pozwolić sobie na to by wparowało tam kilku nastolatków, którym w to, że są pełnoletni, ochrona uwierzyła na słowo.
Skontrolowali też czy byliśmy na tyle trzeźwi, żeby móc tam wejść. Ostatecznie, mimo paru piw, udało nam się tam wejść.

Lubiłem klimat takich miejsc, nie wiem dlaczego wydawały mi się ciekawsze niż bary, w których tylko siedzi się i pije, ewentualnie oglądając mecze.
O wiele lepiej relaksowałem się przy tej głośnej muzyce i tłumie napalonych ludzi. Czasem nawet zbyt napalonych.
Ale taki już jestem, często nie rozumiem nawet sam siebie.

☑Opuszczone MarzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz