2. Twoje lęki i zaburzenia

345 48 20
                                    

Siedząc za kierownicą i wpatrując się w drogę przed sobą, błądziłem myślami w różnych kierunkach. Po pierwsze, szukałem jakiegoś wyjaśnienia, czy też nieco trafniej – wymówki, która usprawiedliwiłaby mnie samego przed sobą, dlaczego zaoferowałem tej dziewczynie podwózkę. Od dłuższego czasu unikałem kontaktu z kimkolwiek, a co dopiero mówić o pozostaniu sam na sam z jakąś nieznajomą mi osobą. Po drugie, ciekawiło mnie, dlaczego moja nowa pasażerka jeszcze nie powiedziała mi, dokąd miałbym ją zawieźć. A po trzecie, byłem odrobinę zaskoczony, jak komfortowo i naturalnie czułem się w jej towarzystwie, mimo że milczeliśmy, jakby nieszczególnie zwracając na siebie nawzajem uwagę.

Biła od niej jakaś dziwna energia. Pomyślałem, że nie może być uczennicą pierwszej klasy. Co prawda, nie wyglądała aż tak poważnie, ale jej zachowanie odbiegało od przeciętnych piętnastolatek, które znajdowały się czasem w moim towarzystwie – jazgotliwe, zbytnio rozweselone i podekscytowane faktem, że mają okazję porozmawiać ze starszym chłopakiem. Jej wydawało się być to wszystko obojętne. Może faktycznie przemokła aż nadto, aby przejmować się moją obecnością i chciała tylko wrócić do domu, aby się przebrać. Dlaczego więc nie powiedziała mi jeszcze, dokąd mam jechać?

– Jak się nazywasz? – zapytała w pewnym momencie, przerywając moje przemyślenia.

Ech, więc jednak się zaczyna.

– Hektor – przedstawiłem się niechętnie, standardowo nastawiając się na komentarze w stylu: „Och, Hektor, jak pies mojej sąsiadki!" lub „O rany, jakie zupełnie nietypowe imię!".

Ale żadne takie zdanie nie padło.

– Ładnie – stwierdziła, prawie w ogóle niewzruszona.

„Ładnie"? Nie zareagowała tak, jak dziewięćdziesiąt dziewięć koma dziewięć osób, którym wyjawiałem swoje imię, a ponadto, chyba w ogóle nie zrobiło to na niej wrażenia.

– Jestem Gwen – oświadczyła, choć sam właśnie chciałem o to zapytać.

Postanowiłem pociągnąć rozmowę, aby przekonać się, do jakiej kategorii ludzi mogę ją przypisać.

– Czy to zdrobnienie? – Chciałem wiedzieć.

– Tak.

I nie powiedziała nic więcej. Nic nie wyjaśniła ani nie obrzuciła mnie żadną historią o tym, dlaczego rodzice tak ją nazwali, bądź że nie lubi jak ktoś zwraca się do niej inaczej niż po prostu „Gwen".

– Więc jak brzmi twoje pełne imię? – dociekałem.

Dziewczyna ewidentnie stłumiła w sobie westchnienie, zupełnie jak ja przed paroma sekundami, kiedy zapytała mnie, jak się nazywam. Miałem wrażenie, że wychodzę na idiotę, a to cholernie mi nie pasowało.

– Gwendolyn – rzuciła w końcu, zachowując się przy tym, jakby wyjawienie mi tego zabolało ją niczym zerwanie plastra.

– Ładnie – powtórzyłem bezmyślnie jej wcześniejszą odpowiedź.

Cóż za komiczna wymiana zdań. Chyba nigdy w życiu nie doświadczyłem czegoś podobnego.

– Moja matka też tak uważała – wyznała dziewczyna po chwili. – Niestety na liście osób, przez które nabawiłam się przeróżnych lęków i zaburzeń, ona znajduje się w ścisłej czołówce.

To w jakiś sposób wyjaśniało jej nietypowe zachowanie. Lęki i zaburzenia – skąd tak dobrze to znałem? Jednak fakt, że otwarcie nie przepadała za swoją rodzicielką był dość sztampowy, typowy dla nastolatki – zbuntowana i wkurzona na cały świat, jak to zwykle bywa w tym okresie.

ZapaśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz