13. Nagły obrót spraw

219 27 3
                                    

Nie potrafiłem się uspokoić, a to denerwowało mnie jeszcze bardziej i tylko nasilało moją żałosną histerię. Przecież ojciec wcale nie był w tak fatalnym stanie, jak wtedy, gdy znalazłem go przed imprezą Grace, a zachowywałem się, jakby przebił czymś tamten wyskok. Widywałem go w gorszej kondycji, teraz „tylko" spił się i zasnął. Co aż tak wyprowadziło mnie z równowagi? Co się zmieniło?

Przetarłem wierzchem dłoni swój wilgotny policzek, po raz kolejny się na siebie irytując. Problemem była moja nadzieja i wiara w to, że on naprawdę dąży do zmiany. Pozwoliłem sobie zatracić się w pozytywnej wizji poprawy sytuacji – to ojciec mnie nią omamił, a ja bezmyślnie chwyciłem się tej złudy. Ciekawe, ile zajęło mu podjęcie decyzji o złamaniu swoich postanowień. Minutę, dwie? Może wcale się nie zastanawiał, tylko poczuł ukłucie głodu i od razu pomaszerował po flaszkę.

Obaj byliśmy godni pożałowania; on ze względu na swoją arogancką bezmyślność, a ja przez swoją nieostrożność i zaufanie, jakim go bezpodstawnie obdarzyłem.

Gwen czekała na mnie przed domem, tak samo jak wtedy, gdy zabierałem ją w piątkowy wieczór do wrotkarni, z tą różnicą, że teraz była opatulona czarną kurtką, a ręce wsadziła pod pachy. Dostrzegłszy, że nadjeżdżam, zaczęła iść w moją stronę.

Wszystkie moje łzy zdążyły już spłynąć, jednak nawet głupi zorientowałby się, w jakim znajdowałem się stanie. Nie przejmowałem się tym, chciałem tylko być przy tej konkretnej dziewczynie.

Zatrzymałem się, a Gwen wsiadła do środka, spoglądając na mnie ze zmartwieniem. Przejrzałem się w jej szarych oczach, po czym ponownie ruszyłem, obierając randomowy kurs przed siebie oraz mając zamiar nieśpiesznie się wlec, nie naciskając prawie gazu.

– Czy chodzi o twojego tatę? – odgadła, zanim zdążyłem cokolwiek z siebie wydusić.

Skinąłem głową.

– Znowu się upił, a mieliśmy iść jutro na tę durną terapię. – Głos miałem zachrypnięty, jakbym to ja przed chwilą wypił butelkę wódki.

– W jak... złym jest stanie? – spytała cicho.

– Leżał wpółprzytomny na swoim biurku.

– Och – sapnęła.

– I tak było z nim lepiej niż ostatnim razem – stwierdziłem gorzko. – Przynajmniej mógł wstać o własnych siłach, ale nic mądrego mi nie powiedział, jedynie bełkotał.

– Robi to tylko w domu? Nikt oprócz ciebie nie wie, co się dzieje?

– Jesteś trzecią osobą wtajemniczoną do kręgu. No, może ludzie z jego pracy mają jakieś podejrzenia, chociaż z nimi będzie krótka piłka, bo zwolnią go, jeżeli przekroczy granicę i to przestanie być ich problem.

Mżawka zaczęła przybierać na sile, a niebo jeszcze bardziej pociemniało. Wokół nas zapanował klimat niczym z nadchodzącej apokalipsy.

– A co z krewnymi? Jakaś dalsza rodzina? – dopytywała Gwen. – Nie ma nikogo, z kim mógłbyś porozmawiać o...

– Niby o czym miałbym porozmawiać? – przerwałem jej. – Poprosić, żeby ktoś go zabrał do siebie, jak pieska na wakacje?

Miałem wujka, brata ojca, który mieszkał w stanie Wirginia, ale nie zauważyłem, aby którekolwiek z moich rodziców utrzymywało z nim kiedyś jakieś głębsze kontakty. Wpadał tylko na szybkie wizyty z okazji świąt, a ostatnim razem widziałem go chyba na pogrzebie mamy. Poza tym niedawno urodziło mu się pierwsze dziecko – już biegłem do telefonu, aby pochwalić się, co odstawia jego braciszek.

ZapaśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz