11. Niespodzianki, natręctwa oraz otarcia, czyli mamy zestaw

226 31 3
                                    

– Nie możesz mówić poważnie – zaoponowała w pierwszej chwili, gdy stanęliśmy pod drzwiami wrotkarni, a ja wyciągnąłem z kieszeni klucze.

– Umiesz jeździć? – zapytałem, przekręcając nimi w zamku.

– Przecież my się właśnie włamujemy – stwierdziła, przyglądając się mojej twarzy.

– Nie mam ani kominiarki, ani łomu.

– Ani pozwolenia, żeby tu wejść, zapewne.

Uśmiechnąłem się, po czym złapałem ją za rękę i oboje weszliśmy do środka. We wnętrzu panował półmrok, rozświetlany tylko pojedynczymi lampkami zza lady przy wejściu oraz poświatą kilku automatów z napojami, ustawionymi pod ścianą naprzeciwko.

Obserwowałem znad ramienia, jak Gwen z lekkim przestrachem stawia kroki tuż za mną, rozglądając się dookoła spod uniesionych brwi. Chyba wciąż nie wierzyła, że naprawdę ją tutaj przyprowadziłem. Sam zresztą do końca nie dawałem sobie wiary, że to się dzieje.

Zaprowadziłem ją do rzędu szerokich półek, na których stały równo ustawione wrotki; wszystkie były białe z czerwonymi kółkami, a znajdowało się ich tak wiele, że aż roiły się w oczach.

– Hektor – odezwała się Gwen, a moje imię odbiło się echem od pustych ścian. – Zabrałeś mnie na tor wrotkarski?

– Jeździłaś już kiedyś? – ponowiłem swoje pytanie, celowo ignorując jej poprzednie.

– Nie. A ty?

– Raz lub dwa. Nauczyć cię?

I wtedy dziewczyna przyjęła do siebie fakt, że za parę chwil oboje będziemy sunąć po wypolerowanym parkiecie na tej wielkiej hali – kąciki jej ust uniosły się ku górze, a w szarych oczach pojawiła się magnetyzująca iskra. Nie mogłem ukryć swojego zadowolenia z tego, że mój pomysł jej się spodobał, gdy już ochłonęła z pierwszego szoku.

Odszukanie swoich rozmiarów zajęło nam parę sekund, ponieważ wszystkie szafki były podpisane. Usiedliśmy na plastikowych krzesełkach, ściągając swoje buty, a podczas zawiązywania sznurowadeł wrotek wokół kostek, zerkałem mimowolnie w kierunku Gwen, odnotowując za każdym razem, jak uśmiecha się pod nosem. Czułem, że adrenalina w przyjemnym buzowaniu przepływa przez moje żyły – nie mogłem doczekać się rozwoju wypadków podczas tego wieczoru.

Gdy byłem już gotowy, wstałem z miejsca, podjeżdżając do Gwen, która wyglądała na niepewną wykonania pierwszego ruchu. Ściągnęła bluzę, przez co mogłem w końcu zobaczyć, jak materiał jej bluzki idealnie przylega do jej ciała. Wyciągnąłem do niej rękę, a ona obrzuciła mnie rozweselonym spojrzeniem, marszcząc uroczo nos.

– Jeżeli znów wylądujesz przeze mnie na ziemi, to pamiętaj, że to wyłącznie z twojej własnej inicjatywy – ostrzegła. – Ta podłoga jest o wiele twardsza niż trawa.

Podała mi jednak swoją dłoń, a ja ująłem ją, mocno zaciskając wokół niej swoje palce. Chciałem czuć jej dotyk przez cały wieczór, więc całe szczęście, że nie potrafiła jeździć. Myślałem o tym, że będę mógł być blisko niej, pokazując, jak powinna się poruszać – oby nie opanowała tej umiejętności zbyt szybko.

Gdy dziewczyna się wyprostowała, stając naprzeciw mnie, spuściła wzrok na swoje stopy, poruszając nimi niepewnie w przód i w tył. Wolną rękę położyła na moim ramieniu, przybliżając swoją twarz do mojej. Po chwili podniosła głowę, przez co nasze spojrzenia skrzyżowały się zaledwie kilka centymetrów od siebie, a ja znów poczułem elektryzujące napięcie, które niemalże zamigotało między nami.

– Trzymać cię? – szepnąłem, wpatrując się w jej błyszczące oczy.

– Dopóki nie poczuję się pewniej – odparła równie cicho.

ZapaśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz