12. Kategoria dziewczyny bez kategorii

228 30 6
                                    

Cieszyłem się, że w końcu poznałem kogoś, z kim chciałem spędzać czas. Miałem wrażenie, że z Gwen łączyło mnie coś więcej niż tylko fizyczny pociąg – w pewnym momencie nawet to, co dotychczas zawsze było fundamentem w moich relacjach z dziewczynami, przestało mieć aż takie znaczenie i zsunęło się na dalszy plan.

Żałowałem, że pojawiła się komplikacja w postaci Denise i że będę musiał się tym zająć, bo inaczej wszystko byłoby takie proste i naturalne, czyli takie, jakie powinno być w przypadku budowania relacji. Zastanawiałem się, jak zareagowałaby Gwen, gdyby dowiedziała się o tamtym występku – nie znaliśmy się, więc czy miała prawo mnie z tego rozliczać? Na pewno w jakiś sposób mogłoby to wpłynąć na naszą znajomość; łatka kochasia, który bez skrupułów sięgnął po cudzą własność, mogłaby okazać się dość istotną skazą, wpływającą na postrzeganie mnie przez nią.

Wróciłem do domu koło północy i byłem niezadowolony, że ten wieczór tak szybko się skończył, jednak to Gwen zobowiązała się przed rodzicami do powrotu o tej porze, nie miałem więc zbytniego pola do negocjacji, poza tym nie chciałem grabić sobie u Greenów, porywając ich córkę na całą noc. Dziwne, że o tym myślałem, ale wolałem wyjść przed nimi na porządnego chłopaka – tak w razie wypadku – mimo że nie mieli pojęcia, kim jestem.

W drodze powrotnej cały czas rozmawiałem z Gwen i opowiadałem jej o sobie – szczerze mnie to zdumiało, jak łatwo było mi się przy niej zwierzać w pewnych rzeczy. Mówiłem jej o przebiegu choroby mojej mamy, o problemach, które czekały mnie w domu, o tym, że często chodziłem przygnębiony i miałem wrażenie, że przestałem pasować do swojego środowiska. W pierwszej chwili żałowałem aż takiego odsłonięcia się, lecz szybko odkryłem, że przyniosło mi to ulgę – nie jakąś wielką, ale Gwen potrafiła słuchać, potrafiła także udzielać mądrych odpowiedzi.

Było to dla mnie dziwne – nie mogłem przestać o niej myśleć i bezproblemowo przejść do porządku dziennego. Nawet szykując sobie następnego ranka śniadanie, wciąż rozpamiętywałem wydarzenia minionego wieczoru, przypominałem sobie prawie każdą naszą wymianę zdań oraz to jak często się uśmiechała i żartowała. Byłoby to normalne, gdybyśmy, na przykład poszli razem do łóżka, a zbliżenie okazałoby się na tyle przyjemne, że przeżywałbym je jeszcze przez następny dzień, ale przecież my tylko ze sobą rozmawialiśmy i jeździliśmy na wrotkach. Robiłem z nią to, co mogłem robić z każdym, nawet z Robertem. No, może przy nim nie czułbym tego specyficznego napięcia, które upewniało mnie w tym, że jeżeli kiedykolwiek dojdzie między mną a Gwen do jakichś intymnych wydarzeń, na pewno będzie to smakować nieziemsko. Nie musiałaby nawet jakoś szczególnie się starać, chodziło po prostu o nią, o samą jej osobę.

– Przemyślałeś sobie to, co mówiłem o psychologu? – Ojciec zaskoczył mnie, kiedy wkładałem miskę do zmywarki, aż prawie podskoczyłem.

– Co? – sapnąłem zdezorientowany.

– Czy byłbyś skłonny pójść ze mną na taką wspólną wizytę?

O czym on bredził? Czy znowu był pijany? Wyprostowałem się i zmierzyłem go wzrokiem. Wyglądał normalnie, ale przecież chodzenie podpitym z samego rana też było dla niego normalne.

Podszedłem bliżej, niby chcąc oprzeć się o kuchenny blat, lecz tak naprawdę chciałem sprawdzić, czy czuć od niego alkohol. Nie zarejestrowałem żadnej podejrzanej woni. Tata spoglądał na mnie zza okularów, a jego oczy nie wydawały niepokojąco przeszklone ani zaczerwienione.

– Więc? – dopytywał. – Uważam, że powinniśmy tego spróbować.

– Chcesz mnie zabrać na terapię? – mruknąłem, lekko się przy tym krzywiąc.

ZapaśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz