Cieszyłem się, że w końcu poznałem kogoś, z kim chciałem spędzać czas. Miałem wrażenie, że z Gwen łączyło mnie coś więcej niż tylko fizyczny pociąg – w pewnym momencie nawet to, co dotychczas zawsze było fundamentem w moich relacjach z dziewczynami, przestało mieć aż takie znaczenie i zsunęło się na dalszy plan.
Żałowałem, że pojawiła się komplikacja w postaci Denise i że będę musiał się tym zająć, bo inaczej wszystko byłoby takie proste i naturalne, czyli takie, jakie powinno być w przypadku budowania relacji. Zastanawiałem się, jak zareagowałaby Gwen, gdyby dowiedziała się o tamtym występku – nie znaliśmy się, więc czy miała prawo mnie z tego rozliczać? Na pewno w jakiś sposób mogłoby to wpłynąć na naszą znajomość; łatka kochasia, który bez skrupułów sięgnął po cudzą własność, mogłaby okazać się dość istotną skazą, wpływającą na postrzeganie mnie przez nią.
Wróciłem do domu koło północy i byłem niezadowolony, że ten wieczór tak szybko się skończył, jednak to Gwen zobowiązała się przed rodzicami do powrotu o tej porze, nie miałem więc zbytniego pola do negocjacji, poza tym nie chciałem grabić sobie u Greenów, porywając ich córkę na całą noc. Dziwne, że o tym myślałem, ale wolałem wyjść przed nimi na porządnego chłopaka – tak w razie wypadku – mimo że nie mieli pojęcia, kim jestem.
W drodze powrotnej cały czas rozmawiałem z Gwen i opowiadałem jej o sobie – szczerze mnie to zdumiało, jak łatwo było mi się przy niej zwierzać w pewnych rzeczy. Mówiłem jej o przebiegu choroby mojej mamy, o problemach, które czekały mnie w domu, o tym, że często chodziłem przygnębiony i miałem wrażenie, że przestałem pasować do swojego środowiska. W pierwszej chwili żałowałem aż takiego odsłonięcia się, lecz szybko odkryłem, że przyniosło mi to ulgę – nie jakąś wielką, ale Gwen potrafiła słuchać, potrafiła także udzielać mądrych odpowiedzi.
Było to dla mnie dziwne – nie mogłem przestać o niej myśleć i bezproblemowo przejść do porządku dziennego. Nawet szykując sobie następnego ranka śniadanie, wciąż rozpamiętywałem wydarzenia minionego wieczoru, przypominałem sobie prawie każdą naszą wymianę zdań oraz to jak często się uśmiechała i żartowała. Byłoby to normalne, gdybyśmy, na przykład poszli razem do łóżka, a zbliżenie okazałoby się na tyle przyjemne, że przeżywałbym je jeszcze przez następny dzień, ale przecież my tylko ze sobą rozmawialiśmy i jeździliśmy na wrotkach. Robiłem z nią to, co mogłem robić z każdym, nawet z Robertem. No, może przy nim nie czułbym tego specyficznego napięcia, które upewniało mnie w tym, że jeżeli kiedykolwiek dojdzie między mną a Gwen do jakichś intymnych wydarzeń, na pewno będzie to smakować nieziemsko. Nie musiałaby nawet jakoś szczególnie się starać, chodziło po prostu o nią, o samą jej osobę.
– Przemyślałeś sobie to, co mówiłem o psychologu? – Ojciec zaskoczył mnie, kiedy wkładałem miskę do zmywarki, aż prawie podskoczyłem.
– Co? – sapnąłem zdezorientowany.
– Czy byłbyś skłonny pójść ze mną na taką wspólną wizytę?
O czym on bredził? Czy znowu był pijany? Wyprostowałem się i zmierzyłem go wzrokiem. Wyglądał normalnie, ale przecież chodzenie podpitym z samego rana też było dla niego normalne.
Podszedłem bliżej, niby chcąc oprzeć się o kuchenny blat, lecz tak naprawdę chciałem sprawdzić, czy czuć od niego alkohol. Nie zarejestrowałem żadnej podejrzanej woni. Tata spoglądał na mnie zza okularów, a jego oczy nie wydawały niepokojąco przeszklone ani zaczerwienione.
– Więc? – dopytywał. – Uważam, że powinniśmy tego spróbować.
– Chcesz mnie zabrać na terapię? – mruknąłem, lekko się przy tym krzywiąc.
CZYTASZ
Zapaść
RomancePróżność i egoizm powoli wyniszcza nastoletnie życie pewnego chłopaka oraz życia niegdyś bliskich mu ludzi. Wiele rzeczy zmienia się, gdy jednego deszczowego wieczoru los stawia na jego drodze osobę, odbiegającą zachowaniem od innych rówieśników, z...