17. Nieznośne dzieciaki XXI wieku

173 24 7
                                    

Nie sądziłem, że seks z Gwen będzie dla mnie aż tak intensywnym przeżyciem i będzie w stanie tyle zmienić. Myślałem o niej prawie non stop. Zauważyłem nawet, że ciężko mi się na czymkolwiek skupić – podczas rozwiązywania zadań co chwilę się rozpraszałem, bujając w obłokach niczym zakochana nastolatka. A dokładniej niczym zakochany nastolatek. Którym byłem. Po raz pierwszy w swoim życiu.

Sypiałem już z dziewczynami i nigdy coś takiego mnie nie trafiło, lecz średnio mnie to przejmowało – byłem szczęśliwy. Wydawało mi się, że znałem to uczucie, w końcu spotykały mnie sytuacje, w których go doświadczyłem i uważałem, że zdążyłem się zaznajomić z takimi emocjami, ale to należało to innego rodzaju doznań. To nie było chwilowe czy ulotne, nie znikało, kiedy zajmowałem się czymś innym. Przypominało pewien rodzaj znieczulenia, dość silnego, któremu towarzyszyło przyjemne napięcie żołądka oraz serca, a nietypowe rozkojarzenie nie pozwalało na zebranie innych myśli niż te krążące wokół konkretnej osoby, co tylko potęgowało cały harmider, uniemożliwiający uspokojenie się.

Zwykle to ja kogoś zdobywałem. Zręcznie i samolubnie planowałem cały schemat, który doprowadzał mnie do tego, czego chciałem, a wiele rzeczy znajdowało się zazwyczaj w zasięgu mojej ręki, więc nie wymagało to ode mnie nadzwyczajnego wysiłku. Chociaż z początku postrzegałem Gwen jako osobę, którą chciałbym właśnie w taki sposób „zdobyć", kompletnie nie zapanowałem nad tym, że – nieoczekiwanie – ona zdobyła również mnie.

W końcu nadeszły święta Bożego Narodzenia, jeden z najbardziej nielubianych przeze mnie okresów w ciągu roku, przez który trzeba niestety jakoś przebrnąć. Oczywiście kupiłem Gwen prezent – zdobiony terminarz w postaci niewielkiego notesu w grubej oprawie. Dziewczyna przeglądała raz przy mnie te wszystkie „bajeranckie" planery, zachwycając się tym, jakie są ładne oraz narzekając przy okazji na ich cenę. Cholerstwo było naprawdę drogie jak na swoje wymiary, ale postanowiłem dać jej coś, czego naprawdę chciała i miało jej się przydać. Nie byłem fanem oklepanych błyskotek, które kupuje się, żeby tylko jak najszybciej mieć z głowy pomysł na prezent. Gwen szczerze się ucieszyła, przesuwając z zadowoleniem dłonią po matowej okładce, kiedy spotkaliśmy się dwa dni przed Wigilią, a ja ucieszyłem się równie mocno, że mogłem sprawić jej radość. Sam dostałem od niej czarną czapkę z Carhartta, ponieważ mój stary egzemplarz gdzieś zaginął i przez swoje niedbalstwo chodziłem z gołą głową, udając, że wcale nie jest mi zimno. Spodobało mi się, że Gwen się o to zatroszczyła.

Poza tym miłym, pojedynczym bożonarodzeniowym akcentem, nie czekało mnie więcej przyjemności z tego tytułu – zapowiedziany brat ojca, zjawił się u nas ze swoją żoną Olivią oraz ich córką, jak się okazało, z zamiarem zostania aż do drugiego dnia świąt. Przerażała mnie wizja, że przez tak długi czas w moim domu będzie znajdowało się niespełna roczne dziecko. Z samym stryjem nie znałem się za dobrze, mimo że był moją jedyną rodziną. Nie miałem pojęcia, dlaczego w tym roku zdecydowali się na dłuższy pobyt, zamiast standardowych szybkich odwiedzin, ale wiedziałem jedno – mój tata przez całe czterdzieści osiem godzin będzie chodził jak w zegarku, a to będzie mnie denerwować najbardziej.

Gdy tylko przyjechali, zamknąłem się w swoim pokoju, modląc się, aby wszyscy uznali, że zatrzymało mnie tam coś ważnego i zejdę dopiero w wolnej chwili. Z dołu słychać było donośne przywitania, mieszające się ze sobą głosy oraz piskliwy zachwyt mojego ojca nad małą Chloe. No tak, przecież obowiązkowo trzeba było zdziwić się, jak niesamowicie wyrosła.

– Hektor! – Usłyszałem wołanie z dołu.

Udawać, że nie słyszę? Mogę zejść za pół godziny i wmówić im, że byłem czymś zajęty – najlepiej ważnym projektem na jakieś zajęcia. Nie, w to nikt nie uwierzy, w końcu jest wolne od szkoły.

ZapaśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz