media: Nightwish - Nemo
<Albert>
– Widzisz? To nie jest takie trudne – mówię do Desiresa, a ten tylko kiwa głową.
– Bo mi wytłumaczyłeś – mówi. Desires jest uroczy. Naprawdę. W dodatku jest miły i uczynny, nie to, co Art.
– Wytłumaczyć ci coś jeszcze? – pytam go, a kasztanowłosy kiwa głową i wskazuje mi palcem na zagadnienia, z którymi ma problem.
Nie przyjrzałem nawet się dokładnie zagadnieniom, bo Art wszedł do mojego domu, niosąc zakupy. To o niczym nie świadczy. On jest miły tylko dla wybranych osób, a ja mam to szczęście być w gronie tych osób. Zresztą jest przyszłym przywódcą stada, musi dbać o swoich, którzy z jakichś powodów nie mogą sami egzystować.
– Co robicie? – pyta, bawiąc się kluczami. Zabiorę mu je, bo to trochę pogwałcenie moich praw. Wchodzi tutaj jak do siebie!
– Pomagam przygotować się Desiresowi do sprawdzianu – mówię – Ty też mógłbyś się zacząć uczyć. Matura niedługo – chociaż nie ważne jak nauczyciele go faworyzują to... Wyników nie będą w stanie sfałszować. Będzie zdany wyłącznie na swoją wiedzę, więc nie wróżę mu... Dobrej przyszłości.
– Mhm... Później. Zrobię obiad – mówi i idzie do kuchni.
– Sam mogę sobie zrobić obiad! – krzyczę za nim, chciałem wstać i wygonić go z mojej kuchni, ale... W końcu obiecałem Desiresowi pomoc w nauce.
Westchnąłem cicho i spojrzałem do podręcznika.
Desires nie miał jakiegoś wybujałego ego. Jeśli czegoś nie umiał, to mówił, prosił o pomoc. Art w życiu nie potrafił się przyznać, że czegoś nie umie. Jednak ja go znam i wiem, kiedy mówi prawdę, a kiedy nie. Dzięki temu czasami ratowałem go przed totalną kompromitacją.
Wiem, że on zrobiłby dla mnie to samo.
Jednak wystarczyło słowo, a... Pomógłbym mu. Tak samo jak robię to z Desiresem. Poprosił mnie o pomoc, więc mu pomagam. Jest młodszy, a jest bardziej dojrzały od Art'a.
<...>
– Przestań się uczyć – mówi Art, zabierając mi podręcznik.
– Przestań się wydurniać! I sam usiadłbyś i otworzył podręcznik. Matura sama za ciebie się nie napiszę! – krzyczę na niego.
– To tylko głupi papierek – stwierdza.
– Ten głupi papierek pozwoli ci iść na studia, a z czego pamiętam, to chcesz iść na nie, co prawda kierunek cię nie interesuje, ale chcesz iść, żeby być blisko mnie. Bez matury raczej tego nie osiągniesz – tłumaczę mu, a Art wzdycha głośno.
Siada po turecku i spogląda na mnie.
– Co? – pytam go.
– Ty mówisz, ja słucham.
– Tak nic się nie nauczysz – mówię.
– No to co, mów – prosi mnie. Z braku innej opcji, zgadzam się. W końcu przynajmniej chcę słuchać. A to już coś. Zresztą zmuszenie go teraz, do czegoś innego byłoby nad wyraz trudnym zadaniem.
– A później pójdziemy się trochę wyluzować, bo ta wiedza w końcu wyparuje z twojego mózgu – oświadcza, uśmiechając się łobuzersko, który szybko odwzajemniam.
– I postanowione – mówi uradowany.
– Co? Nie! – zaprzeczam szybko. Ugh! Wziął mnie podstępem! Tak nie powinno być!
– Owszem, Albert. Przegrałeś – uśmiecha się perfidnie.
– Jesteś... Jesteś... Okropny. Głupi alfa!
– Mądra beta. Widzisz, dopełniamy się – zaczyna się śmiać. W pewnym stopniu ma rację. Dopełniamy się. Czego on nie ma, mam ja. Pasujemy do siebie, ale... Nie możemy być ze sobą.
Czy gdybym urodził się omegą... Byłoby inaczej?
<...>
– A mówiłem ci, ucz się, to nie, bo po co! – mówię do Art'a, który chyba nie wie, co ze sobą zrobić. Dziś odebraliśmy swoje wyniki matur. I o ile mi poszło znakomicie, tak... O Arcie trudno tak powiedzieć – ledwo udało mu się przekroczyć odpowiednią liczbę punktów, by zdać maturę.
– Cóż... – odzywa się mama Arthura – To jeszcze nie koniec świata, ale... Mogłeś się przyłożyć – informuje go, co chyba przelało czarę goryczy. Art spojrzał na nas wzrokiem, który nie zwiastował niczego dobrego. W jego oczach można było dostrzec wilka, który przejmował nad nim kontrolę.
Jednak nim cokolwiek się stało, Art wybiegł z domu, wpadając na swojego ojca, który właśnie wrócił do domu.
– A Arthurowi co się stało? – zapytał, a kobieta tylko podała mu wyniki matur.
– Nic nadzwyczajnego – stwierdza alfa, chociaż zabrzmiało to oschle, to... Nie miało mieć takiego wydźwięku. Każdy wie, na co stać Art'a i jego wyniki właśnie są tym odzwierciedleniem.
– Pójdę do niego – mówię, a jego rodzice kiwają głowami na znak, że się zgadzają ze mną.
Wychodzę z domu i idę do lasu, bo tylko tam mógł uciec Art.
Nie musiałem nawet długo szukać, właściwie siedział w pobliżu chatki Borysa, którego chyba nie było, bo w innym przypadku pogoniłby Arta.
– Arthur? – pytam i przysiadam się obok niego – Wiesz, że to... No okej, zachowaliśmy się okropnie, skoro napisałeś to na szczyt swoich możliwości, więc miałeś prawo się zdenerwować.
– Miło, że ktoś raczył to w końcu zauważyć – mówi i wbija wzrok w ścieżkę przed nim.
– Ale nie chodzi tutaj o głupią maturę... No trochę jednak tak – wzdycha – Moje życie od samego początku jest podyktowane pod to, że przejmę władzę po ojcu, bo jestem jedynym dziedzicem. Chociaż wydaje się, że mam jakąś kontrolę nad swoim życiem, to... Nie mam, Albert. Wszystko, co robię, muszę robić z myślą, że jestem przyszłym przywódcą stada. Nie mogę tak naprawdę podjąć decyzji, żeby nie musieć zmagać się z późniejszymi konsekwencjami, tak naprawdę nie mogę być sobą. Nie w pełni... Nawet ty Albert musisz być tym, który przypomina mi o swoich powinnościach.
– Przecież nic nie mówię! – bronię się.
– Nie musisz, ale znam cię i potrafię odgadnąć twoje myśli, zazwyczaj potrafię. Chociaż mnie nie skrytykowałeś, to zdajesz się pamiętać bardziej, co muszę zrobić niż ja – mówi... Cóż... Ma rację. Myślę, że chyba ja jestem bardziej zafiksowany na tym, co ma robić Art jako przyszły przywódca niż on sam.
– Nawet nie próbujesz zaprzeczyć – odzywa się po chwili – Strzelałem z tym że pamiętasz lepiej jak moje życie ma wyglądać.
– Ups? – uśmiecham się głupio, a Art kładzie się na trawie.
– Skoro nie mogę mieć kontroli nad całym życiem, to chcę mieć, chociaż, kontrolę nad tym, co mogę – mówi.
– Mhm... Rozumiem... To może zaproś Zoe na randkę? – proponuję.
– Robisz to – mruczy.
– Co robię?
– Przypominasz mi, że muszę związać się z omegą i...
– A czy ja ci każę z nią się żenić? Mówię, że mógłbyś zaprosić, bo chyba podobasz się jej – chociaż to mogła być moja szansa.
Szansa, by przez jakiś czas być u boku Art'a. Na krótki czas.
CZYTASZ
The moon is miles above us
Short StoryAlbert i Art dwójka przyjaciół z dzieciństwa, zawsze nierozłączni, nawet drobne nieporozumienia, nie potrafiły zniszczyć ich przyjaźni. Do czasu - Art zaczął czuć coś więcej do swojego przyjaciela z dzieciństwa. Mimo swoich uczuć, Art musiał je zepc...