24. Teraz, wcale nie było lepiej.

433 38 1
                                    

media: Elvenking - Those Days

<Art>

– Chciałbym, spotkać taką miłość – mówi Albert, a ja wybucham śmiechem. Gdyby tylko wiedział... Gwyn i Desires są swoimi bratnimi duszami, Luna ich wybrała, by spędzili ze sobą całe życie. Oboje są dla siebie stworzeni. A ja? Ja nie potrzebuję żadnej więzi, by czuć to samo dla Alberta.

– I z czego się śmiejesz? – burczy pod nosem.

– A co jeśli powiem, ci, że jest ktoś, kto również mocno cię kocha? – pytam go.

– Przestań gadać głupoty – wzrusza ramionami – Mnie? – ty głupia beto. To chyba było nad wyraz oczywiste!

– Zamiast o mnie porozmawiajmy o tobie, panie przyszły przywódco?

– Ale co ty ode mnie chcesz? W przeciwieństwie do ciebie ja byłem w związku – mówię – A ty, co?

– A czy ja mówię, że nie jestem w związku? – ściąga okulary. Znowu to robi, mówi to w taki sposób, że nie wiem, czy żartuje sobie ze mnie, czy mówi prawdę. Z drugiej strony... To Albert mogę i być przy nim dwadzieścia cztery godziny na dobę, a i on tak znajdzie chwilę, by móc spotkać się z kimś.

– Mówisz serio? – pytam go, raczej nie chcę zrobić z siebie błazna, wiedząc, że jednak sobie kogoś znalazł.

– Mhm... – uśmiecha się szeroko. No tak, bo czego ja się spodziewam? Że Albert zawsze będzie sam? A ja w końcu zdobędę tę odwagę, by wyznać mu swoje uczucia? Teraz to już nawet jest za późno.

– To... Świetnie – mówię; próbuję przypomnieć sobie kogoś, z kim, Albert spędza więcej czasu, żeby móc chociaż wiedzieć, kto ma tyle szczęścia, że zdążył zdobyć serce ciemnowłosego. Może niepotrzebnie tyle zwlekałem? Może mogłem, coś zrobić?

Zeskoczyłem z kozetki i chwyciłem swoje rzeczy.

– Idę do Borysa i Desiresa zobaczyć jak im idzie – mówię. Na Lunę! Gdybym został tam chociaż chwilę... Chyba powiedziałbym mu wszystko i błagał go, żeby związał się ze mną. A raczej zostałbym brutalnie odrzucony – Albert w życiu, by się nie zgodził. Pewnie przypominałby mi, że jestem przyszłym przywódcą stada i moim obowiązkiem jest posiadanie potomstwa... Ach, pierdolić to!

Dlaczego niby tak to ma wyglądać?

– Arthur? – akurat, kiedy wychodziłem z przychodni, natknąłem się na mamę – Znowu pokłóciłeś się z Albertem? – pyta mnie.

– Dziś akurat nie – mówię.

– Martwisz się o Gwyn'a? – pyta, a ja kiwam głową. Z dwojga złego, wolę skłamać, niż powiedzieć jej, dlaczego jestem przygnębiony.

– Na pewno znajdziemy go – mówi z uśmiechem.

– Tata jest u siebie? – pytam.

– Oczywiście, ale pośpiesz się, bo zaraz idzie do Borysa – oświadcza.

– Pa, mamo – mówię i biegnę do rodzinnego domu. Dlaczego całe moje życie musi być zaplanowane?

– Co się stało, Art? – pyta tata, na którego wpadam. Na szczęście zdążyłem, nim wyszedł.

– Możemy porozmawiać? – pytam. Tata zerka na zegarek, po czym kiwa głową. Wchodzimy do domu i kierujemy się od razu do gabinetu taty.

– Więc o czym chcesz ze mną porozmawiać?

– Zastanawiam się... Dlaczego wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną, ale... W rzeczywistości tylko ja mogę przejąć stado? Dlaczego nie Desires?

– Ponieważ w naszym stadzie władzę przekazujemy członkom naszej rodziny, a Desires nie jest synem z mojej krwi.

– Ale przecież... Sam powtarzałeś, że rodzina to nie tylko więzy krwi. Traktujemy wszystkich jak dalszych krewnych, więc dlaczego?

– Cóż... Twój przodek założył to stado, więc wszyscy z krwi Wisleya przejmują stado. Desires nie jest moim biologicznym synem, więc nie ma żadnych praw... Dlaczego w ogóle pytasz?

– A co by się stało, gdybym... na przykład zmarł? Kto przejąłby stado? Chris nie może, bo jest betą...

– Wtedy... Arthur... Co ty zamierzasz zrobić? – pyta nie tata, spoglądając na mnie gniewnie.

– Nic, po prostu się zastanawiam, co by się stało ze stadem? To dziwne, że przejmuję się przyszłością stada? A co jeśli moja omega, nie będzie mogła zajść w ciążę? Jak Gwyn? Co wtedy?

– W drodze wyjątku będziesz mógł znaleźć sobie drugą omegę, jednakże nie będziesz mógł jej oznaczyć. Nie będzie twoją partnerką. Jeśli się zgodzi, urodzi dla ciebie dziecko, a ty w zamian, zaopiekujesz się nią i dzieckiem.

– Czy to nie przypadkiem wbrew naszym zasadom? O traktowaniu omeg? – pytam taty.

– W praktyce, tak, jest to naruszenie naszych zasad, ale jeśli wszystkie strony się zgodzą, czyli wybrana przez ciebie omega, twój partner życiowy i ty... Wtedy... Wtedy akceptowane będzie takie odstępstwo od normy – tłumaczy tata – A teraz pytam cię jeszcze raz, co wymyśliłeś?

– Ja... Nic – wzruszam ramionami. Gdybym wiedział o tym, wcześniej... Mógłbym związać się z Albertem i ku jego protestom, że muszę związać się z omegą. Mogłem się związać i mogłem, wybrać omegę, która urodziłaby mi dziecko... Nawet nie musiałby się z nią związywać. Mógłbym być z Albertem, a tak jak już za późno.

Jestem ciekawy, w ogóle, z kim się spotyka...

– Jeszcze jedno pytanie... Czy ta zasada działałaby, gdybym związał się z betą? – pytam, a tata tylko przytakuje mi skinieniem głowy.

– Czy jest coś, o czym muszę wiedzieć? Nie jako przywódca stada, a jako rodzic? – pyta mnie.

– Nie, tato. Właściwie to... Za późno na wszystko, ma kogoś – mówię. Cóż... Pewnie raczej tacie nie przejdzie przez myśl, fakt, że może chodzić o męską betę.

Zastanawiam się, dlaczego wcześniej nie zapytałem o to tatę. Wtedy chyba... Miałbym większe szanse.

Z drugiej strony... Jest naprawdę niski odsetek alf związujących się z betą, może dlatego nie myślałem o tym? Nawet nie wiem, czy w naszym stadzie jest jakaś beta związana z alfą? Może dlatego, że większość alf chcę mieć silne potomstwo? A z takiego mieszanego związku największe prawdopodobieństwo jest urodzenia bety? Inaczej niż w przypadku związku alfy i omegi. Chociaż nie jest to wykluczone, chociażby rodzice Gwyn'a są na to świetnym przykładem. Oboje byli betami, a urodziła im się omega. Pech tylko chciał, że urodził się w tak konserwatywnym stadzie. W dodatku, będąc jedyną omegą.

Jak się dobrze zastanowić, to w stadzie Gartha władzę przejmuję się siłą, bo raczej inaczej się nie da. Gdyby jednak spłodził potomka... Jego pozycja przywódcy byłaby pewna, wtedy mógłby przekazać władzę swojemu dziecku, albo gdyby okazała się to omega, bądź dziewczynka, znaleźć godnego kandydata, na przyszłego przywódcę. Nic dziwnego, że Garthowi odbiło i potrzebuje Gwyn'a.

– Idziesz do Borysa? – pytam taty.

– Chcesz mi towarzyszyć?

– Czemu nie i tak nie mam co robić.

– Myślałem, że spędzisz resztę dnia z Albertem – mówi tata.

– Dziś jest zajęty. Nie będę mu przeszkadzał.

The moon is miles above usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz