media: Ofenbach & Ella Henderson - Hurricane
<Albert>
– Przypomnij mi, po co jedziesz z nami? – pyta alfa, a jego głos jest szorstki. Dziś po raz pierwszy Art może poczuć się jak prawdziwy przywódca. Jego ojciec, a nasz przywódca, nakazał nam ściągnięcie do naszej sfory nijakiego Gartha Singera, który... atakuje mniejsze sfory, które na jego nieszczęście są pod naszą opieką. Raz, czy dwa moglibyśmy przymknąć na to oko, ale... Tym razem przegiął, zrobił totalną rzeź, wybił wszystkich. Kobiety i dzieci, nawet męskie omegi zabił. Oczywiście, że nie możemy zostawić tego... Chociaż ojciec Art'a zaznaczył, że mamy przyprowadzić go tutaj żywego, to w swój dziwaczny sposób dał nam przyzwolenie na zakatrupienie gnoja przy jakiejkolwiek okazji.
– Bo jestem lekarzem? – mówię. Na pewno Art nie jest zdenerwowany swoją pierwszą poważną misją. Nie... Pan Wisely skrupulatnie przygotowywał Art'a do takich sytuacji; nie tylko on Borys również.
Chociaż ten drugi raczej nauczył go paru – jego zdaniem – przydatnych umiejętności.
Art jest wściekły, bo Zoe – omega, z którą zaczął się spotykać pod koniec szkoły średniej, zostawiła go.
Ja... Naprawdę sądziłem, że po tylu latach... Liczyłem, że Art złamie mi serce, mówiąc, że to ta jedyna... Że to ją oznaczy i zostanie jego partnerką na całe życie.
Myślałem...
Tak naprawdę to żałuję. Żałuję tego, że podsunąłem mu ten pomysł, bo przez cały ten czas cierpiałem w samotności, zatracałem się w nauce, a później, kiedy przejąłem przychodnię, nie wychodziłem z niej. Bo po co? Art miał już kogoś, a ja... Próbowałem sobie kogoś znaleźć, ale wtedy... Czułem się, jakbym go zdradzał... Beznadzieja.
Może gdybym był nieco odważniejszy, powiedziałbym mu o swoich uczuciach?
Może... Przez jakiś tworzylibyśmy parę.
A teraz?
Teraz jest już za późno.
Mamy po dwadzieścia siedem lat. Teraz... Nawet gdybym mu powiedział o swoich uczuciach... Zbyłby mnie. Nie odwzajemnił ich. A nawet jeśli... Jest świeżo po rozstaniu z Zoe.
Tylko wszystko skomplikowałbym.
– To nie możesz zająć się swoimi pacjentami? – pyta mnie.
– Nie, Art, nie może – wtrąca się Desires – Garth najprawdopodobniej wiem, że to kwestia czasu aż zaatakujemy, więc mogą być ofiary, po obu stronach. Chcesz rozdzielać rodziny, tylko dlatego, że nie otrzymali pomocy? – Desires próbuje wytłumaczyć bratu, dlaczego jestem potrzebny. Oczywiście jestem tutaj, by pilnować Art'a, ale... Od tego jest Desires. Ja nie mam czasami po prostu sił do tego głupka.
– Dobra, ale nie chcę cię widzieć dalej niż trzy metry od samochodu – ostrzega mnie, aż zatyka.
Że będzie mi rozkazywać?!
O nie... Jak tylko wrócę, ukrócę jego samowolki wchodzenia do mojego domu! Chociaż zabrałem mu klucz, to i tak wchodzi, bo Borys musiał mu pokazać jak otwierać zamki!
Nie, najpierw pozbędę się Borysa, a później Art'a!
– Art ma rację, lepiej, żebyś nie pchał się w walkę, bo tak po prostu będzie bezpieczniej. Bo raczej nikt nie da rady, ciebie poskładać jak coś się stanie – mówi do mnie Desires. I nie mógł tak od razu? Tylko jakieś rozkazy?!
Zresztą co mi zrobi, jak odejdę dalej? W końcu nie będzie go tam.
<...>
Stałem oparty o bok jeepa Art'a i nudziłem się. Co niby mogłem robić? Pan Wisely zaopatrzył nas, jakbyśmy wybierali się na wojnę mającą trwać kilka lat, a nie jeden dzień. Miałem tutaj wszystko, właściwie to mogłem operować i odbierać poród jednocześnie. Miałem nawet lekarstwa na powstrzymanie rui, dla omeg, co raczej stawia mnie w dość niekomfortowej sytuacji, bo jestem sam, a te lekarstwa do omeg... Są cenne.
Jednak wiedziałem, że dostałem je tylko dlatego, że juto jest pełnia. U niektórych omeg mogą wystąpić pierwsze symptomy nadchodzącej rui. Lepiej... być zabezpieczonym na każdą możliwość.
– Na Lunę! – wydarłem się, kiedy wyczułem omegę w rui. Naprawdę?!
Zerknąłem w tamtą stronę i zauważyłem Desiresa niosącego omegę, która przylgnęła do jego ciała. Cóż rozkazy był proste: żadnych jeńców.
– Po jaką cholerę przyniosłeś tutaj omegę w rui? Zdurniałeś do reszty?! Zresztą, czego ty nie rozumiesz w „nie bierzcie jeńców" ? – wydzieram się na Desiresa. Chociaż w sumie... Jeśli znalazł omegę w rui, to chyba lepiej, że ją przyprowadził, niż wrócił się tutaj, by wziąć ode mnie lekarstwo. W końcu Desires, jak nikt, potrafi oprzeć się omedze w rui. Właściwie to... Parę razy przeszło mi na myśl, że kasztanowłosy może mieć problemy z węchem i nie odczuwa tych zapachów. Jednak potrafił rozpoznać nasz indywidualny zapach, więc... Po prostu naprawdę potrafi powstrzymać swoje zwierzęce instynkty.
– Ta omega... To mój mate – oświadcza Desires, a ja powstrzymuję się przed przywaleniem mu. Inaczej twój wilk będzie reagować przy spotkaniu z omegą, a inaczej przy spotkaniu z przeznaczoną omegą.
W tej chwili Desires... Nie powinien być taki spokojny. Co chyba musi mnie utwierdzić, że z węchem alfy jednak nie jest wszystko w porządku
– Na Lunę, posadź go i pozwól mi się nim zająć! – mówię, spodziewałem się, że Desires raczej nie będzie chętny do słuchania mnie, skoro znalazł swoją przeznaczoną omegę, w dodatku ta jest w rui... Ale kasztanowłosy posadził ostrożnie omegę i oddalił się.
Cóż... Zawsze uważałem, że to Art sprawia, że przestaje myśleć, kiedy coś zrobi, ale Desires również to potrafi.
Chrząknąłem, sam nie wiem po co. Nie powinienem długo zwlekać, w końcu... Nie każdy jest Desiresem.
Podszedłem do omegi, która skuliła się na mój widok.
– Spokojnie, nic ci nie zrobię. Jestem lekarzem, nazywam się Albert i zaraz ci coś podam, co uśmierzy twój ból, dobrze? – pytam, a omega kiwa tylko głową.
Nie musiałem nawet zbytnio obserwować omegi, by wiedzieć, że poza rują wywołaną przez spotkaniem swojego mate, dolega mu coś więcej. Pewnie jakieś urazy wewnętrzne, niedożywienie... Połamane kończyny.
Desires miał iść do domu Gartha... Omega Gartha?
Nie, nie jest jeszcze oznaczona, więc raczej musiał być mu obiecany.
No gdyby mi tego skurwiela przyprowadzili, to pociachałbym go skalpelem! Żeby doprowadzić do takiego stanu omegę?
Gdyby Art potraktował tak Zoe, no zabiłbym go na miejscu. Ja wiem, że nie każdy musi być nagle kochany dla omeg, ale... Nie trzeba być takim potworem!
Borys nie przepada za omegami, właściwie wyraża się o nich jak o słabych jednostkach, ale... W życiu nie uderzył żadnej, może i źle się wyraża, ale... Żadnej jeszcze nie skrzywdził, a nawet pilnuje, by w trakcie pełni nikt inny nie skrzywdził omegi.
Niestety nie wszystkie stada są takie jak nasze.
W Alba Lupus, sytuacja przyprowadzenia Gwyna do Alberta wyglądała inaczej, ale... Czy ktoś w ogóle zwrócił uwagę, że jest ona bez sensu? Desires zostawił Gwyna z Albertem, czyli ten musiał stać, łapiecie stać, mając złamane nogi, a później Albert zaprowadził go do jeepa... No ten... Dlatego ta scena różni się od tamtej, bo ta ma jakiś sens, a tamtą będzie trzebało poprawić
CZYTASZ
The moon is miles above us
Short StoryAlbert i Art dwójka przyjaciół z dzieciństwa, zawsze nierozłączni, nawet drobne nieporozumienia, nie potrafiły zniszczyć ich przyjaźni. Do czasu - Art zaczął czuć coś więcej do swojego przyjaciela z dzieciństwa. Mimo swoich uczuć, Art musiał je zepc...