|17. Zrób tak, żeby było dobrze|

179 10 3
                                    

W poniedziałek rano zadzwoniłam do pracy, aby poprosić o kilka dni wolnych, tłumacząc, że złamałam rękę. Usłyszałam, że muszę potwierdzić to dokumentem od lekarza, więc od jakiejś godziny siedziałam i zastanawiałam się, jak to rozegrać. Czy Gagnon byłby skłonny do współpracy? I gdzie teraz był? Moje rozmyślania przerwał dźwięk powiadomienia w telefonie. Paraliż prześlizgnął się wzdłuż mojego kręgosłupa, gdy zobaczyłam SMS od Hannah.

*Hannah*

Masz mnie zawieźć do ich siedziby. Chcą się zobaczyć też z tobą. Jadę do ciebie.


Westchnęłam ciężko, chowając twarz w jedną rękę. Nie miałam siły. Bolało mnie już wszystko. Ledwo chodziłam. Moja twarz puchła. Rana na ramieniu pulsowała. Głowa pękała od mnogości wrażeń z wczoraj. Ciekawe, że to, co zrobiłyśmy, dotarło do mnie dopiero teraz.

Na ekranie telefonu wyświetlił mi się nowy SMS.

*Naomi*

Mogę na chwilę wpaść?


Nie minęło pół minuty, a usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam dziewczynie, siląc się na uśmiech na powitanie, ale ona miała to gdzieś. Nawet na mnie nie spojrzała. Po prostu weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.

— Jak się czujesz? — Oparła się o drzwi i zapewne śledziła moje zgarbione ciało, kiedy doczłapałam się do kanapy i ciężko na nią opadłam.

— Bywało lepiej.

— Co tam się wydarzyło? — Podniosłam na nią głowę, ale gdy spojrzałam w jej oczy, zrozumiałam, że nie jest w stanie przyjąć prawdy.

— Mówiłam ci, że im mniej wiesz, tym lepiej.

— Wiem zbyt dużo. — Musiałam się z nią zgodzić.

— Tyle, ile powinnaś na ten moment. — Dalej stałam przy swoim.

— Nina... Boję się o ciebie. — Westchnęła, przejeżdżając wzrokiem po mojej ręce.

— Chciałaś zaszyć mi ranę! To ja powinnam się ciebie bać.

— Wiele o sobie nie wiemy. — Zacisnęła usta w wąską linię. — Studiowałam medycynę. Oczywiście jej nie skończyłam, ale planowałam iść w kierunku chirurgii... — Wiedziałam, że to niemożliwe, aby po jednym ataku na bank była w stanie tak dobrze rozpoznać obrażenia. Jednak i tak wygrała, bo nawet nie rozmyślałam nad jej bajeczką.

— To ma sprawić, że powinnam ci zaufać w kwestii opatrywania mi ran? — Podniosłam jedną brew.

— Nie rozmawiasz z idiotką — warknęła.

— Nigdy nie powiedziałam, że nią jesteś — odpowiedziałam tym samym.

— Czyli nic mi nie powiesz?

— Nie. — Zacisnęłam zęby. — Ale dziękuję, że pomogłaś Hannah. To wiele dla mnie znaczy. Jestem ci winna przysługę. — Patrzyłam na nią z pełną powagą.

— Zwolniłam się. — Podniosła wzrok ponad mnie. Wpatrywała się w budynki za oknem, zaszyte jeszcze mgłą.

— To cudowna wiadomość.

— Też się cieszę. — Miała kamienną minę. Westchnęła cicho i odkleiła się od drzwi. Wyszła bez słowa.

Coś ukrywała. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać, co takiego, bo biorąc pod uwagę zamiary Hannah, po Naomi mogłam spodziewać się czegoś podobnego. Pytanie jednak jest takie, czy będzie czas, aby mieć na nią oko? Obawiałam się, że nie. A ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowałam, było to, aby osoba, której zaufałam, miała problemy, o których ja nie jestem świadoma. Mogłam o tym pomyśleć później, bo czas mi się kończył, a chciałam doprowadzić się do względnego porządku. W końcu nie pojadę do nich w piżamie. Założyłam na siebie szare dresowe spodnie i białą koszulkę, gdyż nie miałam siły na wciskanie się w jeansy. Ze względu na to, że na zewnątrz panowała deszczowa pogoda, postanowiłam zarzucić na siebie beżowy trencz i czarne botki. Wyglądałam, jak z innego świata, biorąc pod uwagę, że w ostatnim czasie dbałam o swoje stylizacje. W końcu życie z Danielem mnie do tego zmusiło. Teraz? Teraz było mi wszystko jedno. Zwracałam uwagę tylko na to, aby mieć głębokie kieszenie, do których będę w stanie włożyć broń i zapas nabojów.

Za rodzinę (KOREKTA 20/50)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz