32. Ból miłości

125 7 2
                                    

Żałobnicy stali w równych odstępach zupełnie tak, jakby uczestniczyli w jakimś przedstawieniu. Ze spuszczonymi głowami wpatrywali się w kępki trawy. Ich czarne stroje bezwładnie falowały na wietrze. Ich dłonie, sine od zimna, splątane były ze sobą, oddając hołd zmarłym. Miejsce, w którym odbywał się pogrzeb, było niezwykle urokliwe. Lokacja znajdowała się na wzgórzu, na którym między brzozami usytuowane były białe nagrobki. Wiatr delikatnie ruszał zwisającymi gałęziami drzew, powodując szum. Ale nie było nikomu zimno, nawet mimo braku słońca i dość pochmurnej pogody.
- Była dla nas jak mama... Wiedziała o wszystkim, doradzała w trudnych sytuacjach...- Załamany głos Judy rozchodził się po bębenkach słuchaczy.

Dziewczynka stała posępnie przy mikrofonie, kurczowo ściskając w dłoni jakieś zdjęcie. Zapewne znajdowała się na nim ze zmarłymi. Na jej ramionach pojawiły się silne dłonie Simona.

Mama... Wiedziała o wszystkim.
Zmarszczyłam brwi. Pociągnęłam nosem i wyjęłam z torebki telefon. Zrobiłam kilka kroków w tył, tak aby nie rzucać się w oczy. Rachel nie odebrała. Zdecydowałam się kolejny raz wykręcić do niej numer, ale nic się nie zmieniło. Kolejny raz i...
- Co ty robisz? - Usłyszałam za plecami zdziwiony głos Ariany.

Odwróciłam się.
- Dzwonię do...
- Jesteś na pogrzebie. Nie możesz załatwiać spraw później? - warknęła wyraźnie nie mogąc pojąć, dlaczego coraz częściej nakrywała mnie na rozkojarzeniu i lekceważeniu różnych sytuacji.
- Mama nie odbiera. - Westchnęłam.
- Nie musisz się o nią tak martwić. - Wzruszyła ramionami.

Wszyscy zgromadzeni przerwali przemowy. Najważniejsi goście zostali nad grobem, a reszta powoli udawała się do swoich samochodów.
- Moja mama... - powtarzałam jak mantrę, układając sobie wszystkie fakty w głowie.
- Zwariowałaś? - oburzyła się, zwracając przy tym uwagę Simona i reszty.
- Tylko Rachel wie, co tak naprawdę było między nią, a Peterem. - Olśniło mnie.

Victor spojrzał spode łba na Simona.
- Ja nic nie rozumiem. - Różowowłosa wyrzuciła ręce w powietrze.
- W takim razie może być jego kolejnym celem. - Do wymiany zdań dołączył się Simon.

Spojrzałam na niego swoimi szeroko otwartymi oczami. Znowu zadzwoniłam do mamy, ale nie odebrała. Nagle przypomniało mi się, jak Nicole opowiadała o tym, że ostatecznie przeprowadza się do Los Angeles. Musiała tylko odebrać dokumenty z posterunku w Malibu. Szybko wyszukałam jej nazwisko w kontaktach i nacisnęłam słuchawkę.
- Halo? - odebrała po kilku sygnałach.
- Odbierałaś już papiery z Malibu? - Przeszłam do rzeczy widząc jednocześnie, jak chłopcy patrzyli na mnie z zaciekawieniem, natomiast Ariana z przerażeniem.
- Akurat wracam do Los Angeles. Jestem prawie w domu - zaśmiała się. Ewidentnie miała dobry humor.
- Tom ci coś wspominał może o mojej mamie? Wiem, że to głupie pytanie, ale nie mogę się do niej dodzwonić.
- Tom przeżywał, że przyjechał dzisiaj twój ojciec. - Zamarłam. Od razu było to po mnie widać, gdyż znieruchomiałam i pobladłam. Moje dłonie zaczęły drżeć.
- Ale jak to przyjechał?! Kiedy? Był u mamy?!
- Nina nie wiem... Tom coś wspominał, że Roger był na posterunku i chcieli się spotkać na piwo, ale Roger się spieszył. Mówił, że musi jeszcze podjechać do domu. - Westchnęła.
- Dobra! Dzięki! - Nie czekając na jej dalsze tłumaczenia, rozłączyłam się. - Moja matka nie odbiera, a ojciec podobno ją dzisiaj odwiedził - warknęłam już do ludzi stojących przede mną.
- Gdyby nie żyła, już byśmy o tym wiedzieli. - Victor chyba naprawdę nie wiedział, kiedy powinien się odezwać, a kiedy sobie darować.
- Skąd? - warknęłam.
- Dobra, spokojnie - Simon szybko zareagował.
- Jadę do Malibu - stwierdziłam, ruszając szybkim krokiem w stronę samochodu.
- Victor, jedź z nią, ja do was dojadę, jak zamknę wszystkie formalności. - Za plecami usłyszałam rozkaz Simona.
- Czemu mam jechać?! To ona jest popierdolona i nadwrażliwa. Niech sama jedzie, jak chce zgrywać bohaterkę - oburzył się brunet.

Za rodzinę (KOREKTA 20/50)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz