23. Jak z kumplem

151 6 0
                                    

Nowy Jork obudził mnie zapachem świeżo zmielonej kawy. Działająca w mieszkaniu klimatyzacja sprawiła, że na mojej skórze pojawiły się charakterystyczne krostki. Była ona zbędna, gdyż za oknami hulał wiatr i porywał wraz ze sobą zagubione liście. Wznosił je wyżej, niż się znajdowały, aby potem odebrać im tak bezlitośnie tą nadzieję wolności, przygniatając do chodników, ulic. Wygrzebałam się z białej pościeli i przetarłam dłońmi twarz. Stanęłam przy oknach i wpatrywałam się w jesienną aurę. Miałam wrażenie, jakby wszyscy dostosowali się już do pory roku. Ludzie nosili na sobie barwy brązu, czerwieni, pomarańczu i purpupy. Na stoiskach gościły popularne o tej porze bukiety wrzosów, chryzantem, dalii i jeżówek. Oznaką jesieni było też to, że większość osób w swoich dłoniach trzymało kubki z kawą.
Westchnęłam cicho na myśl o smaku kawy z kawiarni Pana Bena. Nie była jakaś wybitna, ale aura, jaka jej towarzyszyła, choć często stresująca, była nie do zapomnienia. Wyszłam z pokoju i od razu wiedziałam, że Judy jest w szkole, ponieważ w mieszkaniu panowała cisza. W kuchni, na blacie dostrzegłam świeżą, jeszcze ciepłą americano. Obok niej, na talerzu czekała na mnie porcja placka ze śliwką. Domyśliłam się, że był on zapewne wykonany przez Bertę.
Simona również próżno było szukać, ponieważ w SMSie poinformował mnie o konieczności pojechania do siedziby i pracy do wieczora. Oznaczało to, że musiałam zrobić obiad, wypakować nasze rzeczy, a przede wszystkim spędzić ten czas w samotności. Zjadłam śniadanie, a następnie przebrałam się w losowy dres, spięłam włosy w koka i zabrałam się za ogarnie naszych bagaży. Przyczepiłam brelok kupiony w Las Vegas do moich kluczy, a nowo zakupioną koszulkę położyłam na widoku w szafie.
Po kilku godzinach walki z ubraniami i praniem, dostałam telefon od Nathana.
- Jakie masz plany na dzisiejszy wieczór? - zapytał od razu, gdy odebrałam.
- Raczej żadne.
- No to co ty na to, aby wyskoczyć na to obiecane piwo. - Słyszałam w jego głosie zadowolenie.
- Z twoją koleżanką? - również się uśmiechnęłam.
- Jak najbardziej.
- No to z miłą chęcią.
- Spotkamy się pod waszym mieszkaniem o dziewiętnastej. - Poinformował i rozłączył się.

Od razu napisałam do Simona, aby dowiedzieć się, o której zamierza wracać do domu. Dowiedziałam się, że dopiero koło dwudziestej pierwszej, więc wyciągnęłam od niego telefon do Berty i zadzwoniłam niechętnie. Nigdy z nią nie rozmawiałam, a domyśłałam się, że między nią, a Judy i Simonem są podobne relacje, jak między mną, a Diaz.
- Halo? - usłyszałam przyjemny głos starszej kobiety.
- Dzień dobry. Z tej strony Nina Elev. Nie wiem, czy pani kojarzy...
- Tak tak. Słucham? - zaśmiała się, przerywając mi.
- Czy byłaby szansa, żeby pani o dziewiętnastej zajęła się Judy?
- Oczywiście, u mnie, czy u was?
- Może pani przyjść do nas. Simon wróci o dwudziestej pierwszej, także myślę, że dłużej niż dwie godziny nie będziemy zabierać pani czasu.
- Ależ to dla mnie przyjemność.
- Bardzo dziękuję, to widzimy się. - Nie mogłam przestać się uśmiechać.
- Oczywiście.
- A i przepyszne ciasto. - W ostatnie chwili zdecydowałam się na ten komplement.

Chciałam być miła i zacząć budować przyjazną relację z kobietą.
- Och dziękuję.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.

Rozłączyłam się i odłożyłam telefon. Jeszcze pod nosem został mi uśmiech. Kobieta miała naprawdę przyjemny głos. Z drugiej strony nie chciałam wysługiwać się jej obecnością. Wiedziałam, że pewnie i tak zajmowała się opieką nad Judy, ale skoro siedziałam w domu i nie pracowałam, to mogłam poświęcić trochę czasu dziewczynce.
Kontynuowałam dlasze prace. W międzyczasie przygotowałam ziemniaki, które włożyłam razem z pieczenią do piekarnika. Zabrałam się z szykowanie sałatki, gdy usłyszałam dzwonek telefonu.
- Tak, słucham. - Odebrałam, nie patrząc na to, kto się do mnie fatygował, ponieważ bardziej skupiłam się na tym, aby nie ubrudzić telefonu i swojej twarzy.
- Hej. - Usłyszałam spokojny, ale radosny głos Ariany.

Za rodzinę (KOREKTA 20/50)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz