Krzesło zaskrzypiało o zniszczoną, dębową podłogę tak głośno, że wszystkie struny w moim ciele zadrżały. Zacisnąłem dłonie w pięści mocno, aż pobielały mi knykcie. Westchnąłem ciężko i pochyliłem się, chowając twarz w dłoniach. Z pewnością była opuchnięta. Ledwo widziałem coś na oczy przez bezsenność, która doskwierała mi od kilku dni. Nie mogłem powiedzieć, że była to dla mnie nowość, ale na pewno niecodziennym był fakt, że przy tym towarzyszyło mi dużo stresu. Nie mogłem skupić się na planie, który leżał na biurku. Krzyczał do mnie, ostrzegał przed rychłą śmiercią. Nic sobie z tego jednak nie robiłem. Nawet nie czułem strachu. Na pewno nie o swoje życie.
Nagłe skrzypienie drzwi. Odwróciłem się i ujrzałem Victora. Niepewnie wślizgnął się do środka, ale nie zamknął ich za sobą.
— W czymś ci przeszkadzam? — zapytał ostrożnie, choć nie miałem pojęcia, czego mógłby się obawiać.
— Raczej liczyłem na jakieś ważne wieści. — Uśmiechnąłem się, choć był to raczej grymas zmęczenia.
— Czy pociesza cię wieść, że chłopaki namierzyli ich kilka kilometrów stąd?
— To jak pieśń syren. Aż zaczynam marzyć. — Zażartowałem, ale zaraz spoważniałem i ostatni raz spojrzałem na plik kartek.
— To będzie szybka akcja. Zanim się obejrzysz...
— Zmieńmy temat. Jakoś nie fascynują mnie dywagacje o naszych szansach. — Przerwałem przyjacielowi, choć wiedziałem, że chciał dobrze.
— W takim razie, jaka sprawa pomoże ci się rozluźnić? Mogę zaproponować wypad do baru, po tym, jak wypatroszysz Jacoba. Ewentualnie burdel i bar. — Wyszczerzył się do mnie promiennie.
— To byłaby nagroda dla ciebie. — Zauważyłem.
— Być może. Ale ty z pewnością też będziesz się dobrze bawił. — Spojrzałem na niego, co od razu sprawiło, że się wyprostował i spoważniał.
— Lepiej zajmijmy pozycje. — Podniosłem się z krzesła i wyszedłem z pomieszczenia, gdy uprzednio Victor otworzył mi drzwi.
Wszedłem do sali narad na parterze, gdzie mieliśmy przywitać naszych gości. W końcu Jacob nie był debilem. Zapowiedział swoją wizytę. Umówił się ze mną na rozmowę. Usiadłem na krześle i wpatrywałem się najpierw w strukturę stołu, a następnie uniosłem głowę, aby przyjrzeć się żyrandolu. Był to włoski żyrandol kryształowy o ogromnych rozmiarach. Jego złote odcienie idealnie komponowały się z ciemnym drewnem i czerwoną tapetą. Jako dzieciak często wzdychałem na taki widok, ale teraz szybko się powstrzymałem. Nathan i Justin zaczęli rozmawiać na temat całego planu, natomiast Victor usiadł naprzeciwko mnie i podążał za moim wzrokiem. Próbował odgadnąć moje myśli. Nie wiem, czy nie zdawał sobie sprawy z tego, że miałem pustkę w głowie, czy może nie chciał tego przyznać, ale ja nawet nie zauważyłem, że minęło kilka godzin. Bo przecież siedzieliśmy tu. Po kilku godzinach przygotowań. Światło zostało zapalone, papiery rozłożone, broń przygotowana. Ściskałem kurczowo pistolet, a ręce zaczęły mi się pocić. Nie wiedziałem, jak opanować stres. A może to strach wiercący w moim ciele coraz to większy otwór. Przechodzący impulsem po każdej tkance, aż do gardła, w którym powstała gula. Mój lęk nie był dobrym omenem, wręcz przeciwnie, to jak przekleństwo. Nie martwiłem się przecież o stanowisko, ani też o swoje, czy życie moich ludzi. W głowie utkwiły mi tylko dwie myśli. Co, jeśli Jacob sprowadzi tu policję i co zrobię, jeśli coś wymknie mi się spod kontroli? Jak zdołam obronić Ninę?
— Już są. — Z rozmyślań wyrwał mnie głos Nathana.
Usiadł z nami do stołu, wcześniej odsuwając się od okna, ukrywając to, że podglądał podjazd. Przed oczami zobaczyłem mgłę, dlatego szybko poszukałem wzrokiem Victora. On jednak wpatrywał się w jakieś kartki i zaznaczał wersy zakreślaczem. Drzwi zaskrzypiały. Dwóch ochroniarzy wprowadziło Jacoba, który u swojego boku miał jakiegoś mężczyznę, a po drugiej stronie Mario. Już na wstępie miałem przewagę, a mimo to, bałem się bardziej, niż dotychczas. Nagle mnie olśniło. Z początku myślałem, że to przez Ninę. Po prostu paraliżowała mnie świadomość, że to przeze mnie może stracić życie, ale to nie była ona. To nie ona dziurawiła mi głowę. To moja przeszłość. To widok martwego ojca. To zdjęcia ciała matki znalezione gdzieś w dokumentacjach. Bałem się Jacoba. Niczym ten ośmioletni chłopiec.
CZYTASZ
Za rodzinę (KOREKTA 20/50)
Gizem / GerilimPo kilku latach od wydarzeń, które miały zmienić życie Niny Elev, świat dalej płonie. Nina sądzi, że podążając ścieżką wyznaczoną przez ojca, wszystko się ułoży. Jednak nic się nie zmienia, a gorycz w jej sercu rośnie. Dlatego postanawia po raz kole...