46. Moja władza

126 7 2
                                    

- Nie boisz się, że któregoś dnia Simon zostanie wezwany do wykonania inicjacji?

W małym pomieszczeniu od ścian odbił się dźwięk głosu mojego rozmówcy. Matt złączył dłonie i oparł przedramienia o kant biurka. Podniosłam wzrok na bruneta i przekrzywiłam delikatnie głowę. Jego mocno zarysowana szczęka widocznie się napięła. Wydął swoje pełne i różowe usta. Ciemne oczy wchłonęły mnie w głąb i otoczyły ze wszystkich stron.
- Carlos zajmuje się inicjacjami. - Uśmiechnęłam się, robiąc jednocześnie minę głupszej.
- No... niby tak, ale może je przeprowadzać w rzeczywistości każdy. Dodatkowo, to szefowie frakcji najczęściej się tym zajmują. Więc twoją drogą rozumowania, Carlos przeprowadza inicjacje w Meksyku, a Simon w Las Vegas. - Również obdarował mnie chytrym uśmiechem.
- Inicjacje odbywają się praktycznie co miesiąc. I Simon jeszcze nie był werbowany, więc nie rozumiem, czemu miałabym się bać. - Odpierałam atak, mimo że wiedziałam, iż pali mi się grunt pod stopami.

Mężczyzna westchnął i wpisał coś szybko w laptopa. Nacisnął "Enter" i wrócił wzrokiem na moją twarz. Nie odpuści, choćby nie wiem co. To był jego cel. Aby uprzykrzyć mi dzisiejszy dzień.
- Co z twoim ojcem? - zadał kolejne pytanie, które uderzyło we mnie z ogromną siłą.

Zupełnie nie rozumiałam zaistniałej sytuacji. Zostałam zaproszona do Las Vegas zaraz po akcji związanej z ludźmi Connora. Zasłaniali się chęcią wsparcia mnie w trudniejszym okresie i skontrolowania mojej kondycji fizycznej. I w ramach tej troski wypytywali mnie o najbardziej newralgiczne sprawy, jednocześnie zapewne przepytując Simona w innym pomieszczeniu, z konsekwencji działań, jakich się podjął w stosunku do Jacoba, Paula i Connora. A była to tylko wyższa rada oddziału Las Vegas. Nawet Wielka Piątka nie potrzebowała tak dokładnej kontroli. Z resztą, mieli ważniejsze sprawy na głowie.
- Żyje - odezwałam się, na co Matt niekontrolowanie parsknął śmiechem.
- Czekasz na kolejny jego krok? - dopytał, kiwając głową z pobłażliwością.
- Możliwe...
- Dajesz mu kolejną szansę...
- Ostatnią. - Skróciłam jego dywagacje.

Zastępca Simona zmrużył oczy i znowu zaczął wypełniać puste strony programu "Word". W głowie powtarzałam słowo "dzieci". Tylko tego pytania brakowało, niczym wisienki na torcie.
- Rodzina Williams. Kojarzysz? - Podniósł jedną brew.
- Nie - odparłam z lekkim wahaniem. Zaskoczył mnie. Punkt dla Matta.
- Isabella Williams to ta słynna kobieca reprezentantka w Radzie Mafijnej, w skład której wchodzi też Wielka Piątka. - Otworzyłam szerzej oczy i bardziej skupiłam się na tym, co mówił do mnie mój rozmówca. - Cała rodzina Williams to bardzo ważna szycha. Radziłbym ci się z nimi zaprzyjaźnić, gdy w przyszłości będziemy tworzyć aranżowane małżeństwo. - Tym razem moje oczy zrobiły się wielkie, jak spodki.
- Słucham? Między kim?
- Wasze dzieci. Aby zachować ciągłość mafijnej rodziny, muszą wyjść za osoby, które są wysoko postawione w mafii. - Tłumaczył.
- Nie ma takiego prawa w kodeksie.
- To moja dobra rada. Radzę ci zakładać, że tylko ty jesteś za tym, aby wprowadzać do mafii nowe rozwiązania. - Patrzył na mnie z taką intensywnością, że gdyby posiadał jakieś moce, już dawno zamieniłabym się w popiół.
- Nie jesteś żadnym doradcą. Moja dobra rada dla ciebie, to nie wpierdalanie się z butami na wyższe szczeble, jeśli nie chcesz w najbliższej przyszłości opuścić naszych szeregów. - Oparłam się o oparcie krzesła i założyłam dłonie na piersi.
- Grozisz mi? - Podniósł jedną brew.
- Dobra, już jestem. - Przerwał nam Simon, wchodząc do gabinetu.

Poprawił marynarkę i spojrzał na nas z lekkim niepokojem. My jednak ani na moment nie odwróciliśmy od siebie wzroku.
- Ostrzegam. Nie wyrzucisz mnie z mafii. Podpisałam już prośbę o dołączenie mnie do Rady. Kiedy tylko ogarnę się we wszystkim, zacznę składać wnioski o zmiany na poszczególnych stanowiskach. I nie zatrzymasz tego, bo przypomnę, że nie siedzisz w Radzie. - Zrobiłam smutną minkę.
- Nie powiedziałem, że chciałbym cię zlikwidować. - Wzruszył ramionami.
- To po co wyskakujesz mi z aranżowaniem małżeństw nienarodzonych dzieci?
- Co? - warknął Simon, podchodząc do mnie bliżej i odwracając się w stronę Matta. - Jakie kurwa małżeństwa?

Za rodzinę (KOREKTA 20/50)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz